Kwiaty

Kwiaty



Z każdym namalowanym jajkiem staję się coraz lepsza, zbliżam się do doskonałości... tak sobie tłumaczę niedociągnięcia jakie pojawiły się na jajkach, a widzę je dopiero teraz, kiedy zdjęcia oglądam. 
Malowałam farbami akrylowymi na wydmuszkach jaj gęsich.
No cóż :) 
Powiem Wam, że jestem dumna z tych moich małych różyczek, te na jajku różowym. Wiadomo, że daleko tym różyczkom do doskonałości, ale jak na pierwszy raz jest ok. Namalowanie róży idealnej traktuję jako wyzwanie więc czeka mnie sporo ćwiczeń, ale myślę, że warto bo róża jest pięknym kwiatem i namalowana wygląda po prostu uroczo. 


LiniaProsta

LiniaProsta


Dobrze jest zrobić coś nie dla siebie ale dla Kogoś innego, to jest więcej wtedy kolorów przed oczami, słońce bardziej świeci, na sercu tak lekko, ta satysfakcja też smakuje inaczej jak się drugiemu pomoże... lepiej się śpi...
Ja pomagam. 
Jak tak piszę to ktoś może powiedzieć, że się chełpię, no ale nie, tak nie jest, ja po prostu najzwyczajniej na świecie pomagam, jak mogę i kiedy mogę, normalnie tak... ale cały czas mi się wydaje, że za mało. Że więcej poświęcenia z mojej strony powinno być.
Kiedyś zatrzymałam się przy wolontariuszu stojącym pod sklepem, w portfelu miałam parę groszy, chyba nawet złotówki nie było, płaciłam za zakupy kartą. Zatrzymał mnie ten Pan i pyta się czy pomogę, dla chorej dziewczynki zbiera pieniądze... nowotwór... pokazuje dokumenty, mówi przy tym cały czas, a kiedy Go słucham to mnie tak coś mocno ściska, bo przecież w portfelu pustka prawie.... prawie.
 Ten pan przyjął te moje grosze, podziękował, a widział moją reakcję to jeszcze skomentował, że są ludzie, którzy nie dają nawet gdy mają, a też Ci którzy dadzą wszystko... być może nic odkrywczego, ale przy okazji dowiedziałam się, że On tak stoi na tym deszczu, co go tak z jednej strony zacinał, całkowicie bezinteresownie, po pracy stoi pod różnymi sklepami i zbiera dla chorej dziewczynki. Na palcu miał obrączkę, więc najpewniej żonaty zapewne w domu dzieci, i ten czas dla rodziny poświęca nieznajomej w potrzebie... pamiętam jak taka zamyślona wracałam z tych zakupów do domu... bo nie jestem pewna czy mnie by było stać na to aby zostawić swoje dzieci pod czyjąś opieką po to by stać pod sklepem z puszką, tak się poświęcić....? To czy ten Pan nie dał więcej? I nasunęła mi się kolejna myśl... gdzie jest ta dolna granica pieniędzy jakie można wrzucić do puszki? Gdy w portfelu będę mieć 1 grosz i ten ostatni pieniądz wrzucę do puszki, to dam mało czy dużo?
Przypomina mi się pewna historia 10 letniego chłopca, który był wytykany, wyśmiewany z powodu swoich długich włosów, z roku na rok dłuższych. Cztery lata zapuszczał. Nawet jeden z nauczycieli tego chłopca nie lubił, z powodu tych włosów. Bo ja kto? Chłopak i takie włosy długie, nie wiadomo co to, jakieś dziwadło...?
A Wiecie, co to było? To był heroizm tego chłopaka, to była taka postawa, którą wszyscy moglibyśmy naśladować, choć nie wiadomo czy wszystkim by się udało... bowiem po latach okazało się, że te długie włosy były dla innych dzieci, które po chemioterapii z gołą główką... zapuszczał w milczeniu te włosy, dbał o nie każdego dnia, znosił krzywe spojrzenia, nie raz obelgi, znosił to wszystko bo przyświecał mu cel! Taki szczytny cel. I to taki młody chłopiec, konsekwentny, bezinteresowny... jakich musi mieć wspaniałych rodziców...
Nie stoję pod sklepem z puszką, nie poświęcam się w żaden inny sposób ale jak Ktoś do mnie napisze z prośbą o moje rękodzieło, jak mam to dam... a jak przeczytam o takiej akcji jak ta poniżej, to zechcę w niej uczestniczyć. Choć powiem Wam, że się zbierałam jak ślimak, cały czas myślałam o tej LiniiProstej ale codzienność pochłaniała wszystko i późnym wieczorem łapałam się, że zapomniałam kolejny dzień przepadał, ale dziś... dziś się udało!
Jedynym wysiłkiem jaki musimy podjąć, to zrobić zdjęcie. I je upublicznić.... czy znajdzie się Ktoś, kto tego nie zrobi bo mu się po prostu nie chce?
No więc...
Jest taka akcja charytatywna, która została zorganizowana z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa.
Polega ona na tym, że za każde zdjęcie własne lub udostępnione publicznie, na którym widnieje linia prosta przekreślająca dłoń, telewizja Lifetime Polska przekaże 5 zł na rzecz projektu "Mieszkanie chronione", który ma na celu pomóc usamodzielnić się osobom z zespołem Downa.
Akcja trwa do końca marca. 
Zdjęcie musi być oznaczone hasztagiem #LiniaProsta
Zostały jeszcze 4 dni. Niby mało, ale pomyślcie ile jeszcze osób może się przez te cztery dni dołączyć... 
Dziś w ten całkiem prosty sposób udostępniłam zdjęcie na Facebooku i Instagramie, jeżeli jeszcze nie Dołączyliście zróbcie To ;) to tylko albo aż 4 dni by Komuś pokolorować rzeczywistość.
Szczegóły znajdziecie W tym miejscu
Zdrowia Wszystkim życzę! ;)


Zielony koktajl

Zielony koktajl






Pijemy bardzo dużo koktajli, jeden dziennie to takie minimum. 
To jest moja alternatywa do podjadania między posiłkami, dzieci godzą się na to bez szemrania, a nawet same się dopominają, zwłaszcza Młody, dla którego to jest rzecz oczywista. Takie koktajle i wszystko inne w tym stylu. 
Gorzej było  z Młodą, bo zdrowy tryb życia zaczęłam wprowadzać kiedy miała niecałe 3 latka, więc trochę było niezadowolenia, ale czas płynie do wszystkiego da się przyzwyczaić. 
Ale jeszcze gorzej było z mężem, dla dobra dzieci pije, tak by One to widziały i ostatnio zauważyłam, że bez szemrania, więc może Mu zasmakowało? Ale widać, że się chłopak stara...
A więc pijemy koktajle.
Kiedyś kurczowo trzymałam się przepisów, teraz robię z tego, co aktualnie mam na stanie. Całość nie zajmuje więcej niż 5 minut roboty.
Ten wymyślony był pyszny, więc dzielę się...

Zielony koktajl

  • awokado
  • 2 banany
  • 3 duże garście szpinaku
  • 1 łyżka nasion konopi
  • 2 szklanki wody kokosowej/ może być woda
  • sok wyciśnięty z połowy cytryny
  • nać pietruszki
Wszystko razem blendujemy i gotowe. Smacznego.


Chałwa

Chałwa


Czynność czytania etykiet mam już tak wpojoną, że robię to machinalnie, czasem nawet nieświadomie, po prostu muszę wiedzieć, co kupuję, choć trochę. Bo jeszcze przecież nadal się uczę, jeszcze, pomimo, że już wiele wiem, łapię się na czymś, co okazuje się dla mnie niespodzianką. Sprawnie wyłapuję w składzie oleje, tłuszcze utwardzone (pisałam o tym Tutaj ) oraz...
Są takie cuda w sklepowych słodyczach, które omijam szerokim łukiem. Jest nim na pierwszym miejscu syrop glukozowo - fruktozowy, cukry, tłuszcze utwardzone i chemiiiii... że hej!
Ale ja skupię się na razie na syropie glukozowo - fruktozowym.
Został wynaleziony w Stanach Zjednoczonych, i był odpowiedzią na rosnące ceny cukru, został on wprowadzony w latach 70 - tych XX wieku do masowej produkcji - był po prostu tańszy, łatwiej go było transportować, rozlewać, mieszać z innymi cieczami, czy substancjami podczas procesu produkcyjnego. Nawet się nie krystalizuje, zapobiega wysychaniu produktów, w których się znajduje, hamuje nawet rozwój drobnoustrojów. Cudny ten syrop jest. Dla przedsiębiorców rzecz jasna. Występuje pod nazwą handlową izoglukoza, wysokofruktozowy syrop kukurydziany. Dla nas konsumentów nie ma żadnych plusów... może cena, produkty z dodatkiem takiego syropu nęcą ceną.
Jak już zaczęłam czytać etykiety to odkryłam, że był on wszędzie, w niemal we wszystkich produktach, które spożywałam, i którymi karmiłam moją rodzinę. Wszędzie niemal. Dla mnie to było straszne. Nagle do mnie dotarło, że czeka mnie prawdziwy przewrót, bardzo mnie to zniechęciło, ale metodą spadania na dno i odbijania się od niego, udało mi się go całkowicie wyeliminować z codziennego jadłospisu. Przyznaję, że czasem się denerwuję, kiedy moje dzieci są za moimi plecami karmione tym czymś u dziadków, w gościnie u kogoś, w szkole...! Ten wykrzyknik odniósł się do szkoły... ale w sumie do dziadków, cioć, wujków też... w moim otoczeniu ciężko było ludziom zrozumieć, z resztą nadal jest, że zamiast paczki cukierków wolę dać dziecku jabłko, zamiast soku K.... tego sławnego to moje dzieci wolą pić wodę. 
 Ale dobrze, bo czuję, że się rozpędziłam, poruszyłam temat na osobny post.
Syrop glukozowo- fruktozowy dodawany jest do napojów gazowanych i niegazowanych, soków*, syropów do rozcieńczania z wodą, tych w aptece... w dziale ze zdrową żywnością też spotkacie syrop glukozowo - fruktozowy (!) czasami się podśmiewuję, kiedy czytam etykiety, zwłaszcza te na przodzie, gdzie się producent chwali- bez konserwantów i sztucznych barwników, a na odwrocie etykiety najczęściej... syrop glukozowo - fruktozowy na pierwszym miejscu..., owoce kandyzowane, słodkie alkohole, słodycze, konserwy, sosy, jogurty (zwłaszcza te z 0%), desery mleczne, lody, dżemy, musztardy, keczupy... lista jest naprawdę długa.
Możecie się domyślać, że syrop ten może mieć negatywny wpływ na nasz organizm... otyłość, cukrzyca typu 2, zaćma cukrzycowa, zaburzenia lipidowe, nadciśnienie tętnicze, dna moczanowa, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, nowotwory....lista też jest długa)
Ach! Powinnam napisać jeszcze o jednej ważnej sprawie, czytanie pobieżne o negatywnych skutkach (tak jak ja opisałam powyżej, dlatego dodaję tę notkę )nigdy na mnie nie działało, temat zawsze spływał po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Kiedyś, kiedy jeszcze źle się odżywiałam czytałam o szkodliwości cukrów, że otyłość, że cukrzyca, i że coś tam jeszcze... to były informacje, które do mnie docierały co jakiś czas, nieregularnie więc nie na tyle by mnie zatrzymać. A cukier szkodliwy, szkodliwe to i tamto, wszystko jest szkodliwe, na coś umrzeć trzeba... i nadal taka bierna. Ta bierność też brała się stąd, że kompletnie nie wiedziałam, co zrobić dalej kiedy pozbędę się śmieciowego jedzenia. Co dać córce (wtedy było jedno), mężowi do jedzenia w zamian...
Ale od kiedy staram się o zdrowie, czytam, słucham, rozmawiam to ten temat żyje. Chcę wiedzieć więcej, więcej rozumieć, być bardziej świadoma, codziennie staram się pogłębiać swoją wiedzę. To naprawdę działa. 
W żaden sposób nie jestem w stanie wyczerpać tego tematu. Ale trochę go poruszyłam, bo jest on dla mnie ważny. Tłumaczy on moją decyzję o usunięciu tego syropu z mojego życia, z życia mojej rodziny, a ta decyzja to była jedna z najlepszych jakie podjęłam. Mam małe dzieci, obserwują mnie, widzę, że też naśladują. Mam nadzieję, że kiedy będą mięli swoje własne rodziny, nie będą musieli walczyć o zdrowie jak ja... bo zdrowe odżywianie będzie dla Nich czymś naturalnym. 
A dokładniej... chcę Wam dać do zrozumienia, że te zdrowe odżywianie to z domu rodzinnego powinno wyjść, to rodzice powinni dawać przykład, nie ma sensu mówić dziecku, że coca cola jest niezdrowa kiedy samemu się ją popija, że powinno się jeść dużo warzyw, a tymczasem na obiad pół marchewki i jeden liść sałaty, obok mnóstwo mięsa i ziemniaków w sosie... z torebki aby było zabawniej. Piszę to z własnego doświadczenia.

Uwielbiam chałwę. Po prostu uwielbiam, przez duże "U", mogę nawet napisać o miłości :) Sklepowe odpadały... moja wyobraźnia nie pozwalała mi na ich zakup, bo kiedy sobie pomyślałam, że do mojego brzucha trafia takie śmieciowisko... naprawdę nie było to przyjemne uczucie. Od, w sumie, nie pamiętam od kiedy, chałwę robię sama. Domowa smakuje inaczej niż sklepowa. Na początku uważałam, ze gorzej, teraz nie wyobrażam sobie w ogóle bym mogła sklepową, nawet za nią nie tęsknię. 
Domową robię na szybko, składniki mielę, kroję, mieszam, chłodzę i jest. Ale na potrzeby tego postu trochę bardziej się postarałam. Jak zachęcę choć jedną osobę, do zrobienia chałwy będę bardzo ale to bardzo szczęśliwa! :)
To są chałwy według mojego pomysłu. 
Zaczynamy

Podstawa chałwy

  • Słonecznik łuskany
  • sezam niełuskany
  • płatki jaglane
  • nasiona konopi
  • kurkuma
Mieszam, dzielę na części, w tym przypadku na 3. Do każdej sproszkowanej części na koniec dodaję roztopionego oleju kokosowego (koniecznie nierafinowany) by związać masę. Bez oleju masa nie da się ukroić. 

Migdałowa z olejem lnianym
Do podstawy dodaję starte migdały, migdały pokrojone w słupki, kostkę, owoce goji, żurawina, olej lniany nierafinowany, syrop z tapioki, roztopiony olej kokosowy. Mieszam dokładnie, do formy i do lodówki, schłodzoną pokroić.

Z masłem orzechowym
Do podstawy dodaję masło orzechowe bez soli i cukru, pokrojone pestki dyni, pistacje pokrojone, łyżka lub dwie słodzidła. Ja używam syropu daktylowego/ z tapioki/ inne w tym stylu
wiórki kokosowe (najlepsze te bez dwutlenku siarki), roztopiony olej kokosowy do związania masy, wymieszać i do lodówki do schłodzenia. 

Bakaliowa
Do podstawy dodaję pokrojone suszone owoce, pokrojone orzechy, świeże daktyle,* wiórki kokosowe (najlepsze te bez dwutlenku siarki), olej z pestek dyni, roztopiony olej koksowy do związania masy i do lodówki do schłodzenia.
Nie potrzeba słodzić dodatkowo, owoce suszone robią swoje :)


Ciekawostki

Olej z pestek dyni ze Styrii firmy Birnstingl
Najwspanialszy najcudowniejszy olej z pestek dyni, do jakiego dotarłam. Już nawet nie mam ochoty testować dalej, szukać jeszcze lepszego. Tak się czasem zastanawiam czy to jest możliwe. Dodaję go gdzie się da, i do słodkiego i do słonego. Super, polecam!

Drewniane akcesoria, tworzę powoli kolekcję od Graciarnia rękodzieło, cudowna jest ta łyżka do przypraw, taka delikatna a jednocześnie mocna, sama przyjemność trzymania... i patrzenia.
Kubek z Muminkami od Muurla, nasza miłość, moja i dzieci, sprowadziłam parę lat temu, w Polsce jeszcze ich wtedy nie było. Teraz są wszędzie, po bardzo atrakcyjnych cenach.



Kiedyś słuchałam w radiu audycji na temat soku K. , dla dzieci... pewien pan podczas audycji opowiedział, że zostawił na noc, a była zima, sok K.  w aucie, sok nie zamarzł, było bodajże -8, w tej temperaturze zamarzają trakcje kolejowe... pomyślcie o tym... ?
W tej sprawie wypowiedział się nawet rzecznik Korporacji, ale to takie lanie wody, frazesy nic nie znaczące były coś w stylu, że powszechnie używany, zatwierdzony przez Komisję Europejską, spełnia wszystkie normy (a swoja drogą jest to dla mnie zagadka, naprawdę).

* Kwas fitynowy aby choć trochę pozbawić orzechy i owoce tego kwasu moczę je na kilka godzin lub na całą noc w letniej wodzie, wypłukuję i suszę w piekarniku. Orzechy włoskie po takim suszeniu mają wspaniały smak! 



Maluję

Maluję


To jest moje noworoczne postanowienie, że malować będę w tym roku, że głównie tym będę pochłonięta. Będę tworzyła różne rzeczy, które będą mieć w sobie element malowany, choćby najmniejszy ale będzie. Takie postanowienie. I bardzo bym się ucieszyła gdyby udało się dotrzymać obietnicy, którą sobie sama nałożyłam. 
A więc maluję. 
Mam z przed 2 lat wydmuszki jaj gęsich, maluję je farbami akrylowymi, choć zdarzyło mi się też tymi do tkanin, jeszcze nie mogę się zdecydować czy malować kwiaty czy pejzaże... będziecie świadkami mojego niezdecydowania...

Dzieci często proszą o koktajle, mamy nawet swoje faworyty, ten powyższy, który całkiem przypadkiem załapał się na sesję jest z mango i bananów. Polecam, robi się je bardzo szybko. 
Jeżeli ktoś ma problemy ze słodyczami, nie może przestać ich jeść, a bardzo by chciał zakończyć tę słodką przygodę, polecam zamienić batonika na szklankę koktajlu. Nawet dwie jak trzeba. Piszę to z własnego doświadczenia, dla mnie ten zamiennik się sprawdził.

Koktajl bananowy z mango

  • 2-3 banany
  • dojrzałe mango
  • 1 łyżka nasion konopi 
  • woda/woda kokosowa
Wystarczy zblendować banany z mango, dolać wodę i nasiona, wymieszać




Ulubione

Ulubione


Kocham czytać, uwielbiam doznawać uczucia odpłynięcia jakie dostarczają mi książki. Masowo kupuję, masowo wypożyczam, masowo czytam. 
Książki. 
Towarzyszą mi przez niemal całe życie, zawsze jakaś pozycja jest w torebce, gdy trzeba gdzieś iść, pojechać, bo to nie wiadomo czy da się uszczknąć kilka minut... czuję się źle, kiedy czytać nie mogę. W moim otoczeniu nie ma ludzi, którzy nie czytają... 
Rzeczą naturalną jest, że moje dzieci też z tymi książkami wszędzie. W naszym domu jedynym miejscem, w którym nie ma nic do czytania, to jest łazienka. 
 Młody udaje, że czyta, Młoda już czyta płynnie. I miło się patrzy jak mi córka czas wolny spędza z książką. Tak sama od siebie.
Ostatnio numerem jeden dla syna jest Gospodarstwo i życie na wsi (Wyd. Oslesiejuk). Jak ją przekartkowałam, to wiedziałam, że ze sklepu bez niej nie wyjdę, i że Młody na pewno, ale to na pewno będzie zachwycony. Ilustracje w książce są przepiękne, bogate w szczegóły i kolory. Z całego serca polecam.
Jest taka książka, którą kupiłam w Biedronce (praca konkursowa piórko 2015), Szary Domek taki nosi tytuł. Piękna opowieść, mam wrażenie, że jeszcze trochę a te 57 stron będę znać na pamięć, nie wiem ile razy ją przeczytałam, i jednemu i drugiemu, i wspólnie. A za każdym razem mam wrażenie, że czytam na nowo. Kupiłam ją za 9,90zł, nigdzie ją już dostać nie można. Chociaż nie, źle napisałam, z czystej ciekawości wpisałam ją w wyszukiwarkę Allegro i najtaniej 57zł najdroższa z przesyłką 138,99 zł... istne szaleństwo. Ale w sumie rozumiem.
A teraz Ikea... Jeżyk wyrusza w świat, tego odmówić im  nie mogę, książki mają ciekawe. Mamy kilka ale tę pozycję Młody lubi słuchać do snu... w zasadzie ja też :)  Ilustracje są takie ciepłe, trochę przypominają mi książki z dzieciństwa, i te kartki... pachną cudnie... !
A teraz Młoda.
Nie ma pojęcia jak to się stało, bo przecież staram się być na bieżąco w życiu moich dzieci ale przeoczyłam gdzieś ten moment, w którym moja córka zaczęła interesować się przewodnikami, atlasami, biografiami. Teraz całym Jej światem są książki Neli.
Nela mała Reporterka przeczytane przez Nią od deski do deski, a nadal kartkuje doczytuje, pyta jak jakaś informacja Ją zaciekawiła, a w książce za mało... Powiem Wam, że bardzo mi się to podoba. Lubię mądre książki, a te Neli, takie są właśnie. Ma moje błogosławieństwo na kolejne tytuły. 
Zakładki ręcznie malowane farbami do tkanin od sylwiitwory.

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger