Misz masz wakacyjno zdjęciowy


Z lekkim (corocznym) zdumieniem przyjmuję, że wakacje się skończyły i obecnie mamy za sobą - prawie - pierwszy tydzień szkolny.
Jakie te wakacje były krótkie!
Wszystko, co zaplanowałam na ten czas nie zostało spełnione, tyle miałam zamiarów wobec dzieci, mieliśmy zrobić tydzień eksperymentów... co to jest tydzień w perspektywie dwóch miesięcy? Miałam z nimi na rowerze gdzieś daleko pojechać, zadania i inne atrakcje zrobić, uporządkować witrynę z grami, puzzlami, bo się już nie mieszczą nowe... a te dni dziwnie tak umykały. Nic z powyższego nie zdążyłam zrobić...
Teraz to czekać chłodnych, deszczowych dni by nadrobić zaległości.
Martyna powiedziała, po pierwszym dniu w szkole, że baaaardzo tęskniła, za szkołą w ogóle. Pierwszy plus z matematyki jest już na koncie... czyżby mnie coś ominęło?! :)
Martyna przez pierwsze dwa tygodnie wakacji była na obozie konno językowym, potem to było przeżywanie każdego dnia, spędzonego głównie na zabawie. Podejrzewam, że z tego wszystkiego najbardziej zapamięta sklep, który wybudowała własnymi rękoma. Zwykłe deski odpadowe, jakieś kartony i inne niefotogeniczne akcesoria w jej oczach jawiło się jak królestwo... w sprzedaży były szyszki, kamienie, pył po obróbce drewna. I słuchajcie, to wcale nie było niepoważne przedsięwzięcie, zarobiła bowiem 49 zł!
Dziewczyna zbiera na czytnik książek i szuka w różny sposób okazji aby zarobić. Idzie jej ostatnio całkiem nieźle, mam nadzieję, że wytrzyma i nic nie wyda - angażuje przy tym najbliższą społeczność - ma już 320 zł. Obiecałam, że jak uzbiera 400 zł dołożę odpowiednią kwotę i kupię wypatrzony model.
Myślę, ze to też dobra nauka, bo zauważyłam, że pieniądze jej się nie trzymają, co dostanie to wydaje na slimy i inne lepkie paskudztwa. Przekonała się, że aby mieć czytnik musi uzbierać. Co jakiś czas powtarzam ku pamięci, pokazuję sprzęt, by w ten sposób zachęcić, przypomnieć...Zbiera już rok.
Teraz ubolewa, bo do skarbonki rzadko jej się wkłada pieniądze, a 80 zł jakoś zdobyć musi, słyszałam, jak pytała się taty, czy dałby jej coś zarobić, może coś wymyć, posprzątać, coś zanieść...
W jej pokoju przez 3 tygodnie urzędował potwór (o przepraszam, unicorn), przyznaję, wpasował się w scenerię ale naprawdę cieszę się, kiedy zeszło z niego powietrze...
Przemek przez ten cały czas wakacyjny, w ciszy wykonywał swoje obowiązki, sumiennie, raczej w cieniu siostry, (niekiedy ją stopuje gdy ogarnia ją szaleństwo) i skupiał się głownie na pracy, nałożonej przez kogoś a najczęściej przez samego siebie. Jego skarbonka jest niemal pełna, odkłada wszystko co dostaje - zbiera na kolejkę - i nie roztrząsa zawartości (jak w przypadku siostry) od... nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz puszkę otworzył... a jest dość ciężka, sporo też papierowych.
Taka różnica.
Myślę, że te wakacje były udane :)


9 komentarzy:

  1. Ciekawe i pracowite wakacje! Gratuluję młodzieży wytrwałości w zbieraniu pieniędzy na wymarzony cel :). Szczególnie podziwiam Przemka, za wytrwałość i pracowitość - będzie z niego odpowiedzialny, solidny mężczyzna!
    A najbardziej z tej relacji zafascynował mnie rycerz szmaciankowy z pierwszego zdjęcia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Solidny, tak właśnie mi się jawi, a potem delikatny przytulas :) A ten rycerz, to grzechotka Maileg, podoba mi się jeszcze pirat i marchewka, być może uda mi się zdobyć, wypatruję okazji. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Podobnie czuję wakacyjny niedosyt. Dom przyćmił ten beztroski czas, ale liczę na to, że za rok sobie odbijemy.
    Co do dziecięcych, śmieciowych budowli, nie są ważne lukierkowe gadżety...nasze dzieci mają wyobraźnię i to ona ożywia martwa materię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego Wam życzę, bo dom domyślić się mogę, wymaga wiele poświęcenia.

      Usuń
  3. Ależ masz kreatywne Dzieciaczki. Aż się uśmiechałam, gdy czytałam o sklepiku Martynki. Twoja stanowczość mi imponuje. Ja pewnie nie wytrzymałabym i kupiłabym czytnik. Mam świadomość, że nie byłoby to wychowawcze.
    Czasami warto uzbroić się w cierpliwość, by doczekać się tak cudnie zabudowanego tarasu.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem wydaje mi się, że jestem za bardzo stanowcza, a czasem mam wrażenie, że tak właśnie powinno być, przy temperamencie jaki ma Martyna. Albo też może to wynikać z braku lepszych pomysłów, jak by tu dziecko nauczyć szacunku do pieniądza.
      Ach, nasz taras to się robi i robi, w tym roku zakończyliśmy prace - jak przewidywałam - przy altanie, jak się uda zrobię kilka zdjęć i pokażę jak to bliżej wygląda.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Kochana slimy mozna tez robic :) sa zdecydowanie tansze a ile frajdy i radosci daja :) kiedys robilismyw. Pracy wolontariat dla dziaciakow z domu dziecka odnosnie finansow. Falszywe pieniążki i placenie co runde za koszty stale i wybrane inicjatywy np lekarstwa z powodu choroby. Jeali chcesz to moge podealac scenariusz. Moze to pomoze? ;) buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcie Martyny siedzącej z książką przy belce-super...i rety...jak ona tam poważnie wygląda.
    Z finansami u nas podobnie. Zosia wydaje szybciej...ale jeśli już coś kupuje to dla nas wszystkich. Antoś skrupulatnie, grosz do grosza odklada i nie rusza... ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger