Żegnajcie ciasta i ciasteczka, batoniki i inne słodkości cz.I

Musicie wiedzieć, że mój syn, uwielbia się przytulać i całować. Niezależnie od tego, czy śpi czy nie śpi. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Nawet podczas zajmującej zabawy, potrafi podejść i mnie wyściskać.
No więc tak... po raz kolejny przetransportował się w nocy, do mojego łóżka i obudziliśmy się razem... wróć... to On mnie obudził, a konkretnie, mała rączka nieustannie gładząca mnie pod koszulką.
Nie odzywam się, oczy mam zamknięte i czuję... TO głaskanie. Po kilku minutach odnoszę wrażenie, że jeszcze chwila a zedrze mi skórę, już miałam zwrócić uwagę, że chyba już dość mam, kiedy senny obraca się na bok, nie wypuszczając mnie ze swoich objęć,  mruczy:
- ... Jesteś taaaaaakaaa mięciutkaaaaa... pulchniutka. Ugniatam twój brzuszek jak ciasto...
...
Nożeszkurdeeeeeeę!!!!
Mam tego naprawdę dość!
Mam dość takich uwag, dość własnych słów, żeby wziąć się za siebie, co dzień odkładanych na  "od jutra". Prób podejmowanych i poległych.
Od dzisiaj biorę się za siebie. Ale tak na poważnie!
Od baaaaardzo dawna nie jem śmieciowego jedzenia, zupek w proszku, fiksów, konserw i niczego, co w puszce, tłustego mięsa, sosów zaprawianych mąką... jem dużo warzyw i owoców, fakt, czuję się zdrowsza (muszę jeszcze popracować nad spaniem, za mało go zdecydowanie, może pokonam w ten sposób zmęczenie, cienie pod oczami...) ale...
ale ja tak  bardzo lubię SŁODKIE
I mimo, że nie jem na ogół wafelków, batoników, chałw sklepowych, lodów, to zdarzają mi się chwile słabości... i ciągi, w które wpadam.  potrafię pochłonąć ogromne ilości ciast i ciastek i innych słodyczy, zrobionych przeze mnie.
FIT ciast i ciasteczek.
Jakbym sama sobie zgubę piekła i przyrządzała, na własne życzenie...
No ileż można podejmować prób, by zgubić kilka kilogramów?! Mam dość zakładania leginsów i spódnic na gumce!

A WIĘC...
Żegnajcie ciasta i ciasteczka, batoniki i inne cudowności.
Moje kochane.
Towarzyszyłyście mi przez moje dotychczasowe życie. Łączyłyście się ze mną w bólach, stresach i wszelkich trudach.
Zawsze mogłam na was liczyć.
Nikt, tak jak wy nie mógł ukoić mnie w smutkach.
A pamiętacie moją dietę? Rano w południe, w porze obiadowej wieczorem? Ileż ja potrafiłam was wcisnąć...
Wprawdzie już dawno się z wami pożegnałam ale dziś chciałabym tak wiecie, oficjalnie... Pora odciąć pępowinkę, pójść swoją drogą.
Pora na samodzielność.
Nie żegnam się z wami osobiście -tak, unikam was, bo jeszcze boję się, że jesteście w stanie skruszyć mój pożegnalny głos - znam doskonale waszą siłę przebicia. Macie moc, nie powiem. Ale ja się nie dziwię, tyle lat razem! Tyle wspomnień przecież mamy.
Batoniku ciastko ciasteczko czekolado... nie zjem cię więcej! Darzę ciebie szczególnym sentymentem. Ty znasz wszystkie sekrety.
...Ale to były czasy! Ile ja ciebie potrafiłam zjeść, kilkanaście sztuk, cała tabliczka za jednym posiedzeniem? Bez uczucia mdłości. To dopiero była zabawa i przyjemność.
Ile żeście się w tym czasie wysłuchały, to wasze. Moje słodkości, pocieszajki.
No ale widzicie, czasy się zmieniają.
I NIE, nie zjem was dzisiaj obiecując sobie, że to już ostatni raz w tym tygodniu, w tym miesiącu, że od jutra nie zjem żadnego.
Dzisiaj koniec, definitywnie.
Dziś po raz kolejny podejmę próbę sławnych trzech dni bez cukru. Wierzę, że mi się uda!

Został ostatni kawałek mojego ciasta czekoladowego, zrobionego przeze mnie z okazji Dnia Czekolady... taka fit tarta (którą pochłonęłam niemal całą). Przemek chwycił za talerzyk, i już miał ukroić sobie widelczykiem kawałek, kiedy podnosi wzrok i pyta się mnie:
- Chcesz kawałek?
- Nie kochanie, możesz sobie wziąć - odpowiadam,
- Na pewno? - dopytuje się jeszcze,
- Tak, zjedz sobie
Bierze ostatek, kładzie go na talerzyk, robi to powoli, nie spieszy się, po czym odwraca się w moją stronę, kierując wzrok na mnie, cmoka z niezadowoleniem i mówi pouczającym tonem:
- Żebyś później mi nie jęczała...

UMIAR
... Daję sobie miesiąc, a potem wyskoczę na mój blog z moją figurką, jakakolwiek ona będzie. No lepszej motywacji nie znajdę... by czuć się lepiej.
Bo znośna figura to jedno, taki miły dodatek. Rzecz rozchodzi się o ZDROWIE, o które postanowiłam zawalczyć.
O nim - mam nadzieję - za miesiąc opowiem więcej.




21 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki, żeby Ci się udało 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję, że będą mi potrzebne, najtrudniej jest walczyć ze sobą...

      Usuń
  2. Kurczę, rozumiem, że dla zdrowia to Pani robi, bo wygląda Pani przepięknie! Wiem, że to może głupi komentarz, ale, my kobiety często za dużo od siebie wymagamy i żądamy. I katujemy się złymi myślami.
    pozdrawiam serdecznie
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak jest, jednak ja czuję, że powinnam coś zrobić dla siebie, by poczuć się lepiej...
      Ale to są sprawy wizualne, natomiast zawsze byłam wrażliwa na sygnały płynące z mojego organizmu, i po prostu wiem, że muszę, o siebie zadbać. Nadwaga zawsze jest niezdrowa.
      Również pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Jak to dziecko potrafi wpędzić mamę w kompleksy!!! Oczywiście żartuję. Nie wyglądasz na osobę, która musi odmawiać sobie nawet tzw. zdrowych słodyczy. Grunt to umiar we wszystkim. Życzę Ci jednak powodzenia i wytrwałości w obranej "smutnej, bezsłodyczowej drodze". Kurczę, chyba nie dałabym rady!
    Pozdrawiam serdecznie.
    Za maila dziękuję, odpisałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno usłyszałam dokładnie to samo od mojego synka. Ale ja już ciastek i słodyczy nie jadam. Nie piekę żadnych słodkości, nie kupuję i bardzo ale to bardzo rzadko coś słodkiego zjadam i waga ani drgnie. Postanowiłam ograniczyć produkty z glutenem. Mam niewiele ponad miesiąc do wakacji i do tego aby zmieścić się w letnio-wakacyjne ubrania. To trudne (nie jeść ulubionego chleba i bułek), ale myśl o Tobie odmawiającej sobie słodkości może mnie zmotywuje... Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż się uśmiecham do monitora ;)
    U mnie podobnie jakiś czas temu zrewolucjonizowałam nasz rodzinny jadłospis , ale ze słodyczy zrezygnowałam dopiero kilka tygodni temu. Pozwalam sobie jedynie na okazjonalne, domowe ciasto...no i znów zaczęłam ćwiczyć, za co najbardziej jest mi wdzięczny mój kręgosłup.
    Po rozmowie z trenerką daje sobie czas do grudnia, by popracować nad sylwetką. Niemniej jednak lubię siebie i uważam że tych kilka kilogramów nie zmieni mnie jako osoby.
    Piękna babka z Ciebie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydałaby mi się taka rozmowa z trenerką...
      I to wspaniale, że darzysz Siebie, tak mocnym uczuciem.
      Dawno nikt tak do mnie nie powiedział, dziękuję :):):)

      Usuń
  6. Ja te wszystkie ciasteczka, ciasta i smakołyki zamieniłam na czekoladę gorzką i daktyle i muszę powiedzieć, że nie chudnę :) Jeżdżę codziennie 20 km na rowerze i robię ok 6 km pieszo. W pracy jem zdrowe sałateczki. Mam też chwile słabości i chyba za dużo, bo waga nie spada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że to jest moje marzenie, wyjść z domu i bez obaw (z kim zostawić dzieci) pojeździć na rowerze, pójść na długi spacer ze sobą, wtedy, kiedy będę chciała, każdego dnia, jak takie moje życzenie... nie licząc się z czasem... Ach!
      Jako, że nie mam innej możliwości, postaram się ruszać razem z dziećmi. To chyba lepsze, niż narzekać, że nie mam jak wyjść? Czuję, że tak.
      Masz ode mnie buziaka, w podziękowaniu, bo poruszyłaś moje wspomnienia!

      Usuń
  7. Moim problemem sa hamulce. Ile razy powtarzalam sobie ze tylko jeden a konczylo sie na np. Calej paczce tofiffe... w zeszlym roku schudlam 5kg w 1.5miesiaca przez spacery (dziennie 5-8km) i diete - ostatni posilek bialkowy zeby podkrecic metabolizm np. 100g miesa z ogorkiem albo 2 jajka etc. Powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzę za Tobą: moim problemem są hamulce... :):):)
      A ten ostatni posiłek białkowy, to o której godzinie jadłaś?

      Usuń
  8. Ja też zaczynam pracować nad sobą, zawsze byłam chudzielcem o niesamowitej przemianie materii, więc raczej nie przejmowałam się ilością jedzenia, które pochłaniałam :D Aż tu nagle po tej zimie - oponka na brzuchu i tłuszczyk tu i tam.. Ups. To chyba mi przemiana materii zwolniła. No to domowa siłownia poszła w ruch, słodycze ograniczam (głównie w sumie dla zdrowia), ale wyrzec się nie potrafię :D Reasumując życzę Tobie (i sobie) wytrwałości w walce o sylwetkę (i tym samym zdrowie) :) PS. A Twój synek jest po prostu rozkoszny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Przemek to młody, pewny siebie, człowiek, który często zaskakuje mnie swoim postrzeganiem..
      Podobno przemiana materii zwalnia wraz z wiekiem (chyba, że nie :) Ja pozwoliłam, by kilogramy dopadły mnie podczas ciąż, w zasadzie nie walczyłam z tym w ogóle...
      Na razie wyrzekam się słodyczy, a potem je ograniczę, kiedy wrócą do łask. Na razie dla zdrowia, wyrzekam się ;)
      Powodzenia kochana, z Twoimi boczkami, niech znikną szybko :)

      Usuń
  9. Widzę,że się zgrałyśmy bo ja w zeszłym tygodniu również postanowiłam ograniczyć cukier. Nie jem słodkich jogurtów, staram się nie jeść słodyczy i nie podjadać między posiłkami. Do każdego posiłku zjadać warzywo a do śniadania owoc ;-) Z ruchem na razie ciężko, tylko spacery bo wieczorami nie chce mi się ani ćwiczyć ani jeździć na rowerze stacjonarnym, ech. No zobaczymy jak będzie. Życzę nam powodzenia! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty, Patrycja, zostałaś niedawno po raz kolejny Mamą, więc normalne, że musisz się oszczędzać w ruchu. Mnie nic nie tłumaczy :) Nawet to, że nie mam możliwości wyjść gdziekolwiek bez dzieci, jest wiele mam, które ćwiczą w domu, z maluchami pod pachą... No leniwa jestem, muszę się po prostu ruszyć. To jeżeli chodzi o ruch.
      Natomiast, jeżeli chodzi o słodycze, to zabawne, że się zgrałyśmy, może będziemy dla siebie motywacją?

      Usuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger