Pożegnanie lata tej jesieni

Pożegnanie lata tej jesieni



Tak wyszło.
To miało być myk myk i zrobione. Takie moje malowane pożegnanie lata, zaczęłam pod koniec sierpnia, skończyłam w ubiegłym tygodniu. 
Najpierw były porzeczki czerwone, borówki, jeżyny, maliny, gruszki, jabłka, poziomki oraz arbuzy, wiśnie i czereśnie, które po narysowaniu okazały się niewystarczające, więc dodałam gałązki tui, wrzosu i aronii, a gdy tego też było mało, to inną drobnicę. 
Liczyłam ile tego wszystkiego jest, ale przy 400 elementach pomyliłam się, i zaniechałam ponownego liczenia.
Tą pracą miałam zakończyć lato, miały się znaleźć na niej wszystkie owoce, które namalowałam w tym roku. Ale w związku z tym, że nieco mnie poniosło, oglądacie lato, kiedy liście już z drzew opadają.
Piszę "miałam zakończyć", cofam wyrażenie, niech będzie: kończę lato witam jesień :)
I tylko mam nadzieję, że jesień nie będę żegnać, kiedy będziemy łamać się opłatkiem...



Trochę kuchni trochę malowania

Trochę kuchni trochę malowania

Jakoś zawieruszył mi się ten post w roboczych, w konsekwencji aktualnie za oknem jesień w pełni a ja Wam tu macham latem :)
Z lipca dokładnie, bo wtedy właśnie malowałam nogi stołu w kuchni. Przy okazji przemalowałam krzesła.
Kiedyś pisałam Wam, że na te poddasze czekam, i doczekać się nie mogę.
Rzecz o małym remoncie
Naturalnie w tym temacie nic się nie zmieniło od tego czasu, więc by jakoś przetrwać, podejmuję co jakiś czas małe zmiany, przez chwilę pomyślałam, by nieco zwolnić (ale mi przeszło), bo ostatnio pomalowałam ściany w łazience, to myślałam, że mąż mój zejdzie... nie wiem, dlaczego w takim szoku był. Po pierwsze, powinien już się przyzwyczaić, po drugie... sorry ale nic złego nie ma w tym, by po 10 latach odświeżyć ściany. A ten za głowę się złapał z rozpaczy, że porządek burzę... Ale jak On się tak burzy, to we mnie się gotuje. I tak lata nam mijają.
Możecie się domyślić, jakie emocje były przy malowaniu stołu.
Przy okazji zmieniłam jego położenie i mimo, że kuchnia ta sama, wydaje się, że jest więcej miejsca
Tutaj możecie zobaczyć jak było dawniej
Kuchnia przed zmianami
Jak zauważyliście, to zmienił się nie tylko kolor stołu i krzeseł, ale i frontów. Poniosło mnie, przyznam. To nie koniec zmian jednak, pomaluję ściany, zasłonię okap, zmienię raz jeszcze fronty (bo w praktyce raczej sobie zaszkodziłam - ciężko zmyć zabrudzenia), może wytrzymam do generalnego remontu.
Ale wracając do sedna, bo widzę, że się rozgadałam... gdy ten stół odnowiony postawiłam nietypowo (dla mnie, dla nas, dla kuchni), tak przyjemnie mi się zrobiło, że zechciało mi się w tym miejscu. spędzić trochę czasu inaczej. Inaczej, czytaj: nie gotując, nie sprzątając.
Wzięłam się za rysowanie sowy, ale kiedy dotarło do mnie, że skończenie jej potrwa znacznie dłużej niż planowałam, przerzuciłam się na akwarele. Nie to, że narysowanie sowy mnie przerasta, choć oczywiście będzie to wyzwanie, ale bardzo chciałam Wam pokazać moje małe przemeblowanie, w praktyce wyszło jak wyszło ;) Sowa nadal nie skończona.
Więc na dole, pod zdjęciami kuchennymi, akwarelki przedstawiam.




Święto dyni w Chudowie

Święto dyni w Chudowie

Ale zanim napiszę słów kilka o naszej ostatniej niedzielnej wycieczce, to chciałabym wspomnieć o pewnej książce. Mam ją od jakiegoś czasu i tak... hmmm...
Czy jest ktoś, kto nie zna mitologii Parandowskiego? Pamiętam większość mitów, bogów... pamiętam jak "tłukła" nam do głów nauczycielka z języka polskiego tego nieszczęsnego Prometeusza, biednego Ikara, strasznego Minotaura z jego labiryntami, co jakiś czas jakieś hasło w krzyżówce każe mi odświeżyć pamięć.
I ja się pytam: dlaczego... nie, inaczej: DLACZEGO nikt w szkole nie powiedział mi, że mamy swoich własnych bogów? Swoją własną mitologię?
Jedynie mimochodem coś tam wspomniane było, że w dawnych czasach ludzie do "jakiś tam bogów" modły składali dary, ofiary, i że z przyjęciem chrześcijaństwa zaczęły te wierzenia zanikać (wiedza podana w formie zawstydzającej raczej, ot... ciemny naród, nieoświecony)
... Mnie zastanawia, na czym polega wyższość mitologii Greków i Rzymian nad mitologią słowiańskich bogów? Dlaczego nic nie słyszałam o Drzewie Życia a Olimpie już tak? Te sławetne: cudze chwalicie a swego nie znacie...
Co z tym Halloween kiedy mamy swoje Dziady?
 Czuję się dziwnie ze świadomością, że pierwszy raz o Welesie, Swarożycu, Utopcach i innych bóstwach dowiedziałam się czytając •Szeptuchę •Żercę •Przesilenie Katarzyny Miszczuk... znaczy się w tym roku 
Od jakiegoś czasu w posiadaniu mamy Mitoligię, Przygody słowiańskich bogów (Melani Kapelusz), i nadziwić się nie mogę, dlaczego w szkołach o dawnych wierzeniach w formie mitologii nie uczą? Więcej nie mówią?


Do Chudowa wybieraliśmy się od kilku lat, jakoś nam po drodze nie było. Więc na prawdę nie wiem, jak to się stało, że wiatry popchały nas w tym kierunku, a decyzja o tym czy jechać, zajęła nam kilka sekund zaledwie :)
Kiedy przeprowadziłam się na Śląsk, na pytanie do rodziny męża, co tu jest ciekawego do zwiedzenia (bo na Dolnym Śląsku jest całe mnóstwo miejsc, które można zwiedzić, zobaczyć i niekoniecznie trzeba gdzieś jechać daleko, nie myślę też wyłącznie o zamkach, muzeach...), było wzruszenie ramion i jakieś niemrawe odpowiedzi... że jakiś zamek w Chudowie jest, to niedaleko... a tak to nic...
Po pierwsze: normalnie wstyd, że tyle lat obok ten zamek, a ja przez tyle lat go nie zobaczyłam na żywo.
Po drugie: po tylu latach mieszkania tutaj stwierdzam, że na Śląsku jest wiele miejsc, które można zwiedzić, trzeba podjąć jedynie inicjatywę... choć i tak stwierdzam, że na Dolnym Śląsku jest ładniej :)
Po trzecie...


Po trzecie: bardzo się zdziwiłam, kiedy w parku przylegającym do zamku w Chudowie, zobaczyłam oto takie obrazki...
Tak blisko mnie,  a ja nie wiedziałam!
Najpierw zwróciłam uwagę na starodawne ule, które nadal są domem dla pszczół. Bardzo pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą aparatu. Wszystkie te zdjęcia, które widzicie były robione telefonem, a nim nie da się zrobić dobrego zbliżenia. 
Na przeciwko uli po lewej stronie stoi... Skarbnik... i tu moment totalnego zdumienia. Bo to naprawdę dziwny zbieg okoliczności, kiedy na świeżo jeszcze, żyję bóstwami słowiańskimi, a tu za miedzą, ktoś postanowił dać im szansę. Czy gdzieś w Polsce są takie miejsca, będące hołdem wobec dawnych wierzeń?

Straszne są prawda? Zwłaszcza Strzyga.







Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger