Niewystarczająca ilość książek



Mam takie małe przyzwyczajenie. Mianowicie już tak mam, że jak gdzieś wychodzę to zawsze do torebki wkładam książkę. Czuję się wtedy spokojniejsza. Lubię te uczucie, kiedy niespodziewanie mam okienko, w którym nie wiadomo co robić.
Lubię robić coś zawsze, nie jest mi dobrze z bezczynnością. Za każdym razem, gdy uda mi się czas wolny zagospodarować z książką, to jakbym los na loterii wygrała :) Takie mam odczucie. Wiem, że nie jestem jedyna, ktoś może zamiast książki dopisać szydełko na przykład, szkicownik...Wszystko, byleby nie telefon czy tam co innego, co promieniuje.
Ja już kiedyś o tym pisałam... o Tutaj
Co jakiś czas słyszę tekst typu, że my ludzie, coraz mniej czytamy. Słysząc te słowa, uśmiecham się pod nosem, bo ja mam wrażenie, że ludzi czytających jest całe mnóstwo! A to dlatego, że nimi się otaczam po prostu, w sposób naturalny i nie przymuszony.
A te moje otoczenie, to dzieci, które wydaje się, nie mają wyboru i...
Moje najbliższe otoczenie (to znaczy, te w realnym życiu)  nie czyta. Trzyma telefon w ręku. Albo nic nie robi.
Jak trzeci raz z rzędu dałam X na urodziny książkę, usłyszałam, że czwartej już nie chce :):):), "... bo kiedy ma czas by to wszystko przeczytać?" Oczywiście przestałam. Kupuję kosmetyki czy co innego.
Na pytanie męża, co bym chciała dostać na urodziny, odpowiadam, że książkę naturalnie. Na to usłyszałam, że "tylko nie książkę, masz ich za dużo" ... i nie, nie żartował.
Jak można mieć za dużo książek? Książek to się ma niewystarczająco...
Aż dotarło do mnie, że w moim otoczeniu, nikt nie czyta książek! Nikt o nich nie rozmawia, nie przeżywa, nie poleca.
To ja żyję w swoim własnym świecie.
Czasy się zmieniły, czuję się w miejscu publicznym jak dinozaur z książką w dłoni.
No ale, wkładam ją do torebki czy do torby i mam ją, bo przy niej czuję się pewniej.
Rozmyślam, jakby tu poszerzyć niewystarczającą ilość książek... jakiś nowy regał? Nowy karton?

15 komentarzy:

  1. ja ciągle czytam ksżki ...tylko w mieszkaniu już miejsca brak...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja ostatnio przeżyłam kilka miłych zaskoczeń w tym temacie. Nie dalej jak wczoraj, kiedy w pracy usłyszeliśmy, że Olga Tokarczuk dostała literackiego Nobla. Kilku osób w ogóle nie podejrzewałam, że jakiekolwiek książki czytają, a tu się okazało, że czytają, nawet taką Tokarczuk, która raczej nie pisze rzeczy lekkich, łatwych i przyjemnych. I się zrobiła niespodziewanie całkiem merytoryczna dyskusja o literaturze. Miałam też przez wiele lat stałego kontrahenta, który był prostym człowiekiem, po jakiejś zawodówce, miał owszem mały biznesik, ale głównie polem się zajmował i tak za bardzo to nie było o czym z nim pogadać. I dopiero jak przyszedł się pożegnać w związku z emeryturą i zamknięciem biznesu, to się rozgadał i wyszło na jaw, że jest pasjonatem gór i czyta wszystko, co z górami jest związane. Byłam w szoku, jak ogromną miał wiedzę i o górach i o literaturze, szczególnie tej z górami w tle. Tak więc dzisiaj nie oceniam ludzi tylko po tym, że widuję ich ciągle z telefonami w ręku. Całkiem możliwe, że w zaciszu domowym godzinami czytają książki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo bym chciała doznać takiej przyjemności odkrycia ciekawej osobowości. Jest to niezwykle budujące i rzecz jasna, pouczające.
      Nie oceniam. Pisałam o czymś zupełnie innym, poruszyłam temat mojego otoczenia, które znam, z którym żyję na co dzień, wiem o ich zainteresowaniach albo ich braku. Wiem, że nie czytają, niektórzy też nie mają w ogóle żadnych zainteresowań, żyją dzień po dniu, w marazmie, na plotkach i obgadywaniu. Nie ma możliwości utrzymania w rozmowie jakiegokolwiek interesującego tematu.
      Bardzo przydałoby mi się przeżyć kilka miłych zaskoczeń.

      Usuń
    2. O tym ocenianiu to nie był zarzut wobec Ciebie, miałam tylko na myśli, że pozory czasem, a nawet często, mylą. Przeżyłam naprawdę wiele takich pozytywnych zaskoczeń - nie tylko związanych z czytaniem książek, ale w ogóle dotyczących ludzi, którzy na pozór wydają się nieciekawi, nawet niedouczeni, "nieogarnięci". Dlatego warto rozmawiać, można się wiele dowiedzieć i czasem nawet nauczyć :).

      Usuń
    3. W rozmawianiu przez internet, brakuje mi miejsca na mimikę, gesty, które są nieodzowne... one tak idealnie dopowiadają... mam podobne zdanie, lubię kontakty z ludźmi, poznałam wielu w swoim życiu, bo bardzo lubię rozmawiać :) W sumie jak tak teraz piszę, to tęsknię za czasami, za poznawaniem niemal codziennie nowych historii...
      Ludzie pozytywni są bardzo interesujący i pisząc to mam na myśli, każdego, od niedouczonego aż po profesora, że tak to ujmę. Lubię poznawać ich historie, dowiadywać się o ich planach, marzeniach, o ich codzienności... Niedawno na instagramie opowiadałam, że nawiązałam kontakt z ciekawymi ludźmi, jedną z nich była zupełnie mi nie znana, pani Gabrysia, emerytka, pomogłam Jej rozsupłać kalosze w Biedronce, szukała osób z nożyczkami :) Tak fascynująco opowiadała o swoim "zwykłym" życiu, że nie sposób jej zapomnieć, są osoby, które zwracają swoją uwagę już samym wyglądem, a w rozmowie działają przytłaczająco, sennie... i na odwrót. Może innym, ja też taka się wydaję, może to wszystko zależy od dnia -oh! Czuję, że nie uda mi się wyczerpać tematu, mieć poczucie, ze dokładnie wyjaśniłam swoje myśli :) - ... ja po prostu czuję, że nie pasuję do środowiska, w którym mieszkam. Nie chcę też nikogo przy tym obrażać, każdy ma swoje historie.. Tak się po prostu czasem komuś układa, że trafia nie tam gdzie by chciał...

      Usuń
  3. Wbrew pozorom nie jest tak źle. Dużo osób gapiących się w telefon, czyta na nich książki. Sama mam taką rezerwową cyfrową, gdybym przypadkiem zapomniała włożyć do torebki analoga 😁. Tak, tak mam taki sam zwyczaj, jak Ty 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam napisać najczęściej, ale się poprawiam, widzę wyłącznie osoby, w mieście, w którym mieszkam (w kolejkach, przychodni, przy stoliku w kafejce itp.), które zapatrzone są w telefon i stukają bądź przewijają co rusz ("rozmawiając" z innymi osobami, wzrok nadal mają skupiony na telefonie), podejrzewam, że nie czytają jakiegoś ciekawego artykułu... zresztą, w tym poście, nie chodziło mi o jakąś nagonkę na nie czytających -każdy ma prawo do swojego - raczej o to, że zdałam sobie sprawę jakiś czas temu, że w moim otoczeniu nikt nie czyta, ani nie ma zainteresowań, nie wszyscy rzecz jasna, ale większość. I jest to dla mnie przygnębiające.
      A druga rzecz, miałam też na myśli, o faktycznej książce, którą można dotknąć, kartkować, czuć je zapach...
      To temat do dyskusji, nie sposób go w tym miejscu rozwinąć. Hmmm... A możesz mi napisać, co to za urządzenie cyfrowe, na którym czytasz książkę? Szukam porządnego sprzętu dla mojej Martyny i w sumie dla siebie też. Dla mnie to na razie czarna magia, pojęcia nie mam, jak to się używa, ale dużo osób zachwala, zwłaszcza te, które dużo czytają, a mają mało miejsca w domu, na kolejne tomy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. moja cyfrowa wersja siedzi w telefonie brr..., to naprawdę jest ostateczność, bo nie lubię czytać na telefonie. Też myślę o czytniku, bo ilość ścian na regały jest ograniczona :) nie mam jednak rozeznania. Wiem, że kuzynka korzysta z kindla i jest bardzo zadowolona, kupiła używanego, więc stosunek jakości do ceny był ok.

      Usuń
  4. Kocham książki i to od zawsze. Podobnie jak Ty, zabieram jakieś tomisko, gdy wiem, że przed załatwieniem sprawy trochę czasu będę musiała spędzić w "poczekalni". Mam też manię kupowania książek, ale regały nie są z gumy. Ostatnio całkiem poważnie myślę o zakupie czytnika książek elektronicznych. Wiele osób z mojego otoczenia bardzo chwali sobie takie rozwiązanie. Ponoć wyświetlacze takich czytników do złudzenia przypominają papier. Szkoda, że nie potrafią oddać zapachu.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wiele dobrego słyszałam na temat czytników i myślę, że sprawię sobie jakiś okaz. Na razie jako plus widzę, możliwość przechowywania setek książek, które nie zajmują miejsca. Rezygnować z kupowania książek i tak nie mam zamiaru, przy czym ograniczę si wyłącznie do perełek, pięknych w ilustracje, jeżeli chodzi o literaturę dziecięcą i inną, również wartościową (nawijamy ją dorosłą), do której się powraca, przywołuje. A reszta w czytniku.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Po przeprowadzce nasz księgozbiór nieco się uszczuplił. Część publikacji przekazałam do wiejskiej biblioteki.
    Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez książek.

    Znam to miejsce ze zdjęć. Dobrze znam! Pierwszy właściciel łowiska to znajomy weterynarz. Odwiedziłaś Kochana moje rodzinne górki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) A myślałaś o czytniku? Zastanawiam się nad taką opcją, waham się jeszcze...
      Byliśmy w Łomnicy :) Miejsce dość często przez nas odwiedzane za moich czasów panieńskich, szkoda, że się skomercjalizowało... Nie powiem, po 13 latach byłam nieco zdziwiona zmianami.

      Usuń
  6. Podzielam Twoją opinię. Nie ma czegoś takiego jak "za dużo książek"...,kochana...mąż obiecał że na poddaszu dorobi regały haha...bo trochę książek już w stosach/stosikach na podłodze leży...i zawsze czekam na Twoje polecenia...przecież wiesz :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinien zrobić, no! Ostatnio jak się widziałyśmy, była mowa przecież o tych książkach na podłodze, a to było dawno... :)
      Będzie kilka poleceń :)

      Usuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger