Powstaje książka
Myślę o sobie, że jestem zwykłą dziewczyną, mamą. Jakich wiele.
Z roztarganymi włosami, z łopatą w dłoni i ubłoconych kaloszach, ręką w pianie podczas tysięcznego mycia naczyń w zlewie choć zmywarka chodzi, podnosząca i odnosząca na swoje miejsca chyba trylion razy, z żelazkiem, z koszem na pranie, zawożąca, odwożąca, pchająca koszyk z zakupami, odpowiadająca na setki pytań lecących z prędkością światła od dwóch osób, tłumacząca, czujna, nie wychodząca z domu w środku dnia bez dzieci, zostająca sama ze zmartwieniami i swoją samotnością, kochająca jednocześnie i będąca kochana przez dzieci właśnie, kradnąca czas dla siebie, zamartwiająca się, wymęczona, dźwigająca ciężar przeszłości.... Mama, ale też kucharka, sprzątaczka, menedżerka... i aby nie zwariować, jakby było mi mało, wcisnęłam w to wszystko swoją pasję, która też na wyboistej drodze...
I żeby było mało to mnie ciągle ciągnie do tego, żeby lepiej, wyżej, co raczej utrudnia niż pomaga... Bo o ile łatwiej byłoby się nie szarpać tak, tylko poddać się temu wszystkiemu. Robić to, co niezbędne i nic ponadto. Byłby czas na spacery spokojne, malowanie paznokci, dłubanie słonecznika...
To jest dobry czas, aby powiedzieć Wam, dlaczego mnie nie ma, co zajmuje mnie tak mocno, że znikłam. Jeżeli ktoś naturalnie to zauważył :)
Od losu otrzymałam wielką szansę, na to by moje marzenie stało się rzeczywistością.
Zakasałam rękawy i wzięłam się do roboty, jeszcze bardziej wymagającej ale ze światełkiem na końcu :)
Ilustruję książkę!
I mimo, że o tym wiem, codziennie - z wyjątkami - nachylam się nad akwarelą, nie mogę w to uwierzyć, wydaje się to takie nierzeczywiste. Jakoś wydawało mi się, że ilustrator, to profesjonalista, wielki artysta... a jego dzieła niemal same powstają, bez większego wysiłku, który nie musi roztrząsać, z czego zrezygnować, by tworzyć... Tak mi się ubzdurało.
Powiem Wam, że jak już książka zostanie wydana, jak będę ją trzymać w ręku, swoje imię i ilustracje w niej zobaczę, to rozpłaczę się ze szczęścia :)
A to wszystko, to nie są tylko marzenia, to się dzieje naprawdę!
I to też będzie przykład, że marzenia zwykłym osobom też się spełniają :)
A w moim sercu, z wdzięczności już swoje miejsce ma autorka tekstu.
Joanna Łagodzińska - wspaniała, pełna ciepła, wyrozumiałości i cierpliwości osoba. To nie będzie pierwsza książka Joanny, 9 maja na rynku pojawiła się Jej pierwsza książeczka, druga jest w przygotowaniu (pojawić ma się w czerwcu) a trzecia, moja :), właśnie się pisze i ilustruje. Natomiast pierwszą książeczkę widziałam w Empiku, na Allegro, oraz w mojej ostatnio ulubionej księgarni,
"Wierszyki 2-latka Grzeczne słówka", możecie zobaczyć Tutaj.
Autorka ma swój profil na Instagramie, Tutaj możecie go zobaczyć.
Czuję wdzięczność, że to mnie zaufała i powierzyła swoje dzieło. Nie ma dnia, abym nie myślała, że nie mogę zawieść pokładanej we mnie wiary.
Tekst jest wspaniały, wiem, że Wam się spodoba, ja jestem nim zauroczona, a poniżej pokazuję próbkę moich ilustracji.
Z roztarganymi włosami, z łopatą w dłoni i ubłoconych kaloszach, ręką w pianie podczas tysięcznego mycia naczyń w zlewie choć zmywarka chodzi, podnosząca i odnosząca na swoje miejsca chyba trylion razy, z żelazkiem, z koszem na pranie, zawożąca, odwożąca, pchająca koszyk z zakupami, odpowiadająca na setki pytań lecących z prędkością światła od dwóch osób, tłumacząca, czujna, nie wychodząca z domu w środku dnia bez dzieci, zostająca sama ze zmartwieniami i swoją samotnością, kochająca jednocześnie i będąca kochana przez dzieci właśnie, kradnąca czas dla siebie, zamartwiająca się, wymęczona, dźwigająca ciężar przeszłości.... Mama, ale też kucharka, sprzątaczka, menedżerka... i aby nie zwariować, jakby było mi mało, wcisnęłam w to wszystko swoją pasję, która też na wyboistej drodze...
I żeby było mało to mnie ciągle ciągnie do tego, żeby lepiej, wyżej, co raczej utrudnia niż pomaga... Bo o ile łatwiej byłoby się nie szarpać tak, tylko poddać się temu wszystkiemu. Robić to, co niezbędne i nic ponadto. Byłby czas na spacery spokojne, malowanie paznokci, dłubanie słonecznika...
To jest dobry czas, aby powiedzieć Wam, dlaczego mnie nie ma, co zajmuje mnie tak mocno, że znikłam. Jeżeli ktoś naturalnie to zauważył :)
Od losu otrzymałam wielką szansę, na to by moje marzenie stało się rzeczywistością.
Zakasałam rękawy i wzięłam się do roboty, jeszcze bardziej wymagającej ale ze światełkiem na końcu :)
Ilustruję książkę!
I mimo, że o tym wiem, codziennie - z wyjątkami - nachylam się nad akwarelą, nie mogę w to uwierzyć, wydaje się to takie nierzeczywiste. Jakoś wydawało mi się, że ilustrator, to profesjonalista, wielki artysta... a jego dzieła niemal same powstają, bez większego wysiłku, który nie musi roztrząsać, z czego zrezygnować, by tworzyć... Tak mi się ubzdurało.
Powiem Wam, że jak już książka zostanie wydana, jak będę ją trzymać w ręku, swoje imię i ilustracje w niej zobaczę, to rozpłaczę się ze szczęścia :)
A to wszystko, to nie są tylko marzenia, to się dzieje naprawdę!
I to też będzie przykład, że marzenia zwykłym osobom też się spełniają :)
A w moim sercu, z wdzięczności już swoje miejsce ma autorka tekstu.
Joanna Łagodzińska - wspaniała, pełna ciepła, wyrozumiałości i cierpliwości osoba. To nie będzie pierwsza książka Joanny, 9 maja na rynku pojawiła się Jej pierwsza książeczka, druga jest w przygotowaniu (pojawić ma się w czerwcu) a trzecia, moja :), właśnie się pisze i ilustruje. Natomiast pierwszą książeczkę widziałam w Empiku, na Allegro, oraz w mojej ostatnio ulubionej księgarni,
"Wierszyki 2-latka Grzeczne słówka", możecie zobaczyć Tutaj.
Autorka ma swój profil na Instagramie, Tutaj możecie go zobaczyć.
Czuję wdzięczność, że to mnie zaufała i powierzyła swoje dzieło. Nie ma dnia, abym nie myślała, że nie mogę zawieść pokładanej we mnie wiary.
Tekst jest wspaniały, wiem, że Wam się spodoba, ja jestem nim zauroczona, a poniżej pokazuję próbkę moich ilustracji.