Trochę kuchni trochę malowania
Jakoś zawieruszył mi się ten post w roboczych, w konsekwencji aktualnie za oknem jesień w pełni a ja Wam tu macham latem :)
Z lipca dokładnie, bo wtedy właśnie malowałam nogi stołu w kuchni. Przy okazji przemalowałam krzesła.
Kiedyś pisałam Wam, że na te poddasze czekam, i doczekać się nie mogę.
Rzecz o małym remoncie
Naturalnie w tym temacie nic się nie zmieniło od tego czasu, więc by jakoś przetrwać, podejmuję co jakiś czas małe zmiany, przez chwilę pomyślałam, by nieco zwolnić (ale mi przeszło), bo ostatnio pomalowałam ściany w łazience, to myślałam, że mąż mój zejdzie... nie wiem, dlaczego w takim szoku był. Po pierwsze, powinien już się przyzwyczaić, po drugie... sorry ale nic złego nie ma w tym, by po 10 latach odświeżyć ściany. A ten za głowę się złapał z rozpaczy, że porządek burzę... Ale jak On się tak burzy, to we mnie się gotuje. I tak lata nam mijają.
Możecie się domyślić, jakie emocje były przy malowaniu stołu.
Przy okazji zmieniłam jego położenie i mimo, że kuchnia ta sama, wydaje się, że jest więcej miejsca
Tutaj możecie zobaczyć jak było dawniej
Kuchnia przed zmianami
Jak zauważyliście, to zmienił się nie tylko kolor stołu i krzeseł, ale i frontów. Poniosło mnie, przyznam. To nie koniec zmian jednak, pomaluję ściany, zasłonię okap, zmienię raz jeszcze fronty (bo w praktyce raczej sobie zaszkodziłam - ciężko zmyć zabrudzenia), może wytrzymam do generalnego remontu.
Ale wracając do sedna, bo widzę, że się rozgadałam... gdy ten stół odnowiony postawiłam nietypowo (dla mnie, dla nas, dla kuchni), tak przyjemnie mi się zrobiło, że zechciało mi się w tym miejscu. spędzić trochę czasu inaczej. Inaczej, czytaj: nie gotując, nie sprzątając.
Wzięłam się za rysowanie sowy, ale kiedy dotarło do mnie, że skończenie jej potrwa znacznie dłużej niż planowałam, przerzuciłam się na akwarele. Nie to, że narysowanie sowy mnie przerasta, choć oczywiście będzie to wyzwanie, ale bardzo chciałam Wam pokazać moje małe przemeblowanie, w praktyce wyszło jak wyszło ;) Sowa nadal nie skończona.
Więc na dole, pod zdjęciami kuchennymi, akwarelki przedstawiam.
Z lipca dokładnie, bo wtedy właśnie malowałam nogi stołu w kuchni. Przy okazji przemalowałam krzesła.
Kiedyś pisałam Wam, że na te poddasze czekam, i doczekać się nie mogę.
Rzecz o małym remoncie
Naturalnie w tym temacie nic się nie zmieniło od tego czasu, więc by jakoś przetrwać, podejmuję co jakiś czas małe zmiany, przez chwilę pomyślałam, by nieco zwolnić (ale mi przeszło), bo ostatnio pomalowałam ściany w łazience, to myślałam, że mąż mój zejdzie... nie wiem, dlaczego w takim szoku był. Po pierwsze, powinien już się przyzwyczaić, po drugie... sorry ale nic złego nie ma w tym, by po 10 latach odświeżyć ściany. A ten za głowę się złapał z rozpaczy, że porządek burzę... Ale jak On się tak burzy, to we mnie się gotuje. I tak lata nam mijają.
Możecie się domyślić, jakie emocje były przy malowaniu stołu.
Przy okazji zmieniłam jego położenie i mimo, że kuchnia ta sama, wydaje się, że jest więcej miejsca
Tutaj możecie zobaczyć jak było dawniej
Kuchnia przed zmianami
Jak zauważyliście, to zmienił się nie tylko kolor stołu i krzeseł, ale i frontów. Poniosło mnie, przyznam. To nie koniec zmian jednak, pomaluję ściany, zasłonię okap, zmienię raz jeszcze fronty (bo w praktyce raczej sobie zaszkodziłam - ciężko zmyć zabrudzenia), może wytrzymam do generalnego remontu.
Ale wracając do sedna, bo widzę, że się rozgadałam... gdy ten stół odnowiony postawiłam nietypowo (dla mnie, dla nas, dla kuchni), tak przyjemnie mi się zrobiło, że zechciało mi się w tym miejscu. spędzić trochę czasu inaczej. Inaczej, czytaj: nie gotując, nie sprzątając.
Wzięłam się za rysowanie sowy, ale kiedy dotarło do mnie, że skończenie jej potrwa znacznie dłużej niż planowałam, przerzuciłam się na akwarele. Nie to, że narysowanie sowy mnie przerasta, choć oczywiście będzie to wyzwanie, ale bardzo chciałam Wam pokazać moje małe przemeblowanie, w praktyce wyszło jak wyszło ;) Sowa nadal nie skończona.
Więc na dole, pod zdjęciami kuchennymi, akwarelki przedstawiam.
Owocowe akwarelki są piękne. Sowa też się wspaniale zapowiada.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w szarej filiżance (kubeczku). Cudo:)
Ja już nie czerpię przyjemności z moich remontowych działań. A jeszcze całkiem niedawno sprawiało mi to wielką frajdę. Cóż, starość nie radość...
Pozdrawiam:)
Jak tę sowę skończę, to przełom będzie :)
UsuńFiliżanka, ostatnio moja ulubiona, jest pojemna, przyjemnie śliska, drugi raz też bym ją kupiła, może tylko poczekałabym na jakąś promocję ;)
Tak sobie myślę... że gdybym miała zrobioną choć podstawę, to z czasem i mnie każde przeróbki by męczyły. Tutaj natomiast, od samego początku mieszkanie zrobione na szybko, większość, to "zapachajdziurki" robione na zasadzie improwizacji, ciągnie się to już latami.
Pozdrawiam :)
Przecudne to Twoje malowanie, po prostu przecudne i zdjęcia bajecznie zaaranżowane <3
OdpowiedzUsuńKubeczek i filiżanka bardzo mi się podobają :)
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Kuchnia ślicznie wygląda, ogólnie i w szczegółach - mnóstwo uroczych drobiazgów :). Ja zawsze chciałam mieć duży stół w kuchni, właśnie taki do spędzania przy nim czasu w najróżniejszy sposób. Niestety kuchnia trochę przyciasna, więc myślę o dużym remoncie ze zmianą funkcji pomieszczeń. To sobie wyobraź jak przerażony tą wizją jest mój mąż :). Jego świat zostanie wywrócony do góry nogami!
OdpowiedzUsuńObrazki cudowne, borówki i grucha - rewelacja! Ziemia w kosmosie też :).
Mnie interesują jeszcze szczegóły techniczne, nie kojarzę czy o tym pisałaś gdzieś wcześniej - czy możesz zdradzić jakiego papieru używasz do kredek akwarelowych i akwareli? Widzę tam jakiś szkicownik, myślałam o czymś takim ale mam obawy co do przydatności do kontaktu z wodą.
Już to widzę! :):):)
UsuńJeżeli to Twoje marzenie, to burz ściany. Wiem wiem, łatwo mówić, niektórych spraw nie da się przeskoczyć..
Ten kolaż malowałam na papierze Pop Draw firmy Koh-I- Noor, A3/30 180 g. Papier nie marszczył się pod wpływem wody. Jeżeli pamiętasz moje ilustracje do konkursu Biedronki, te pełne, to malowałam je na papierze 300 g firmy Hahnemuhle. Im grubsza grubość, tym lepiej. Jeżeli Masz zamiar robić pełną ilustrację, to im więcej gram, tym lepiej dla ilustracji, jeżeli coś drobniejszego, to szkoda papieru przede wszystkim pod względem ekonomicznym (grubszy papier jest droższy). Musisz sobie przetestować, jaki papier Tobie najbardziej odpowiada. Natomiast do kredek akwarelowych od 100 g (rzadko), po 180 g (częściej) aż do 250 g. Mam nadzieję, że pomogłam. Pozdrawiam :)
No właśnie do tej pory malowałam akwarelami na 300g, ale to dość drogie papiery, a ze mnie żadna artystka :). Teraz chcę poeksperymentować łączenie technik, z niewielkim tylko dodatkiem farb wodnych, więc trochę mi szkoda tych "porządnych" kartek, a z drugiej strony jak się źle dobierze materiały, to się człowiek może szybko zniechęcić :). Skoro Tobie te 180g nie marszczyło się, to spróbuję użyć coś podobnego. Dziękuję za poradę!
UsuńJeżeli Ty jesteś "żadna artystka" to ja tym bardziej jestem żadna :D
UsuńPoza tym, zamieniam słowo " grubsza grubość" na, na przykład "większa grubość"
Pozdrawiam! :)
uwielbiam Twoje malowanki, masz wielki talent!
OdpowiedzUsuń