ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA W TYM ROKU NIE BĘDZIE
Miła mojemu sercu Martynko
Wiesz, że co roku przyglądam się zachowaniu
wszystkich dzieci na całym świecie. Obserwuję i notuję w swoim magicznym
notesie wszystkie dobre uczynki oraz wszystkie złe uczynki i zachowania.
W tym roku najwięcej uwagi poświęciłem obserwacji
Twojego zachowania Martynko.
Niestety do mych uszu dochodziło bardzo dużo
przykrych informacji odnośnie twojego postępowania.
Postanowiłem przeprowadzić naradę wraz ze Śnieżynką
i wszystkimi elfami pomocnikami nad twoją osobą. Rzecz się działa w naszej
pracowni, przy otwartym oknie, więc te huncwoty renifery swoje cztery grosze też do narady dorzuciły.
Narada trwała długo, bo musisz wiedzieć, że Twoja
osoba bardzo dużo znaczy, a zależy nam abyś zawsze była grzeczną dziewczynką i
cieszyła świat swoją wspaniałą osobą. A nie zrobisz tego nie słuchając mamy i
taty, bijąc swojego brata, krzycząc i źle się odzywając.
Postanowiliśmy dać Ci szansę, więc postanowiliśmy
obserwować Twoje zachowanie aż do Wigilii roku pańskiego 2017.
Jeżeli pozytywnie przejdziesz test; Nie będziesz bić
swojego brata, będziesz słuchać mamy i taty, odwiedzimy Ciebie, i podarujemy
upominek, który sprawi radość Twojej osobie.
A teraz naszym postanowieniem ominiemy dom, w którym
mieszkasz i w tym roku na Mikołajki nie dostaniesz od nas prezentu. Nie smuć
się Martynko. Jeżeli zmienisz swoje zachowanie na lepsze wszystko zostanie Ci
wynagrodzone.
P.S. Właśnie szepczą mi do ucha moi mali pracownicy. Muszę dopisać dwie sprawy:
1. Twój brat, otrzyma
od nas upominek, bo jego zachowanie nie było niedobre. Nie pokazuj zazdrości
Martynko, my to zobaczymy…
2. Renifery przekazały
Elfom wiadomość, że wrzucą coś dla Ciebie przez komin u Babci. Zgodziłem się na
to, bo musisz wiedzieć, że my wszyscy, tu w Laponii bardzo Ciebie kochamy.
Dopisek
Dopisek
Martynko miałem problemy by dojść do okna w Twoim pokoju, dawno takiego bałaganu nie widziałem, nie znalazłem żadnego wolnego miejsca na podłodze... mam nadzieję, że takich utrudnień nie będzie, kiedy postanowię Ciebie odwiedzić w Wigilię.
Z poszanowaniem
Św. Mikołaj
i Elfy oraz zastęp
Reniferów saneczkowych
Czasem tak bywa...
Nie, nie bywa. U nas zdarzyło się to po raz pierwszy.
Ale ten rok Martynkowy nie był najlepszy. Przez wszystkie lata swojego życia, ten rok był najbardziej roztrzepany, najbardziej nieposłuszny.
Tak sobie myślę, że gdyby mi nie powiedziała, że Mikołaj i tak do niej przyjdzie, to podejrzewam, że dałabym coś do tego worka...
Pewnie zastanawiacie się jak to zniosła?
Zniosła wspaniale. Po raz kolejny pokazała mi, że nie trzyma na długo żalu, stara się szybko zapomnieć o tym, co nieprzyjemne, i chwyta się cząstki nadziei.
Kiedy wstałam rano i skierowałam swoje kroki do pokoju Martyny, ta wybiegła z niego, rzuciła mi się w ramiona i szepnęła na jednym wydechu niemal... że Św. Mikołaj był u niej, na klamce zawiesił list i go przeczytała, i że jej przykro ale rozumie, bo tak było, że Przemka biła i nieładne słowa go uczyła, ale postara się naprawić swoje zachowanie, bo Mikołaj powiedział, że do niej wróci, a ona tak bardzo chce, i jak bardzo chce to ja sama mogę się przekonać, bo właśnie sprząta swój pokój, i już dam radę wejść, bo z podłogi pozbierała wszystkie rzeczy i właśnie je segreguje, i że Św. Mikołaj wypił szklankę wody, którą zostawiła dla niego na parapecie, i zabrał jej list z listą prezentów, i czy myślę czy rzeczywiście zostawił Mikołaj coś u babci?
Myślę, że zostawił.
Ona jeszcze nie wie, Mikołaj zostawił prezenty jeszcze w innych miejscach, bo mamy dość liczną rodzinę, a doszły mnie słuchy, że w Kościele też pewien pan z brodą i wielkim worem, do dzieci zawita.
_________________
_________________
Czasem trzeba potrząsnąć gałęzią drzewa by coś spadło.
podglądam Wasz domek od dawna... ale dziś dopiero się ujawnię :) qrcze jak mądrze to wszystko zorganizowałaś :) podziwiam z całego serducha :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ania
Witaj! Bardzo mi miło Ciebie tu gościć, cieszę się, że o Tobie teraz wiem :)
Usuńwow genialne list bardzo mi sie spodobał.
OdpowiedzUsuńByły różne warianty tej całej historii, ale ostatecznie uformowała się w postaci takiego listu. Dopiero teraz, kiedy dzień się kończy, dzieci w łóżkach śpią, wiem, że to było dobre posuniecie.... Pozdrawiam :)
UsuńPowiem Ci, że wymyśliłaś to genialnie. Dzieci często myślą, że i tak prezent będzie, a rodzice straszą, że nie, a prezent i tak się pojawia, a tu proszę. Dobra nauczka, ale nie bardzo bolesna, bo jednak Mikołaj przyszedł :)
OdpowiedzUsuńDzień właśnie mija, stwierdzam, że to było właściwe posunięcie...
UsuńTak się śmieję teraz, bo bardzo dobrze się złożyło, że nadal wierzy w Św. Mikołaja, zmotywowała Ją ta postać w tym liście niesamowicie:):):)
Geniusz, naprawdę geniusz! :) Oby Córa wyciągnęła trwałe wnioski z tej (genialnej - powtórzę raz jeszcze) lekcji :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy kiedyś, np. za hmm 20 lat będziecie opowiadać sobie tę historię przy świątecznym stole jako rodzinną legendę :) Najlepszego! :)
O nie....! Nie geniusz, strasznie mnie zawstydziły Twoje słowa. To zwykła sprawa po prostu: Dziecko mi odpowiedziało, że jakkolwiek się zachowa, to Mikołaj do domu przyjdzie i da jej prezent, to była moja odpowiedź jedynie, nic genialnego w tym nie było, na szczęście ma to wszystko dobre zakończenie. To tyle jedynie. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że Martyna dłuuuugo będzie wierzyć w Św. Mikołaja :)
Usuń... Też jestem ciekawa... najlepszego :)
Nie doceniasz się, zdecydowanie! :) Napiszę Ci jeszcze tylko, że odbyłam sobie podróż w czasie po Twoim blogu (Linkwithin to przydatna wtyczka ;)) i powiem Ci, że jesteś bardzo-bardzo utalentowana, robisz takie piękne rzeczy i tak różne :) I zaznaczam - nie słodzę, tylko stwierdzam fakt.
Usuń:)
Dziękuję Ci :D
UsuńNiezła lekcja! Gratuluję konsekwencji, bo nie wiem, czy ja na Twoim miejscu w ostatniej chwili nie złamałabym się i prezencik by się znalazł:)
OdpowiedzUsuńTak, to była dobra lekcja. Nawet dzisiaj widzę, że są efekty. Mam nadzieję, że dziewczyna wytrzyma do Świąt :)
UsuńBardzo dobry pomysł...!!! Ile Martynka ma lat?
OdpowiedzUsuńZazdroszczę konsekwencji...
Pozdrawiam ciepło!!
8 lat ma
UsuńRównież pozdrawiam :)
no moje dzieciaki już by się nie kupiły na ten świetny patent, choć zdecydowanie taki list im się należy, zwłaszcza za "piękne" odzywki i porządek w pokoju syna! Z nastolatkami jednak tak się już nie da, niestety!
OdpowiedzUsuńWłaśnie to mi przeszło przez myśl, że jakie to szczęście, że moja córka jest jeszcze mała i wierzy w Św. Mikołaja, że wystarczyło tylko list napisać...
UsuńSłuchaj... na nastolatki też musi być jakieś mądre rozwiązanie... nie chcę dawać żadnych rad, bo to najlepiej się wymądrzać, a wiadomo przecież, że każde dziecko jest inne i inaczej reaguje na wszystko.
Kiedyś pracowałam z nastolatkami i młodzieżą, różni byli Ci młodzi, różne mieli problemy (najczęściej z rodzicami), różne zachowania, choć na pierwszy rzut oka takie same, ale cechowała ich cecha wspólna: niemal wszyscy czuli się niewysłuchani (rodzice ich nie rozumieją)... nie raz przebiegała mi myśl, że wystarczyło dziecko posłuchać, a wiele problemów samo by się rozwiązało... A teraz, jak sama zostałam mamą... praca, dom, sprzątanie, gotowanie, pranie, zawożenie przywożenie na czas, zadania domowe, miliony rozmów na szybko, choroby, troski inne... całkowicie rozumiem tę bezsilność rodzica, a łatwo się mówi, jak co ma wyglądać gdy się rodzicem nie jest i nie doświadczyło się trudu utrzymania rodziny... mimo, że pada się na twarz ze zmęczenia, to jeszcze trzeba znaleźć czas by skupić się wyłącznie na swoim dziecku. I sprawić swoim postępowaniem, by chciało współpracować...
Życzę Ci abyś znalazła właściwe rozwiązanie ❤️
Och, rzeczywiście bardzo mądrze postąpiłaś. Choć to chyba nie było łatwe, prawda? List jest rewelacyjny, dzięki niemu Martynka otrzymała ważną informację i wszystko w "duchu miłości". Oj czasem trzeba gałęzią potrząsnąć. U nas ostatnio za to była awantura (fochy synka + moje ciążowe hormony = mieszanka wybuchowa) i z płaczem zagroziłam, że w przyszłym roku kalendarza adwentowego nie będzie. Bo same kłótnie i fochy z jego powodu z samego rana. Mąż jeszcze na spokojnie z synkiem rozmawiał wieczorem i widać było, że się Piotruś przejął. Póki co jest duża poprawa i fochów porannych z powodu kalendarza nie ma ;-)
OdpowiedzUsuńNie nie było.
UsuńAle co to za fochy z tym kalendarzem? Co Piotrusiowi nie pasowało?
Oooo, jakie to mądre! Bardzo mi się podoba Twoje podejście, no i gratuluję mądrej (po szkodzie, ale jednak!) córeczki :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w taki sposób mogłam do Niej dotrzeć, że mi się udało, przyznaję, że przez pewien czas czułam bezsilność...
UsuńTo musialo byc trudne. Ale martyna dobrze to przyjela. A co do samego sposobu to majstersztyk rodzicielski;) gratuluje ;)
OdpowiedzUsuńTak, to było trudne. Nie tak też wyobrażałam sobie Mikołajki, ale czasem naprawdę trzeba. Dopiero teraz, po czasie, widzę, że to był dobry krok.
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo dobry pomysł na lekcję dla dziecka.
OdpowiedzUsuńO ile potrafimy przewidzieć skutki... Powiem Ci, jak już tego czasu trochę ubyło, że poniosłabym porażkę, gdyby dostała taki list, będąc trochę niegrzeczną. Bo przecież czasem ma się te lepsze i gorsze dni... "Na szczęście" zasłużyła sobie i doskonale o tym wiedziała.
UsuńWow... wspaniały pomysł... jednocześnie zaskoczył mnie, zachwycił mnie, zaciekawił, a poza tym wpis mnie także wzruszył... tak, najbardziej wzruszył :) :) w tym poście przekazałaś mnóstwo ciepła i miłości...
OdpowiedzUsuńCzuję się też zainspirowana... pomysł zapiszę w pamięci, może i mnie się kiedyś przyda ;) ;)
Gratuluję talentu rodzicielskiego! :)
Życzę Ci by się jednak nie przydało! Troszkę stratna na tym byłam, bo ja sama jak dziecko cieszyłam się, że będę mogła Ją obdarować paroma fajnymi niespodziankami, a tu patrz... leżą w szafie na dnie schowane, pieniądze wydane.... :)
UsuńAch tam talent rodzicielski, to było chwytanie się brzytwy ;)
Do dobra nauka dla Martynki, ale chyba i Mikołajowi nie było łatwo zdecydować się na taki właśnie krok. Tym bardziej podziwiam. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńFaktycznie, nie było łatwo.
UsuńBo to też w pewnym rodzaju przyznanie się, że sobie z dzieckiem rady nie daję, że taki krok musiałam podjąć, by do Niej dotrzeć, jakby same słowa i tłumaczenia nie dały radę... ja już się za głowę łapię, bo co to będzie jak odkryje, że Św. Mikołaj nie istnieje?
My dużo ze sobą rozmawiamy, wiele tłumaczę, wiele czasu spędzamy se sobą, a to czasem nie wystarcza...
Również pozdrawiam :)
Bardzo ciekawy pomysł i niezwykłej treści list....córeczka wspaniałe wszystko pdebrala, wierze ze sie poprawi. :)
OdpowiedzUsuńOna ma gorący temperament, jest jednocześnie taka delikatna, wrażliwa. Widzę w Jej zachowaniu poprawę, czuję ulgę, że fortel się udał.
UsuńDobrze ,że to zniosła nieźle..a jeśli Twój plan da efekt-to tylko pogratulowac pomysłu.Pamietam jak w zeszłym roku moja córka(teraz tez 8-latka), nie znalazła prezentu, przybiegła do naszej sypialni zapłakana. Prezent oczywiście był, tylko w nogach łózka, ale w pokoju, przy zasłonietych żaluzjach(tych zewnętrznych)było tak ciemno,że nie zauwazyła.
OdpowiedzUsuńUdało się, nie jestem jednak pewna czy w innej sytuacji, taki list odniósłby tak dobry skutek... Ona doskonale wiedziała, że nie zasłużyła. To był naprawdę okropny rok, pod tym względem.
UsuńA my chroniąc się przed nieuzasadnionym oskarżeniem o "niesprawiedliwość" odpowiedzialność przerzuciliśmy na Mikołaja...
Twoja Córka była zapłakana bo spodziewała się prezentu, a gdy go nie zobaczyła, to rozczarowanie wzięło w górę (?) Też byłabym rozczarowana... Trzeba nieźle narozrabiać, by nie otrzymać prezentu ;)
Witaj, muszę powiedzieć, że pomysł bardzo odważny, przymierzam się do napisania też listu od Mikołaja do moich dzieci. Ciekawy blog pozdrawiam
OdpowiedzUsuń