MAŁE RADOŚCI - spontaniczne czytanie na świeżym powietrzu

MAŁE RADOŚCI - spontaniczne czytanie na świeżym powietrzu


Ależ mamy piękną jesień tego roku! Wokół nas, z trzech stron, są lasy mieszane. Ich piękno dostrzegam dopiero kiedy jest jesień w pełni, kiedy każde drzewko i krzew barwi się na inny kolor, to wtedy ta różnorodność barw zapiera dech.
Wybierając się po Martynę do szkoły, pomyśleliśmy z Przemkiem, że zrobimy Jej niespodziankę, przy okazji sobie też; poczytamy książki w lesie.
W połowie drogi do szkoły jest wyznaczone miejsce na postój, jest tam ława, miejsce do siedzenia. W tym dniu było dodatkowo ciepło i słonecznie, choć słońce naturalnie zaszło zaraz po tym jak zaparkowałam auto i zaczęło świecić, kiedy wyjechałam z parkingu. I tylko ja to zauważyłam.  Dla dzieci nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Zdjęcia wyszły trochę mroczne, ale takie też mają swój klimat.
Po otwarciu drzwi zdążyłam tylko krzyknąć za nimi: "... Zaczekajcieeee...!" I już ich nie było.
Pozwoliłam im się wyszumieć, wyskakać, wykrzyczeć, dłonie wybrudzić (chusteczki awaryjne w schowku) spokojnie poszłam do auta, wyciągnęłam torby, zaniosłam do ławy, zaczęłam wyciągać i wyciągać... z termosu do kubków herbatę nalewać... a potem czytać sobie, dla siebie... sekundę mam wrażenie, bo te moje dzieci, mają wczepiony taki alarm, który uaktywnia się gdy zajmuję się sobą :) Jeszcze się nie zdarzyło by ich ten alarm zawiódł.
Tak się zastanawiam, czy Ich miłość do książek, to wrodzony dar? Czy nabyty, poprzez codzienny widok mamy, która w tych stronicach nieustannie wczytana...?
Martyna jak już wzięła książkę do ręki, to tak do końca niemal siedziała na tej ławce i czytała. Przyjemnie jest patrzeć na swoje dziecko czytające, pamiętam jak płakała kiedy poznawała alfabet i były pierwsze lekcje z czytania w szkole... że nie da rady, że nigdy się nie nauczy, pamiętam wszystkie godziny jakie obydwie poświęcałyśmy na naukę. W którymś momencie (który przeoczyłam) nastąpił przełom, po nim czyta, czyta i czyta. Łyka te książki jak jej mama.
Opiszę Wam pokrótce, co ze sobą wzięliśmy.
Są to książki nabyte z myślą o Przemku (choć raczej myślałam o sobie,przyznaję), bo moja Martyna czyta już inne, adresowane do starszych dzieci. Choć te Przemkowe przegląda z miłością wielką.

 Wspaniały Świat Samolotów, Wspaniały Świat Statków, Zamek Rycerski - książeczki przestrzenne, wyd. Welpol

Zapłaciłam za każdą niecałe 9 zł w pobliskim markecie, gdyby kosztowały kilka razy drożej, nie miałoby to znaczenia. Wzięłabym, zwłaszcza tę o samolotach i o zamku rycerskim, statek mogę zostawić Przemkowi. Resztę dla siebie :)
Poza interesującą ceną te książeczki są po prostu wspaniałe. Niezwykle pomysłowe, kolorowe, starannie wykonane. Są w formie pudełka, który przy otwieraniu ukazuje konstrukcję samolotu na przykład, na każdej stronie są podstawowe informacje; historia czyli pierwsze statki, samoloty, rodzaje tychże środków transportu a nawet wskazówki, jak na przykład żeglować, albo odlecieć samolotem... Zamek Rycerski, to taka mała książeczka z dużą ilością wiedzy. Atrakcyjna pod względem wizualnym to przede wszystkim, 7 pierwszych stron aż do ostatniej wieżyczki, są wycięte, ażurowe miejscami, dalej już normalne strony... jak dziecko będzie znało wszystkie wiadomości zawarte w tej książeczce, to będzie wiedziało dużo. Tak mogę określić ich zawartość, pod względem informacyjnym.

Gwiazdka z nieba, Przemysław Wechterowicz, Marcin Minor, wyd. Tadam

Okładka tej książki jest piękna. Zresztą wszystkie książki jakie mamy tego autora są wyjątkowe, ale ta jest... najlepsza ze wszystkich. W środku krótka opowieść o Orzesznicy i jej gwiazdce, opowieść do snu - moim zdaniem - mądra, jak większość tego autora) z przesłaniem... i ta okładka...


Jak Kalle rozprawił się z bykiem, Astrid Lindgren, Marie Tornqvist, wyd. Zakamarki

Kupiłam ją przy okazji innych książkowych zakupów, nie wiedziałam, co jest w środku, nie czytałam żadnych opinii. A jak już dotarła do mnie, jak ją wzięłam do ręki... ach! Dużo ciekawych książek ma te wydawnictwo, będę musiała Wam pokazać moje wybory na zbliżające się święta (te z białym puchem w około), mam już kilka książek, które kupowałam z myślą o tym okresie, w tajemnicy przed dziećmi, sporo książeczek jest właśnie z tego wydawnictwa... ale do rzeczy. Jak Kalle rozprawił się z bykiem to książka - o ile lubicie takie ilustracje - którą polecam Wam bardzo, machając rękoma i innymi kończynami. Tak jestem nią zauroczona. Każda strona ozdobiona jest piękną ilustracją, pomysłową, wydaje mi się, że to jedyna taka książka, którą widziałam tak wydaną. Każda strona przewrócona okraszona była moim westchnieniem zachwytu. Ja tę książkę kupiłam dla siebie.
Może zmarszczycie brwi, ale muszę Wam napisać, że jak moje dzieci będą duże i będą miały swoje rodziny, to nadal będę kupować książeczki dla dzieci, dla siebie. To znaczy dla wnuków :)


Rok w krainie Czarów, Maciej Szymanowicz, wyd. Nasza Księgarnia

Każdy miesiąc na dwóch stronach, książka obrazkowa nie ma tekstu, mamy podobną z tej serii "Rok w lesie".  Takie książki to świetna alternatywa dla tych, co jeszcze czytać nie umieją a lubią mówić. Ileż ten mój Przemek przy tej książce się nagada, ileż ma pomysłów! Ja chcę stronę przewrócić, by do następnego miesiąca dojść, to nie, musimy wrócić, i muszę wysłuchać, co dalej... I to nie jest tak, że ja dziecku czas nie poświęcam jak go potrzebuje, nie nie... tylko ja czasem też jak te dziecko przy tej książce, chcę oglądaaaać, nasycić się tymi zabawnymi postaciami, tymi kolorami, tą różnorodnością. To się nie da, muszę wysłuchać :)

 Niezwykłe przygody latającej myszy, Armstrong. Niezwykła mysia wyprawa na księżyc, Torben Kuhlmann, wyd. Wilga 

Te książki Przemek otrzymał od Św. Mikołaja w prezencie, miał wówczas niecałe 2 latka. Książki kupuję głównie przez internet, więc nie ma sposobności by dotknąć, przejrzeć , zdecydować. Zdarza mi się mieć pecha i dokonać złego wyboru książek dla dorosłych, ale dla dzieci powiem; mam dobre oko. Intuicyjnie wiem, że to będzie dobra pozycja. Rzadko się mylę. Z tymi wiedziałam już po okładce, że będą wspaniałe.
Tak tak, naśmiewam się z siebie, że taka specjalistka jestem ale... w mojej ocenie, to są jedne z tych książek dla dzieci, które mogą być też adresowane do dorosłego. Porządnie wydana, mocna twarda oprawa, szyta, ilustracje przerosły moje oczekiwania, niezwykłe.
Taka ciekawostka: Niezwykłe przygody latającej myszy to nie tylko debiut literacki autora, to jego praca dyplomowa. Na pewno zaliczył ją na 6+
I taka refleksja; ależ to jest niesamowite,  wyobraźcie sobie, młody człowiek, student na kierunku artystycznym, tworzy ilustracje do swojej pracy magisterskiej... a my ją oglądamy w postaci książki. Ilu autorów może się czymś takim pochwalić? Zawsze będą mnie zachwycać takie talenty.


Dom, który się przebudził, Martin Widmark, Emilia Dziubak, wydawnictwo Mamania 

O tej książce marzyłam od bardzo bardzo dawana. Kiedy zobaczyłam na blogu ilustratorki, Emilii Dziubak, informacje o nowej książce, która powstała przy współpracy z Martinem Widmarkiem. Jak zwykle zachwyciłam się ilustracjami, bolałam jedynie, że nie była dostępna w Polsce, wydana była w języku szwedzkim i w tym kraju cieszyła oko czytelników. Były głosy z prośbą o wydanie jej w naszym kraju, ale pani Emilia nie wiedziała, czy to się w ogóle stanie. Rok później.... patrzę w internetowym arosie na zapowiedzi... a tam.... :)
Okładka jest twarda, zaokrąglone brzegi, lekko postarzane, chropowata okładka, w fakturze przypomina mi starodawne książki, w środku śliskie strony. Dom, który się przebudził to krótka opowieść o Larsonie, na początku smutna - tu pojawiła się myśl, że to nie jest książka dla małych dzieci, dla dzieci starszych bardziej, choć kołacze się też myśl, że jest bardziej dla nas dorosłych -  a potem jest nadzieja... to książka z przesłaniem, wydaje się, ze każdy może z niej wyciągnąć swojego.




  
Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger