Ale zanim napiszę słów kilka o naszej ostatniej niedzielnej wycieczce, to chciałabym wspomnieć o pewnej książce. Mam ją od jakiegoś czasu i tak... hmmm...
Czy jest ktoś, kto nie zna mitologii Parandowskiego? Pamiętam większość mitów, bogów... pamiętam jak "tłukła" nam do głów nauczycielka z języka polskiego tego nieszczęsnego Prometeusza, biednego Ikara, strasznego Minotaura z jego labiryntami, co jakiś czas jakieś hasło w krzyżówce każe mi odświeżyć pamięć.
I ja się pytam: dlaczego... nie, inaczej: DLACZEGO nikt w szkole nie powiedział mi, że mamy swoich własnych bogów? Swoją własną mitologię?
Jedynie mimochodem coś tam wspomniane było, że w dawnych czasach ludzie do "jakiś tam bogów" modły składali dary, ofiary, i że z przyjęciem chrześcijaństwa zaczęły te wierzenia zanikać (wiedza podana w formie zawstydzającej raczej, ot... ciemny naród, nieoświecony)
... Mnie zastanawia, na czym polega wyższość mitologii Greków i Rzymian nad mitologią słowiańskich bogów? Dlaczego nic nie słyszałam o Drzewie Życia a Olimpie już tak? Te sławetne: cudze chwalicie a swego nie znacie...
Co z tym Halloween kiedy mamy swoje Dziady?
Czuję się dziwnie ze świadomością, że pierwszy raz o Welesie, Swarożycu, Utopcach i innych bóstwach dowiedziałam się czytając •Szeptuchę •Żercę •Przesilenie Katarzyny Miszczuk... znaczy się w tym roku
Od jakiegoś czasu w posiadaniu mamy Mitoligię, Przygody słowiańskich bogów (Melani Kapelusz), i nadziwić się nie mogę, dlaczego w szkołach o dawnych wierzeniach w formie mitologii nie uczą? Więcej nie mówią?
Do Chudowa wybieraliśmy się od kilku lat, jakoś nam po drodze nie było. Więc na prawdę nie wiem, jak to się stało, że wiatry popchały nas w tym kierunku, a decyzja o tym czy jechać, zajęła nam kilka sekund zaledwie :)
Kiedy przeprowadziłam się na Śląsk, na pytanie do rodziny męża, co tu jest ciekawego do zwiedzenia (bo na Dolnym Śląsku jest całe mnóstwo miejsc, które można zwiedzić, zobaczyć i niekoniecznie trzeba gdzieś jechać daleko, nie myślę też wyłącznie o zamkach, muzeach...), było wzruszenie ramion i jakieś niemrawe odpowiedzi... że jakiś zamek w Chudowie jest, to niedaleko... a tak to nic...
Po pierwsze: normalnie wstyd, że tyle lat obok ten zamek, a ja przez tyle lat go nie zobaczyłam na żywo.
Po drugie: po tylu latach mieszkania tutaj stwierdzam, że na Śląsku jest wiele miejsc, które można zwiedzić, trzeba podjąć jedynie inicjatywę... choć i tak stwierdzam, że na Dolnym Śląsku jest ładniej :)
Po trzecie...
Po trzecie: bardzo się zdziwiłam, kiedy w parku przylegającym do zamku w Chudowie, zobaczyłam oto takie obrazki...
Tak blisko mnie, a ja nie wiedziałam!
Najpierw zwróciłam uwagę na starodawne ule, które nadal są domem dla pszczół. Bardzo pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą aparatu. Wszystkie te zdjęcia, które widzicie były robione telefonem, a nim nie da się zrobić dobrego zbliżenia.
Na przeciwko uli po lewej stronie stoi... Skarbnik... i tu moment totalnego zdumienia. Bo to naprawdę dziwny zbieg okoliczności, kiedy na świeżo jeszcze, żyję bóstwami słowiańskimi, a tu za miedzą, ktoś postanowił dać im szansę. Czy gdzieś w Polsce są takie miejsca, będące hołdem wobec dawnych wierzeń?
Straszne są prawda? Zwłaszcza Strzyga.