Już miałam napisać, że spóźniona jestem z świecami adwentowymi, ale się powstrzymałam, bo to nie jest tak do końca, bo tak naprawdę to ja zdążyłam właśnie! Co roku obiecywałam sobie (odkąd zamieszkaliśmy w nowym domu, to będzie 8 lat temu), że zapalą się u mnie świece, odliczające czas do Świąt... i tak naprawdę zdążyłam w tym roku dopiero, choć już od razu musiałam zapalić pierwsze dwie świece. I teraz zastanawiam się czy się wstydzić, czy nie? Lepiej późno niż wcale? Może tak lepiej...
Nagle po 2 tygodniach podniosłam wzrok znad farb (bo moi kochani, maaaaluję!) i olśniło mnie, że to będzie kolejny rok kiedy ja te świece na ten adwent "robię"...
Na szybko poświęciłam foremkę, dzieciarnie na spacer do lasu wywlokłam.. po mech. Można byłoby na skróty, ten mech między płytami chodnikowymi, ale las to las, prawda? Wyszukałam w czeluściach moich przydasi numerki (o tak, numerki nawet kupiłam, i świece w Ikea specjalnie, jakieś 4 lata temu), bombeczki, sznureczki.... i tak sobie myślę, że jak jest ktoś, kto jak ja... jak taka sierotka Marysia... to ja przepis dam na szybko.
Potrzebujemy
- Foremkę
- Wypełnienie/ styropian, gąbkę
- Mech
- Świece 4 sztuk
- Numerki
- Sznurki ozdobne/ zwykłe
- Kawałek juty
- Sztuczny śnieg
Moje olśnienie nastąpiło wieczorem, więc zdjęcia są mroczne. Zrobienie stroiku naprawdę nie zabiera dużo czasu. Przednią część foremki ozdobiłam jutą, przewiązaną sznurkiem, na który nanizałam bombkę z muchomorkami, umieściłam ją na środku, z prawej strony spryskałam śniegiem. W środku umieściłam gąbkę na nią świece i przykryłam mchem, ponownie popryskałam śniegiem, ale mech, z lewej strony foremki. Świece obwiązałam sznureczkiem, zawiesiłam tym samym numerki... to wszystko, a tyle zachodu z tym miałam...
I palą się dwie świece, do świąt zostało nam 15 dni