Piernik dojrzewający
Co roku obiecuję sobie, że moje prace na Boże Narodzenie będę już wykonywać w sierpniu, by zdążyć ze wszystkim na czas. Dzień przed świętami jeszcze coś skubię, biegam jak szalona, między kuchnią a odkurzaczem, obiecując sobie solennie, że nigdy więcej!
Nigdy więcej wielkich planów tworzenia, miesiąc przed, bo się jak zwykle nie wyrabiam. Za dużo projektów składam sobie do realizacji. I ambitnie chcę wszystko zrealizować. A potem rzecz jasna, nie wyrabiam się i 3 dni przed "Tym" dniem, staram się ogarnąć dom, który podczas mojego tworzenia puszczony jest samopas (domownicy też).
Naturalnie zapomniałam.
Mamy listopad już, a ja jeszcze nie zaczęłam tworzyć...
Co roku obiecuję sobie, by piernik dojrzewający, wyrobić 8 tygodni przed pieczeniem. I jak co roku budzę się w listopadzie, że to już? Już?!
No bo kto myśli o świątecznych przysmakach na początku listopada? Albo gorzej, w październiku? Wtedy 8 tygodni jest zachowane.
Od 4 lat robię piernik dojrzewający, jeszcze się nie zdarzyło, bym się zmieściła w tych 8 tygodniach. Choć ciasto i tak wychodzi świetne, zastanawia mnie jak by smakowało, gdyby faktycznie tą właściwą ilość tygodni przeleżało. Smak byłby inny? Konsystencja? A może co innego?
Nie pamiętam skąd mam ten przepis, ale jest przeze mnie zmodyfikowany. I jeżeli, zastanawiacie się (albo zapomnieliście :):):) ) czy robić, a przepisu własnego nie Macie, to ja służę swoim.
Miód, masło topimy. Do wystudzonej masy dodać mąkę, sodę rozpuszczoną w mleku, jajka, sól, przyprawy, bakalie. Ciasto starannie wyrobić (nie dodawać mąki, gdy okaże się za rzadkie, wyrabiać dalej, ciasto powinno odchodzić od miski), przełożyć do kamionkowego, szklanego naczynia, przykryć ściereczką i wstawić do lodówki.
Niech dojrzewa.
Nigdy więcej wielkich planów tworzenia, miesiąc przed, bo się jak zwykle nie wyrabiam. Za dużo projektów składam sobie do realizacji. I ambitnie chcę wszystko zrealizować. A potem rzecz jasna, nie wyrabiam się i 3 dni przed "Tym" dniem, staram się ogarnąć dom, który podczas mojego tworzenia puszczony jest samopas (domownicy też).
Naturalnie zapomniałam.
Mamy listopad już, a ja jeszcze nie zaczęłam tworzyć...
Co roku obiecuję sobie, by piernik dojrzewający, wyrobić 8 tygodni przed pieczeniem. I jak co roku budzę się w listopadzie, że to już? Już?!
No bo kto myśli o świątecznych przysmakach na początku listopada? Albo gorzej, w październiku? Wtedy 8 tygodni jest zachowane.
Od 4 lat robię piernik dojrzewający, jeszcze się nie zdarzyło, bym się zmieściła w tych 8 tygodniach. Choć ciasto i tak wychodzi świetne, zastanawia mnie jak by smakowało, gdyby faktycznie tą właściwą ilość tygodni przeleżało. Smak byłby inny? Konsystencja? A może co innego?
Nie pamiętam skąd mam ten przepis, ale jest przeze mnie zmodyfikowany. I jeżeli, zastanawiacie się (albo zapomnieliście :):):) ) czy robić, a przepisu własnego nie Macie, to ja służę swoim.
Piernik dojrzewający
- 500 ml miodu
- 250 g masła
- 1 kg mąki pszennej
- 3 jaja
- 3 łyżeczki sody oczyszczonej
- 125 ml mleka
- pół łyżeczki soli
- 2 torebki przyprawy do piekarnika
- Dodatkowo: łyżeczka cynamonu, anyżu, pół łyżeczki goździków, imbiru, nieco mniej gałki muszkatołowej
- Skórka starta z 2 pomarańczy
- Pełna szklanka orzechów włoskich (inne bakalie, może być więcej orzechów)
- Pół szklanki rodzynek
Miód, masło topimy. Do wystudzonej masy dodać mąkę, sodę rozpuszczoną w mleku, jajka, sól, przyprawy, bakalie. Ciasto starannie wyrobić (nie dodawać mąki, gdy okaże się za rzadkie, wyrabiać dalej, ciasto powinno odchodzić od miski), przełożyć do kamionkowego, szklanego naczynia, przykryć ściereczką i wstawić do lodówki.
Niech dojrzewa.
Przepis notuję. Nigdy jeszcze nie piekłam takiego piernika. Nie wiem tylko czy z otrzymanego ciasta wycina się pierniczki, czy może piecze w foremce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
I pierniczki i ciasto. Ciasto dodatkowo przekładam powidłami śliwkowymi. Pozdrawiam :)
UsuńHaha, tyle lat się zbieram do piernika dojrzewającego :D Może w tym roku jest mój czas..?
OdpowiedzUsuńMoże może :):):) A na poważnie, polecam!
Usuń