Poświątecznie
No i po świętach. Minęło. Kolejne przed nami.
Śniegu u nas nie było (przez trzy dni padał nieustannie deszcz) i nie ma, ale jest zimno. Kilka razy mróz pokrył białą - już miałam napisać pierzynką, ale cofam :) o pierzynce nie ma mowy, nie ma tak dobrze - cienką warstewką rośliny w ogrodzie i na polu, a ja uzmysłowiłam sobie, że przeoczyłam bardzo ważną czynność ogrodową... nie przykryłam roślin, tych, co najbardziej tego wymagały...
Teraz jak jest już po świętach, bardzo bym chciała już wiosnę... :)
Kolejny rok, zrezygnowałam z wielu rzeczy do robienia w przygotowaniach przedświątecznych, a mimo to, już przy końcówce, nie miałam gdzie rąk włożyć.
Trochę zmęczona jestem.
Święta spędziliśmy wspólnie, dzieci nie odstępowały mnie na krok. W sumie tak mogę powiedzieć o całym minionym roku, widzę, że w kolejnym niewiele się zmieni. Tak też jest dobrze.
Dużo czytałam, dużo malowałam swoje bazgroły, to samo mogę powiedzieć o Martynie i Przemku.
Przemek, jako większy przylepiec (Martynie wystarczy przytulanie i wysłuchiwanie ), towarzyszył mi nieustannie w kuchni, jak już widział, że biorę się za kuchenne czynności, biegł po fartuszek i jako pierwszy wyciągał z szafek, co potrzeba. Tak więc, mimo iż tego nie planowałam, w kuchni spędziłam mnóstwo czasu :)
Bawi mnie, kiedy mąż za każdym razem jak coś szuka w kuchni, potrzebuje pomocy 5 letniego syna, a jeszcze bardziej, kiedy tenże syn, radzi tacie odłożyć wziętą rzecz na miejsce...
Sądziłam, że nie będę miała co Wam pokazać, a okazuje się, że tych zdjęć jest całkiem sporo!
Muszę lecieć, obowiązki wzywają, dzisiaj mam dużo pracy przy biurku, jutro i pojutrze, ale postaram się w najbliższych dniach pokazać, co zmalowałam w czasie wolnego w święta.
Mam do Was prośbę.
Postanowiłam po latach, wrócić w wp na blogspota - związane jest to ze zmianami, jakie zamierzam dokonać na tym blogu, nie ma sensu płacić za adres, kiedy i tak ulegnie zmianie, liczyłam się z tym, że nagle przestanę być widoczna - zmienił się w ten sposób mój adres. Bardzo proszę, o ile Macie ochotę nadal mieć mnie w swoich obserwowanych, o zmianę adresu. Będziemy wtedy na bieżąco.
Pozdrawiam i do następnego!
Ależ ten młody POMOCNIK jest cudny!!! Jeden z 4 moich wnuków też jest zawsze chętny do pomocy. Zawsze kiedy do nas przychodzi, pyta: babcia, w cym ci pomóc?
OdpowiedzUsuńMój mąż do dziś "ginie" w boju, gdy stara się coś znaleźć. Czasami mnie to bawi, ale częściej wkurza.
Zaskakuje mnie to, że zamiast opadać z sił w okresie świątecznym, wcale nie czuję zmęczenia. Przygotowuję sporo jedzenia, porządek też w zakresie moich obowiązków. Oby jak najdłużej być w takiej świątecznej formie.
Zdjęcia, jak zwykle, CUUUDOWNE!
Adres bloga zapisałam.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję :)
UsuńWyobraziłam sobie Twojego wnuka, gdy podchodzi i rozbrajającymi oczkami, oferuje swoją pomoc...Jaki to musi być rozczulający widok!
Ach ci mężowie, mój dopiero 12 rok i nauczyć się nie może i jak pomyślę, że raczej już nie załapie...
Życzę aby taka forma trwała jak najdłużej! Bo domyślam się, że Jesteś opoką.
Pozdrawiam :)
Cześć :)
OdpowiedzUsuńWpadłam z rewizytą i... zostanę na dłużej.
Artystyczne dusze zawsze mnie nęcą :)
Wirtualne uściski i do kolejnego razu.
A witam!
UsuńMnie również nęcą :):):)
Piękne zdjęcia i fajne książki. Moja 3 letnia córeczka też pomaga swojemu tacie w szukaniu wszystkiego ;) I po świętach dziś rizebraliśmy choinkę. ale każdy koniec to początek... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKadry z tego posta działają na mnie uspokajająco.
OdpowiedzUsuń"śnieżna Siostra"...piękna opowieść i zachwycające ilustracje. Nie mogłam się oprzeć i Zosia znalazła tą książkę pod choinką :) :)
Ps.Przemek jest niesamowity!!! haha,a tą uwagą o odkładaniu rzeczy na miejsce rozbroiłaś mnie totalnie!!