Na świeżym powietrzu


Już nie zliczę ile razy o tym pisałam, ale...Cieszy mnie niezmiernie, że w końcu mamy altanę w ogrodzie, w której bezkarnie możemy rozłożyć się z robotą. Bo jest wystarczająco miejsca. Nie trzeba uciekać, bo właśnie deszcz zaczął padać, bo wiatr zimny, bo się chłodno zrobiło, że ciągnie od ziemi...
Czuję ogromną ulgę, bo już spokojna jestem, że dzieci dużo czasu mogą spędzić na świeżym powietrzu, będąc w wyznaczonym miejscu, zwłaszcza wtedy, kiedy w domu wołają mnie obowiązki, wystarczy, że otworzę na oścież okno w pokoju Martyny i będę słyszeć Ich głosy. Wiem, że są w altanie, zajrzę przez te okno kilka razy czy tak jest faktycznie... wcześniej to była taka niewiadoma i większy stres, że ja w domu a oni sami bez nadzoru... zwłaszcza Martyna, bo co chwilę wpadają jej do głowy różne pomysły...
Opcja by były na podwórku, tylko wtedy kiedy i ja na nim jestem - przetestowana jakiś czas - była dla mnie udręką. Wygarniałam sobie, że za mało czasu na podwórku spędzają, za dużo w domu, bezsilność bo po prostu nie mogłam tyle czasu poświęcać na ich zabawę, bardzo mnie to dręczyło.
Jestem już spokojniejsza, bo wychodzę również z nimi, i kiedy pracuję Oni korzystają z dnia. Oczywiście, podobnie jak w domu, odnoszę wrażenie, że jestem w centrum i wszystko, co się dzieje, dzieje się w okół mnie. Jestem milion razy pytana, zapraszana do patrzenia, o słuchaniu już nie wspomnę :)
Ale podobno to taki czas, tak ma być.
Czasem nie ogarniam :)

7 komentarzy:

  1. To kiedyś zaprocentuje :) - to odpowiadanie na milion pytań, rozmawianie, towarzyszenie dzieciom w zabawach i różnych zajęciach. Wiem, że to bywa straszliwie wyczerpujące, ale warto :). Tak się buduje trwałe więzi z dziećmi, zaufanie, poczucie akceptacji i bezpieczeństwa. Nie da się tego zrobić sadzając dzieci na cały dzień przed telewizorem czy tabletem z bajką.
    Altanka jest świetnym pomysłem, u nas też podobna altanka przez długie lata służyła całej rodzinie za letnie "obozowisko" :). Teraz synowie są dorośli i mają swoje życie, ale nadal wszyscy lubimy tam posiedzieć, no i tak jak piszesz - fajnie mieć takie miejsce, gdzie można sobie porozkładać różne rzeczy "do roboty" :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :)
      Mam nadzieję, że właśnie tak będzie, choć już widzę (mimo poczucia silnej więzi z dziećmi), że czeka mnie dużo pracy. Moja Martyna jest temperamentna, po mamusi :) Teraz sobie żartuję, ale na poważnie, tak właśnie mi się wydaje, że bycie dobrą mamą, to nieustanna praca nad sobą a zwłaszcza praca nad zdrowymi relacjami ze swoimi dziećmi, samo nic nie przychodzi.
      Chciałabym móc kiedyś napisać - odnośnie Twojej wypowiedzi - o tym, że moje dzieci są dorosłe i mają swoje życie i znajdują czas na to by spędzić czas ze mną, bo to znaczy, że mi się udało :)

      Usuń
  2. Wspaniała sprawa taka altana..i rozumiem Cię w sprawie tych wyrzutów sumienia. Mam podobnie. tylko ja niestety mieszkam w bloku i naprawdę młodsze dzieci wychodzą na powietrze tylko wtedy, kiedy i ja wychodzę. Wiecznie mam poczucie, że zbyt mało. Swoją drogą miałam identyczny rower :) Wtedy to był na tyle niespotykany okaz, że wszędzie wzbudzałam zainteresowanie. Większość dzieci wyśmiewała go i nazywała kozą...jak ja się tego wstydziłam...gdybym wtedy wiedziała, że za jakiś czas to będzie prawdziwy hit haha :) pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, wiem jakie to uczucie. Czasem się nie da inaczej, choćby się bardzo chciało.
      To całkiem porządny sprzęt. Ten rower to po mężu, odrestaurowany, tyle lat minęło i nadal wzbudza zainteresowanie :) pozytywne. Faktycznie, szkoda, że go już nie Masz, choć z drugiej strony, może nie byłoby przyjemnie go mieć, jeżeli wiązał się z nieprzyjemnymi wspomnieniami?

      Usuń
  3. Puenta rewelacyjna. Tak ma być :) ba! Tak jest...naturalnie! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger