Niespodziewany wyjazd w góry (Soszów)


Ale było fajnie!
To był całkowicie nie zaplanowany (albo zaplanowany ale na szybko), niedzielny wyjazd w góry w okolicach Wisły.
 Mieliśmy ten dzień spędzić w domu, ale prognoza pogody przyjemnie zaskoczyła (ciepło), szkoda było oczywiście zmarnować okazji. Ze względu na Przemka, miała być to krótsza trasa (nie udało się :), ostatecznie przeszliśmy o kilometr więcej niż poprzednio. Te 15 km, okazały się przyjemniejsze, obyło się bez masowania małych nóżek.
W porównaniu z Czantorią (o której pisałam Tutaj), trasa była ciekawsza, więcej mogliśmy zobaczyć, to głęboki las, to polana, to niespodzianka w postaci alpak, owiec, chat górskich, które mijaliśmy na zielonym szklaku. Martyna była jak to zwykle, niezwykle pobudzona (znalazła pod kamieniem kartę z poleceniem - ktoś bawił się w podchody podejrzewam, bo na drzewach, czy kamieniach widziałam namalowane kredą strzałki) , nie było mowy o spokojnym spacerze, energia wprost ją rozsadzała, aż trzeba było ją miejscami hamować.
Na takie trasy zawsze w plecaku mam jedzenie (głównie dla dzieci, tym razem była owsianka z owocami i orzechami) i wodę, herbatę. Kiedy podczas podróży nakarmię rodzinę, gdzieś tak w połowie trasy, nachodzi mnie myśl, ulga, że na sam koniec będziemy mogli zjeść coś, czego nie ugotuję :) Tak, może to śmieszne, ale jeżeli na 100 obiadów, 5 nie są zrobione przeze mnie, to wydaje mi się, że mogę odczuwać coś na kształt ulgi? :) Ja takową odczuwam.
Druga sprawa - jak już mówię o mnie - to, z radością przyjmuję, każdą możliwość wyjścia z domu, zmienienia tradycyjnych (dom) widoków, po pierwsze lubię się ruszać, a nie mam za wiele możliwości ku temu, bowiem wiele godzin spędzam przed biurkiem, moje ciało, które przestało być przez to, przyjemne dla mnie w odbiorze, jest mi wdzięczne za ten podjęty wysiłek.
Nie wyciągam rodziny na piesze wędrówki, po to by nie gotować i schudnąć. O tym w ogóle nie myślę, kiedy przecieramy szlaki, ale tak, takie myśli pojawiają się już na sam koniec... Teraz się z siebie śmieję, no cóż... te kompleksy :)
W tym roku, już na pewno nie pojedziemy w góry by wędrować, na pewno skoczymy na narty, Przemek już przebiera nóżkami z przejęciem, będę miała możliwość pokazania Wam, naszej ulubionej naleśnikarni i cukierni w Ustroniu.
Zdjęcia są przypadkowo zrobione i ułożone, chaotyczne, szkoda mi tych widoków, którym nie zrobiłam zdjęć, rozładował mi się telefon, a pod koniec dnia, pech chciał, słońce interesująco rzucało cienie na wzniesienia.
Widoki byłyby idealne na ilustracje.
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Ależ cudny rodzinny wypad. Przepiękne tereny. Taka wędrówka to prawdziwa radość i dla małych i dużych :) No i oczywiście wspomnienia wspólnych wypadów pozostaną na zawsze. Brzmi to może nieco patetycznie w mojej wypowiedzi, ale ja naprawdę z taką ogromną czułością wspominam wspólnie spędzany czas z moją córcią, gdy była nieduża. Teraz to już dorosła kobietka, chociaż dla mnie cały czas moja malutka córunia <3
    Pozdrawiam całą rodzinę serdecznie, Agness :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mieliśmy dużo radości. Myślę, że to nie brzmi patetycznie, jest dużo głosów, które mówią tak samo, wspomnienia są z takich chwil właśnie, przypadkowych. Moją rolą jako rodzica jest, zadbać, by tych chwil było jak najwięcej... Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Cudne zdjecia ;( ciesze sie ze dobrze sie bawiliscie :) to najwazniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam zdjęcia Twoich zaczytanych dzieciaczków. Dziś Martyna wygląda tak, jakby oprócz książki świat nie istniał.
    A wyprawa wspaniała, co widać na załączonych obrazkach. Bardzo lubię takie nieplanowane wcześniej wypady.
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było:) Zauważyłam w tym czytaniu to, że dla nas (ja i Przemek), było to takie normalne, że idzie w góry czytając...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Bardzo lubię podglądać relacje z podobnych wycieczek. Okolica piękna i daje się odczuć ten klimat i luz!
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj luzu, w ostatniej wyprawie mieliśmy sporo... :) Pozdrawiam!

      Usuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger