Marzy mi się plakat do kuchni, z przepisem na rosół. Koniecznie malowany ręcznie, rękodzieło.
Marzy mi się od dawna.
Wiedziałam jak ma wyglądać ten plakat. Wszystko sobie w wyobraźni ułożyłam.
Tak się nawet fajnie złożyło, że od jakiegoś czasu obserwowałam pewną dziewczynę, blogerkę, która pięknie maluje. Okazało się, że mieszka w sąsiedniej wsi, taki zbieg okoliczności.Świat taki mały.
I już miałam w myślach, jak się poznajemy, może jakąś współpracę nawiążemy? Już widziałam, jak jej plakat wisi w mojej kuchni, jak ją zdobi...Zachwycałam, zresztą nadal zachwycam się jej pracami. Więc piszę do niej z pytaniem czy zechciałaby namalować dla mnie plakat z przepisem na rosół. Pewnie, zgadza się, z chęcią namaluje, jak ja dokładnie to widzę? Więc odpisuję jak chcę aby wyglądał. Nawiązała się rozmowa między nami, dziewczyna z chęcią namaluje, ale .... dziwi się, a niemal w szoku jest, że o to proszę, kiedy ja sama pięknie maluję....
I teraz tak.
Wielkie zdziwienie, zaskoczenie, myśl,czyżby mnie pomyliła z kimś? Jak to ja ładnie maluję? Jedynie przecież, co malowałam to pejzaże zimowe, na deskach, na koszulkach, nigdy nie robiłam szkicu warzyw i czegokolwiek w zasadzie, a ja do rosołu, takie właśnie potrzebuję. Przecież wyraźnie jej zaznaczyłam, że o takie mi chodzi, żeby było widać, że to szkic.
Nigdy nie robiłam, nie wiem czy potrafię, nie czuję się na siłach. A przecież ona takie rysunki właśnie robi, być może kiedyś też zacznę rysować, ale może kiedyś... bardzo chciałam mieć taki plakat już teraz. A nie za 10 lat, jak poczuję, że jestem sama wstanie... Więc pisze jej to wszystko, ale nie odpisała. Bardzo mi się przykro zrobiło. Tym bardziej, że znacznie później, wstawiła na instagramie, zdjęcie swojej nowej pracy, warzywa do kuchni z podpisem... mniej więcej... po co kupować u innych jak można namalować samemu?
Po co kupować u innych jak można samemu...?
Oczami rękodzielnika: by cieszyć oko cudzą twórczością, docenić.
Rękodziełem to trzeba się dzielić, brać też trzeba umieć. By relacja była między nami rękodzielnikami,jak my sami siebie wzajemnie cenić nie będziemy, kto to to zrobi?
Jak nie ma relacji to te rękodzieło jest martwe, bez życia. Ja bardzo bym chciała by ktoś, kiedy będę oferować do sprzedaży, to co stworzę, zobaczył, zachwycił się tak, by zechciał kupić. Jak mogę oczekiwać od kogoś by kupił moją rzecz, kiedy ja nie chcę kupować u innych?
To taka moja droga dojrzewania w twórczości.
W tej drodze chodzi właśnie o to, by cieszyć się pracami innych osób, by wyjść poza obręb swojej twórczości.
Powiem Wam coś ważnego. Zrzuciłam z siebie myśl, że nie kupię cudzej pracy, bo mogę sama zrobić. I czuję się lżejsza, szczęśliwsza. Ulgę czuję. Za każdym razem, jak otwieram paczkę, cieszę się, że mam w rękach, coś co stworzył ktoś inny. To jest piękne uczucie. Potrafię to docenić, bo wiem ile to kosztuje... i nie mam na myśli wyłącznie pieniędzy.
Bardzo bym chciała, żeby też ktoś, kto otworzy paczkę ode mnie, też był szczęśliwy, przez ten moment otwierania papieru, dotykania zawartości, planowania, co dalej.
Kwestia finansowa a prace innych wygląda u mnie tak:
Jak się zachwycę czyjąś pracą, jak jest na sprzedaż kupuję.
Jak mam mało pieniędzy, a zależy mi bardzo, to zbieram i kupuję.
Jak nie mam pieniędzy, nie kupuję.
Jak nie mam pieniędzy, a mogę zrobić sama, mam czas i chęci, nie kopiując tworzę sama.
Nie ma nic bardziej blokującego, pomijając środki finansowe, jak myśl, że mogę zrobić to sama. Naprawdę. Ileż to ja rzeczy chciałam zrobić własnymi rękoma! Bo na swoje nieszczęście - piszę to całkowicie świadomie - jestem z tych rękodzielniczek, co potrafią zrobić prawie wszystko. Uszyję? Uszyję. Zrobię kolczyki, bransoletkę, naszyjnik? Zrobię. Stworzę kartkę, album, zakładkę? Zrobię, a dlaczego nie? Jakiś stroik, wyrzeźbić coś, ozdobić, zaaranżować? Jasne, jak się postaram, to zrobię. To taki kamień u szyi, ciążący mi bardzo. Móc zrobić wiele, nie wyspecjalizować się w niczym.
A są rękodzielnicy, którzy właśnie się wyspecjalizowali w czymś i robią to świetnie! Myśl, że nie kupię u innego, bo mogę zrobić sama, zaoszczędzę przy okazji, była dla mnie blokująca. Od kilku lat "tworzyłam" zakładkę do książki, dla siebie. I dopiero niedawno, dojrzałam do tego, by ją kupić u innego twórcy, bo na razie nie ma nadziei, bym dla siebie stworzyła.
Myślę, że te zmiany we mnie zaczęły następować powoli, od momentu, kiedy moje prace zaczęły być moimi własnymi właśnie. Kiedy przestałam kopiować, wzorować się na czyjejś twórczości. Kiedy zaczęły się pojawiać moje projekty, moje własne, autorskie.
Autorskie projekty to jest siła.
Ja się nie boję, że plagiat jakiś popełnię, i ktoś mnie na tym przyłapie że ktoś mnie oskarży, że moje prace są bardzo podobne do czyiś... Uważam, że nie ma nic w złego w inspiracji, ale cała reszta powinna być już nasza własna.
Jest tyle twórczych osób, z pod których rąk powstają wspaniale rzeczy, uwielbiam oglądać ich prace, przeglądać blogi, czytać, co mają do napisania, zachwycać się. Bo to, co robią, jest piękne. Kto nie lubi patrzeć, na piękne rzeczy? Po to zakładamy blogi, by pokazać, pochwalić się. Pokazujemy jak coś zrobić, motywujemy... inną sprawą zostać zmotywowaną do zrobienia czegoś, pisząc skąd jest źródło pomysłu, a inną skopiować i napisać, że to nasze.
Ja nieustannie jestem inspirowana. Wszystkim. Waszą twórczością przede wszystkim.
Jeżeli wchodzę na czyjś blog, profil, i piszę w komentarzu, że to jest piękne, wspaniałe, to znaczy, że właśnie tak myślę. Kiedy nie myślę tak, nie piszę. A jak już wywlekłam temat, to jeszcze muszę jedno nadmienić: Czasem mam wrażenie, że te "Piękne!", "Wspaniałe", "Ale masz talent!", "Chciałbym mieć coś takiego, zazdroszczę"... naprawdę, chciałbyś? Na górze strony, jest link odprowadzający do sklepu, prowadzę działalność, odprowadzam podatki, zapraszam do sklepu. Będę zaszczycony, jeżeli zechcesz mieć coś mojego. Tylko, że w wielu komentarzach, te "Piękne", "Wspaniałe". .. to lekkie nadużycie, i to nie tylko u mnie, mam wrażenie, że na wielu blogach. Ile osób, które są tak bardzo zachwycone, kupiło by tą cudowną pracę, gdyby zaproponowano sprzedaż?Przypomina mi się sytuacja z przed kilkunastu lat, w programie "Idol", kiedy to "Artysta" powiedział, że ma "talent", bo mu wszyscy tak mówili, uwierzył. A nie powinien. Swoją drogą, bardzo smutna historia, widać było, że chłopakowi świat się zawalił.
Pamiętam jak szyłam laleczki tildy, jaka zachwycona byłam, że mi tak ładnie wychodzą, ludzie kupowali, gratulowali mi, że mam talent... a mnie coś uwierało w tym, kiedy słyszałam słowa zachwytu, ale nie wiedziałam, co... A teraz, kiedy tworzę swoje własne, nie wstydzę się zainspirować się czyjąś pracą, ponieważ moją głowę niemal rozsadzają własne pomysły, i to jest moja siła. Nadal coś uszyję z tildy, na luzie, wyłącznie na prezent. A dlaczego nie? Mam kilka książek Tone Finnanger, a tam jest wyraźnie napisane, że prace z tej książki można upowszechniać, dla siebie i na prezent. Nie na sprzedaż.... Stworzenie własnej laleczki, według własnego pomysłu daje więcej radości. I nie trzeba się bać, ze ktoś oskarży o plagiat. Jak toś stworzył autorską lalkę, to ta lalka jest inna. Nikt takiej nie będzie miał, i to naprawdę widać. Styl własny. Każdy z nas ma przecież inny styl, a on się uwidacznia przy wszystkich pracach.
Moje realizacje własnych projektów spowodowały, że stałam się otwarta na czyjąś twórczość. I paradoksalnie, kiedy zaczęłam realizować swoje własne pomysły, dodarło w końcu do mnie, że żadna ze mnie artystka. Też potrzebowałam do tego dojrzeć, by to zrozumieć. To nie znaczy, że nie chciałabym nią być. Ależ chcę, chcę bardzo. Pracuję nad tym. Każdym pociągnięciem pędzla, skrojeniem, uformowaniem.
Nie poświęcam swojego cennego czasu na kopiowanie, a na tworzenie. Autorskie pomysły sprawiły, że jestem pewna siebie, zaczęłam dostrzegać inne prace innych twórców, zechciałam cieszyć się nimi również.
I nie kupuję ich po to, by na ich podstawie stworzyć coś.
A może myśli tej pani od plakatu rosołu, wokół kopiowania też były...? Bo po cóż mi jej twórczość, kiedy sama mogę? Po co poprosiłam? Ja wiedziałam, po co, ale być może z jej strony, było zbyt wiele wątpliwości? A może jest inna odpowiedź, o której nie wiem. Są tak różne sytuacje w życiu przecież, nie sposób przewidzieć wszystkie.
Naprawdę ciężko ocenić, co kierowało jej postępowaniem, myśl moja, że może nie odczytała wiadomości, szybko znikła, kiedy okazało się, że wkrótce "odlubiła" mnie na Fb. Choć to też żadna wskazówka, bo Fb ma to do siebie, że sam odznacza, przynajmniej tak jest u mnie.
Plus tej całej sytuacji, jest taki, że zostałam zmotywowana do nauki malowania.
Nic się nie dzieje bez przyczyny, jak jest przyczyna, to skutek też musi być. Być może ta pani po to się pojawiła w moim świecie(niefortunna rozmowa miała miejsce w styczniu), by mnie ruszyć, do przodu popchać? By te moje postanowienie noworoczne się zrealizowało. Choć jedne. I raczej powinnam jej dziękować? :)
Mogłabym poszukać innej artystki, która mogłaby zrobić mi taki plakat, ale nagle przypomniałam sobie , że moim postanowieniem noworocznym będzie nauka rysunku, że zacznę więcej malować, więc jak się już otrząsnęłam z tego odrzucenia to wpadłam na pomysł, że sama naszkicuję przepis na rosół, trochę to potrwa, ale spróbuję, bo słuchajcie, uczę się! Nie chodzę na żadne kursy, niestety nie mam takiej możliwości, więc uczę się sama. Niedługo pokażę Wam moje ćwiczenia. Mam nadzieję, że będziecie się zachwycać razem ze mną :)
Pracami Innych też nadal się będę zachwycać, a jak będzie taka możliwość, to nawet kupię.
Te rysunki ze zdjęć pochodzą ze strony Merely Susan. Wspaniałe! A najbardziej przykuwająca jest informacja, że autorka jest bardzo młoda, nie ma jeszcze 20 lat, a osiągnęła tak wiele. Prawdziwy talent! Ponieważ dorobek, jak na jej wiek, jest zdumiewający. Dodatkowo jest zaradna, wie jak wykorzystać swoje zdolności. Już widzę Jej rozmowę kwalifikacyjną na studia.... Wszystkie ilustracje można zobaczyć
Tutaj i na instagramie
Tutaj