Potrawka

Potrawka



W zasadzie ta Potrawka powinna nazywać się inaczej, bo powstała z potrzeby chwili, kiedy w lodówce niemal pusto, do sklepu na szybkie zakupy też za późno, a dzieci jak te ptaszki w gnieździe dzióbki rozwarte ... więc niech będzie Potrawka, brzmi lepiej  niż Biedak czy Ostatek. I tak całkiem przez przypadek stworzyłam obiad.
Myślę, że jak każda Mama, która spędza swoje w kuchni, doświadczam chwile, w których nie wiem, co na obiad zrobić, choć lodówka i spiżarka zapełniona albo jest tak, że otwieram lodówkę, a tam żarówkę widać, kilka zaledwie warzywek i pomysł nagle i Wiem ... już co będzie, jeszcze tylko na szybko wyskoczyć do ogródka po szpinak a potem zadowolenie, że niby nic, a jak wyszło! I refleksja: jak się w tej lodówce wydaje, ze pusto a jest jakieś warzywo, to jednak w tej lodówce jest Dużo.

Potrawka

  • Młoda cukinia
  • Duża garść szpinaku
  • 12 pieczarek
  • Duża cebula
  • 2 pomidory
  • Dowolne kiełki
  • Sól, pieprz, szczypta kozieradki, łyżeczka słodkiej papryki
  • Płatki drożdżowe nieaktywne*
  • Olej kokosowy
Na rozgrzanym oleju zeszklić drobno posiekaną cebulę, kiedy lekko zbrązowieje, dodać pokrojone pieczarki, smażyć aż zmiękną. Następnie dodać szpinak i pokrojoną w kostkę, albo talarki cukinie, mieszamy. Po 3 minutach dodać sól, pieprz, paprykę słodką, kozieradkę, mieszamy. Pozostawiamy pod przykryciem na małym ogniu, co jakiś czas aż zmiękną warzywa. Na sam koniec posypać płatkami drożdżowymi. 
Na talerzu dodać świeżo pokrojone pomidory, im jest ich więcej tym lepiej, posypać kiełkami.


* Taką Potrawkę dawniej posypałabym startym żółtym serem. Teraz taki ser zastępuję płatkami drożdżowymi nieaktywnymi, które nadają lekko serowy posmak. Stosuję je w kuchni niemal do wszystkiego. Dla vegan jest zamiennikiem mięsnego białka.
Płatki są produktem rolnictwa ekologicznego, uprawianym w ściśle chronionych warunkach na melasie buraczanej. 
Płatki drożdżowe nie fermentują, więc żadnych rewolucji w układzie pokarmowym nie będziemy mieć, natomiast zasilimy organizm witaminami z grupy B, kwasem foliowym , białkiem, potasem, magnezem, wapniem, cynkiem, chromem, fosforem, błonnikiem, kwasem asparaginowym.
Należy pamiętać, by płatki dodawać na sam koniec gotowania, ponieważ zbyt wysoka temperatura może zabić korzystne witaminy i minerały.
Młody czasem mi podjada płatki łyżeczką ze słoika, widać bardzo mu smakują bez niczego.
Płatki drożdżowe nieaktywne można kupić w sklepach ze zdrową żywnością, stacjonarnych lub internetowych. Jak Ktoś choruje na celiakię, na nietolerancję laktozy to warto szukać takich, które są jednocześnie bezglutenowe. Polecam płatki firmy Naturata

Pokrzywa

Pokrzywa



Jak myślę o pokrzywie to w głowie pojawiają mi się takie obrazy; 
... pełen aluminiowy gar z parującymi ziemniakami, niektóre w koszulkach, i rzucona na nie poszatkowana pokrzywa, Babcię Różę, która to wszystko ugniatała, dla kur. Zapach tego wszystkiego wyjątkowy, nietuzinkowy, nieziemski. Wieś, łąki, pastwiska, a na końcu zagroda dla kur, co tak dziobią tę pokrzywę. I nadziwić się nie mogłam, że nic je w tym przełyku nie parzyło. 
.... zielony garnek a w nim woda z zaparzonej pokrzywy i te wieczorne polewanie włosów, rytuał nad szeroką miską, woda ściekała na szyję, po brodzie... brrrr.... 
.... kolega, który tak popisywał się przed nami, dziewczynami, że nieostrożny wpadł w pokrzywy, cały. Ten wrzask jego, nasz śmiech, choć żadna nie chciała być na jego miejscu... pokrzywy już przekwitały, miały na sobie białe kwiatuszki koraliki, to były ciepłe wakacje, polne drogi, kurz unoszący się nad nimi kiedy przejeżdżał traktor, albo pod oponami kiedy na rowerze wyścigi robiliśmy...

Teraz pokrzywa dla mnie to przede wszystkim napar, płukanka, sok, potrawy... 
Tak sobie pomyślałam, że przecież nie wszystkim dane było wychowywać się na wsi, nie dla wszystkich pokrzywa to tylko chwast... być może czyta moje słowa Ktoś, kto tak jak ja zapomniał o tej zieleninie na długie, długie lata. I ja teraz, tym postem przypominam. O młodej pokrzywie, zrywanej daleko od ulicy.
Mamy maj, a majowa pokrzywa (młoda, przed zakwitnięciem) ma tyle zalet, że długo by wymieniać. Nie będę tego robić rzecz jasna, ten wpis jest jedynie przypominająco poglądowy, skupię się jedynie na tych aspektach, które są dla mnie ważne. Na przykład:
Sok z pokrzywy jest idealny przy leczeniu anemii, jedna łyżeczka soku dziennie znacząco poprawi wyniki z morfologii, obniża też poziom cukru we krwi.
Ja piszę sok, ale ogólnie pokrzywę możemy dodawać do sałatek, omletów, past, do zup... itd. 
Z jednej wiązanki pokrzywy zrobiłam sok, przelałam do foremek i dałam do zamrażalnika. Zamrożony, będzie idealnym dodatkiem do zup, do soków w okresie jesienno zimowym, bo też pokrzywa wpływa na odporność organizmu.
 Susz z pokrzywy... susząc liście z drugiej wiązanki, myślałam o moich chorujących dzieciach, kichających w porze czapek i szalików. O pokrzywie mówi się też, że jest naturalnym antybiotykiem. Nie zaszkodzi przetestować.
A jak mowa o organizmie... jeszcze jedną ważną dla mnie właściwością pokrzywy jest jej działanie moczopędne, regularne picie herbatki z pokrzywy pomaga szybko pozbyć się nadmiaru wody z organizmu przez co możemy poczuć się lżej i szczuplej. Ja do herbaty z pokrzywy daję też liście mięty, jest ciekawiej. Należy jednak pamiętać, by nie suszyć na słońcu, albo nie sparzyć jej bo zbrązowieją liście a brązowe liście pokrzywy są bezwartościowe. Więc na przykład polecam pokrzywę zbierać do koszyczka na pewno nie do reklamówki.
Pokrzywa w jadłospisie.... trzecia wiązanka przeznaczona została na natychmiastową konsumpcję. Zrobiłam omlet, w planach mam też ciasto, ciasteczka. Przepisów dań z pokrzywy w internecie, jest naprawdę sporo. Warto się skusić.
Pokrzywa kosmetyk ... tak się zastanawiam, czy jest ktoś, kto nie słyszał o płukance do włosów z pokrzywy, o szamponie, o odżywce do włosów? Ale nie tylko włosy zyskują na pokrzywie, chwast ten stosuje się też do kremów, maseczek...

A jak by Ktoś chciał więcej poczytać, to polecam książkę  Pokrzywa. Nadzwyczajny lek, widziałam też na Allegro
Niecałe 2 lata temu, również o majowej porze pisałam o soku z pędów sosny, na przeziębienie, jeżeli Ktoś jest zainteresowany zapraszam Tutaj

Rodzeństwo

Rodzeństwo

U nas, mniej więcej wygląda to tak:
- Przemeeeeeekkkkk!!!! - ciszę w domu przerywa wrzask Martyny
- Martyyyyna - z naciskiem na "y", tonem pouczającym lekko niecierpliwym odpowiada Przemek - nie lubię Ciebie!
- Sam się nie lub!
- Nie możesz tak mówić!
- Bier się stąd! 
- Sama się bier!
Następuje cisza, a po niej:
Aaaaaaa!!!!! - płacz
Najpierw Przemka potem Martyny, rzadko odwrotnie, ale bywa.
Myślę sobie... zaczyna się - podnoszę oczy do nieba, napotykam sufit- nie wtrącaj się kobieto, niech se głowy pourywają ale nie wtrącaj się - myślę sobie, choć ciężko tak, bo płacz jednego i drugiego coraz donośniejszy... w którymś momencie popełniłam błąd... błąd wychowawczy jak nic. Tylko, w którym momencie?
Do moich uszu dociera - Powiem mamie! - i już wiem, że to spokojne krojenie warzyw do zupy, w uduchowionej atmosferze nie będą, kłótnia przenosi się do kuchni.
... jak jestem gdzieś z koleżankami czy podczas spaceru spotykam znajomych, to ich dzieci zawsze takie spokojne, stoją przy rodzicach, słuchają, nie słuchają ale czekają, a Te moje jak wiatr...
Największą gwiazdą to jest jednak Martyna, ogniki szaleństwa najbardziej świecą w Jej oczach.... jakiś czas temu spotkałyśmy Julkę, koleżankę Martyny... dziewczynka zdołała ledwo odwrócić głowę, moja w tym czasie kończyła kolejne kółko wokół niej, machając przy tym nogami, rękoma i językiem. Bez opamiętania. Widać, że koleżanka lekko oszołomiona była.
... Podnoszę wzrok z nad deski, patrzę na syna. Po policzkach spadają Mu wielkie grochy... musiała Nim nieźle potrząsnąć - myślę sobie - już miałam jakoś skomentować sytuację, ale nagle przypomniało mi się, że ostatnim razem, miałam okazję zobaczyć jak Młody spadł z krzesła i zrzucił całą winę na siostrę, choć widziałam, że nic nie zrobiła, stała tylko koło niego - więc znowu zaczynam kroić, z miski biorę umytą marchewkę, kroję w słupki - Noooo... misiaki... co tam? - pytam przeciągając głoski, lekko znudzonym tonem... kroję dalej... Młoda podkłada mi pod oczy palec:
- Zobacz! - zapłakana woła - zobacz co mi zrobił!
Patrzę, nie widzę, odchylam się nieco, bo jednak ten palec za szybko mi przed oczami się pojawił, patrzę... nadal nic nie widzę
- Nie widzę, gdzie? -pytam
- Tu! - zdenerwowałam Ją bardziej... nachylam się jeszcze raz, przypatruję się w miejsce, które wskazała... widzę jednak, taką półmilimetrową rankę... jak ukłucie igłą... A hałas taki był jakby jakieś zwierzę zarzynano, przez chwilę gorąco mi się zrobiło, ze strachu, że jakaś krzywda Im się stała, oko zranione, włosy z głowy wyrwane.... dzieciom krzywda się dzieje a ja sobie kroję zamiast ratować...
Taka ranka... choć bywało gorzej, kiedyś Młoda pokazała ponad przegubem swojej ręki, pełne uzębienie brata. On też bywał nieźle poharatany...
Kiedy badam palec Martyny, Przemek w tym czasie ściska swoje ramie i pokazuje mi, co siostra z nim robiła... szaleństwo.
Dobra, prostuję się, biorę oddech:
- Słuchajcie, emocje Was przerosły, proponuję abyście wyszli mi z tej kuchni poszli sobie gdzieśśśśś... gdzieś, gdzie będziecie mogli dojść miedzy sobą do porozumienia,  dobrym wyjściem jest też abyście się przeprosili, bo jednak nie wolno robić nikomu krzywdy... tak Przemek? - patrzę na syna, czekam aż kiwnie głową, że rozumie... kiwa spokojniejszy... patrzę na córkę, też kiwa, ale widać, że z chęcią powiedziałaby co innego, trudno... Idą.
Jestem sama w kuchni. Dopadają mnie myśli, że jednak mogłam tę sytuację lepiej rozwiązać, inaczej powiedzieć, mądrzej... Huk drzwi do pokoju Martyny przerywa moje myśli - Nie zbliżaj się do mnie! - słyszę przygłuszony nieco głos córki. Odchylam się, widzę jak Młody stoi jeszcze przed zamkniętymi drzwiami, zatrzasnęła Mu przed nosem... nagle płacz wielki, biegnie do swojego pokoju, oczami wyobraźni widzę, jak rzuca się na łóżko i płacze... słyszę odgłos miękkiego upadania na materac... Oooo - myślę sobie -  to już z górki, zaraz będą się przepraszać, i spokój na 2, 3 tygodnie, aż do następnego razu.
W każdym pokoju cisza, zdążyłam nastawić wodę na zupę, włożyłam wszystkie składniki, wzięłam się za mycie, kiedy słyszę pukanie do drzwi Martyny
- .... Martyna? - cichy, przepraszający głos
-....
- Martyna? - nie poddaje się
Drzwi się otwierają, Młoda rzuca Mu się w ramiona, przeprasza, więcej nie słyszę i nie widzę, bo zamknęli się w pokoju...

I mniej więcej wygląda to też tak:
Słyszę szuranie i głośne sapanie, Przemek ciągnie krzesełko ze swojego pokoju do pokoju siostry, udaje się. Potem biegnie z powrotem, słychać tupot szybko biegnących małych stópek, przekładanie książek z jednego miejsca w drugie, przebiera, wybiera te najciekawsze, biegnie z powrotem, z rękoma pełnymi książek. Na krzesełku obok Jej łóżka siada, poprawia Jej kołdrę jeszcze raz, otwiera książkę... czyta. A Ona leży chora, z gorączką, okładem na czole.... i słucha...
... Młody na rowerze za bardzo się rozpędził, źle wymierzył i upadł, Młoda podbiega do niego, rękawem swojej bluzki wyciera Mu łzy - Nie płacz - mówi - kochanie, Martynka zaraz Ci pomoże, zobacz - podnosi go z ziemi, otrzepuje piach ze spodni, rączki oczyszcza z drobnych kamyczków - widzisz, już dobrze... Musisz uważać, musisz być bardziej ostrożny, Martynka bardzo Cię kocha, wiesz? - i przytulają się do siebie, z całych sił, mocno.




Wolne

Wolne


Że też ja nie wpadłam wcześniej na pomysł by na swoim blogu pisać o czymś więcej niż tylko o tworzeniu, tyle zdjęć mi przepadło. Tyle zarchiwizowanych wspomnień.
Bo teraz jednak, przyznaję, na takie spacery biorę ze sobą aparat. Zdjęcia same się robią, nawet nie wiedziałam, że to takie łatwe.
W środę było już na tyle sucho, że wzięliśmy hulajnogi i ruszyliśmy w teren. Młody po raz pierwszy miał okazję pojeździć na nowej hulajnodze. Powiem Wam, że ulga niesamowita, z tą hulajnogą. Do tej pory była tylko jedna, Martyny, stara już jest, nieco zdezelowana, ale jeździ i ciągle był spór o nią i płacz, że Ten chce a Ta mu nie da, albo jak da to za krótko...
Jakoś zawsze wydawało mi się, że jest On za mały, że hulajnogi są dla większych dzieci, a jak zaczęłam szukać, to okazało się rzecz jasna, że jestem w błędzie.  Taki 3 latek spokojnie może jeździć, znacznie młodsze dzieci również.
Dla kogoś to może być oczywiste, dla mnie ta wiedza była nowością.
I jak nie widziałam do tej pory hulajnogi dla maluszków, tak w  pewnym momencie zaczęłam widzieć głównie takie. I wszystkie drogi prowadziły do tej trójkołowej. Naprawdę jest super. Zanim wyszliśmy z nią na spacer przez tydzień jeździł nią po pokojach, żadnego problemu z utrzymaniem równowagi, moje obawy, że będzie się przewracał rozwiały dość szybko, jak tylko zorientował się co i jak, szalał jak tylko mógł. W tej wersji Deluxe jest regulacja kierownicy, dla mnie to akurat na duży plus. 
Tak sobie myślę o tej cenie za nią, ciężko mi określić czy jest wysoka czy niska, ale myślę, że gdybym miała kupić ją raz jeszcze, zrobiłabym to. Akurat kupiłam ją w ciekawej promocji, więc cena za bardzo nie zabolała, gdybym musiała jednak to zbierałabym rok, jak trzeba by było. Myślę, że warto. 
Mam porównanie. Martyna jak jeździ swoją to Ją nieźle przetrzęsą dziury czy inne nierówności, musi się też więcej namachać nogą by rozwinąć prędkość a ta Przemkowa to jak wiatr, płynnie i szybko. I wstrząsy są łagodniejsze.
Hulajnoga dla syna to jeden z lepszych zakupów, kupiłam Tutaj
Jak Młodej rozpadnie się hulajnoga, ma obiecane Micro dla nastolatek, to będzie już zakup na naprawdę długie lata... i całkowicie cierpliwie, będę zbierała też dla siebie... bo w wyobraźni widzę, jak razem z dziećmi.... wiatr we włosach...
Kask Młodego to dziecięcy K2 Varsity
Dzieci co tydzień mają zajęcia na basenie, ostatnio wracając z nich na szybko odwiedziliśmy sklep sportowy. Martynka niedługo wyjeżdża na obóz sportowy, więc musieliśmy dokonać parę zakupów. Teraz są tam dość ciekawe wyprzedaże, mają sklep internetowy Sklep Martes Sport  Nie wszystko, co mają na stronie jest w sklepie i na odwrót.
Martynki kurtka: miała do wyboru Taką całkiem ciekawie się w niej reprezentowała, ale wybrała ku mojemu lekkiemu rozczarowaniu , oczywiście nie jest zła, w moich oczach te ciemniejsza lepiej na niej wyglądała jednak moja córka zaczyna mieć swój gust... to jest oczywiście coś, z czego się naprawdę cieszę.
Moja kurtka Tutajpewnie zauważyliście, że jestem dość niską osóbką, ja swoją kupowałam na rozmiar 158 cm... w dziale dziecięcym...
Takie geny.

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger