Bombki

Bombki

Ja tak króciutko bez zbędnych słów, zanim pochłonie mnie odkurzacz i kuchnia, składam  Wam serdeczne życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia. Spędźcie je w zdrowiu i atmosferze dla Was najmilszej.
Błogosławieństwa Bożego Wam życzę
;)











Dla dzieci kolejne

Dla dzieci kolejne

koszulki namalowałam, ale już nieco skromniejsze. Zachęcam Was do malowania na tkaninie, zakup farb do tkanin jest tak samo prosty jak zakup zwykłych farb akrylowych. Warto też przetestować samemu farby, przekonać się, które spełniają nasze wymagania, jednak lepiej to zrobić na osobnym rąbku tkaniny, ja tego ostatnio nie zrobiłam i trochę popsułam swoją pracę. Testowałam dwie rzeczy, podobno adresowane do tkanin. Jeżeli ktoś czuje się niepewnie, to przed malowaniem bezpośrednio na tkaninie, może poćwiczyć na kartce, a potem poszaleć na właściwym materiale. Wyprasowany malunek zostaje utrwalony i można go spokojnie prać. Ręcznie. Ale zdarzyło mi się przez przypadek, wyprać malowaną koszulkę w pralce, w 30 stopniach przeżyła, i tak wrzucam ją i piorę, teraz jest drugi sezon i widzę, ze farba w splocie tkaniny powoli zaczyna się łuszczyć. Z daleka tego w ogóle nie widać, ale jak człowiek się nachyli, dotknie to zobaczy... Więc jeżeli to jest malunek, który jest najpiękniejszy najważniejszy dla nas, lepiej prać ręcznie, koszulka na dłużej posłuży. 
Nie będę Wam jeszcze składać życzeń, bo mam nadzieję, że jeszcze się odwiedzimy, planuję pokazać jutro namalowane bombki. Są to ostatnie prace jakie poczyniłam w mojej 1,5 tygodniowej twórczości. A potem znikam, pogramy z dziećmi w gry, poukładamy w puzzle, zrobię im zajęcia plastyczne, poczytamy, będziemy spacerować i zajadać się pierniczkami ... albo kutią :)








Malowane

Malowane

Koszulki; adresatami wszystkich są dzieci, jak się uda na drugi rok postaram się namalować coś dla starszych. Sama jestem ciekawa jak taka koszulka będzie się prezentować na dorosłej sylwetce, pojawiła się też myśl, by dla mojej rodziny namalować te same koszulki, taki komplet, ciekawie by to wyglądało. Niech tylko kolejny rok będzie spędzony w zdrowiu, to ja już się postaram twórczo zrealizować. Obiecałam sobie, że nie dam się więcej pochłonąć gotowaniu, sprzątaniu, praniu i prasowaniu, nie mogę ograniczyć czasu spędzonego z dziećmi, nawet nie chcę, ale postaram się by ten czas był spędzony twórczo dla mnie. Może moje dzieci będą tworzyć przy mnie, razem ze mną? Pewnie sprzątania będę mieć dwa razy tyle, ale jak nie ma innego sposobu... ? Rok 2016 jest rokiem pełnego poświęcenia się rodzinie, i może niektórym to się nie spodoba, co napiszę, ale w cale nie czuję się szczęśliwsza. Dzieci nakarmione dobrze, bo czas na gotowanie miałam, ubrane też dobrze (bo czas na wybieranie dodatków też miałam), zawożone i przywożone (nie mówię w ogóle o byciu przy Nich w chorobie) wszędzie gdzie trzeba było, i tysięczne rozmowy, zabawy.... w domu wysprzątane (albo nie :), ciepły obiad na stole, mama dostępna na zawołanie. I gdzieś w tym wszystkim zabrakło czasu na realizację siebie. Trochę tego żalu było, bo bardzo chciałam coś stworzyć, w zasadzie cały rok "stracony" no ale... w ostatnim tygodniu coś ruszyło, potrzeba stworzenia prezentu dla bliskich pozwoliła mi na wykorzystanie sprawności rąk inaczej. Trochę się śmieję pod nosem, bo te moje twórcze wyzwolenie musiało mieć swoje konsekwencje. No nie ma komu sprzątać, gotować i dzieci jakieś takie same, i znowu słyszą, że mama nie ma czasu, tak jak słyszały przez cały czas istnienia mojej działalności. Nadal nie znalazłam rozwiązania by to wszystko razem pogodzić. Ale jedno jest pewne, i może to niektórym banalne się wyda, ale tak jak napisałam na początku pisania;  Niech tylko kolejny rok będzie spędzony w zdrowiu, to ja już się postaram twórczo zrealizować.







Tworzę

Tworzę

Jestem, choć może nie jestem. Twórczo jestem dopiero teraz, wcześniej mnie nie było, znaczy to, że nie tworzyłam. Okropne uczucie... nie tworzyć. Od tygodnia tworzę, i to tak jakbym się podnosiła, z siłą większą, z radością znoszę te wszystkie niedogodności, tak działa na mnie tworzenie.... gimnastyka umysłowa wespół z dłońmi, cudowne doznania.
Powstały pierniczki, takie zwykłe, niezwykłe. Próbowałam sił z koronką, i wyszło tak trochę średnio, używałam farby w tubce z końcówką precyzyjną... w praktyce okazała się w cale nie taka precyzyjna, choć może gdyby farba w środku była gęstsza to i końcówka by się uratowała z tą precyzyjnością, a tak, to się lała ta biel kiedy chciała, lubię mieć kontrolę w tworzeniu, malując tą konturówką, kontroli byłam pozbawiona. No ale dobrze, niech będzie, pierniczki są. A ja Was witam po tak dużej przerwie, obiecuję, że kolejny post pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Zapraszam :)






Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger