Spokojny pierwszy miesiąc wakacji
Gdy skończę pisać, pofrunę do domku dzieci - malować drewnochronem zamierzam - a w tym samym czasie, będą powstawać ściany altany...
Tu naturalnie ściska mnie mocno, bo jestem dość niecierpliwą osobą, chciałabym aby altana powstała Już. Teraz. Natychmiast.
U nas wszystko robi się latami - choćby najmniejszą rzecz -więc, na wstępie już wiem, że w tym roku jej nie skończymy.
Lepiej tak, niż w ogóle.
Mimo wszystko, podejrzewam, że już w tym roku, będę miała, co pokazać
A w nich są spacery, zabawy w ogrodzie, wycieczki, balony, lody... przymykam oczy na watę cukrową i tłumaczę sobie, że jak raz zjedzą, to się nic nie stanie.
Rzecz jasna, pomijając luz wakacyjny mają swoje obowiązki ;)
Martyna najczęściej zajmuje się sprzątaniem swojego pokoju...
Martyna "wychodzi" z cukierni
Trochę sobie wyrzucam, że przez pierwszy miesiąc wakacji, nic szczególnego z dziećmi nie robiłam. Żadnych zadań, malowania wspólnego, jakiejś większej organizacji, atrakcji nie było.
Że się nie postarałam.
Z drugiej strony kołacze się myśl... a czy muszę? Na głowie stawać, by uatrakcyjnić Im dzień, czy nie wystarczy by dni dnić na spokojnie... ale wspólnie.
I tak dwa głosy we mnie się kołaczą, każde szarpią w swoją stronę...