O MNIE - ZLEPEK OSOBISTYCH SŁÓW KILKANAŚCIE
Chciałam się Wam bliżej przedstawić, zastanawiałam się jak to zrobić, ale nic sensownego na myśl nie przyszło, tak więc powstał taki zlepek myśli o sobie, które pojawiały się podczas wykonywania różnych czynności w środku dnia. Zapisywanych na małych skrawkach papieru. Mam nadzieję, że sobie nie strzeliłam w kolano :)
Bardzo dużo mówię, choć jak na świecie pojawiła się moja Martyna i zaczęła mówić, pałeczkę przejęła po mnie.
Teraz rozumiem jak takie gadulstwo potrafi człowieka zamęczyć.
Jestem uparta jak osioł. I to nie jest tak, że rzucam słowo nieprzemyślane, nie nie. Jestem uparta jak osioł i mam kopyta, którymi się dość mocno zapieram.
Jak mówię do kogoś, że nie chcę, to znaczy, że nie chcę. Jak ktoś przekonuje mnie nadal, to tylko sprawia, że zapieram się bardziej.
Jak nie wiem, czy chcę, to mówię, że nie wiem.
Jak już coś robię, to muszę zrobić dobrze, inaczej sensu to nie ma.
Jestem dokładna w sprzątaniu, co jest zaletodwadą. I nie zasnę, kiedy będę świadoma, że ominęłam jakąś półkę. Muszę wstać i poprawić.
Jestem osobą, która nie wygląda na tyle ile ma lat. Jestem dzieckiem PRL-u ... nie Gimnazjum... Raz zdarzyło się, że koleżanka powiedziała, że to wszystko w moich oczach widać (wiek i wszystko inne). Ale chyba Jej się wydawało....
Nie wiem. Mam tylko jedno lustro w domu, w łazience. I zdarza mi się spojrzeć na siebie dopiero po kilku dniach
Kiedyś to, co mnie tak strasznie stresowało, doprowadzało do łez (nieadekwatny wygląd w stosunku do metryki) - bo pomimo, że kiedyś tam miałam zieloną książeczkę wnoszącą, że pełnoletnia jestem - to i tak musiałam ją pokazywać i udowadniać, że na tym zdjęciu ja to ja. Bo dochodził jeszcze wzrost, wszyscy myśleli, że jestem małą dziewczynką. Tak teraz przynosi mi to ogromną frajdę!
Jeżeli ludzie na sali powiedzą "Tak lub Nie", to prawdopodobieństwo, że powiem inaczej wynosi 99% i nie raz się na tym przejechałam.
Mimo wszystko, uczę się na popełnionych błędach.
Odkryłam na moim Instagramie, pewną zależność: kiedy pokazuję zdjęcie z moją osobą, spada oglądalność mojego profilu. Ludzie wolą oglądać zdjęcie garnuszka niż moją twarz.
Jestem blisko osiągnięcia sukcesu - zdarza mi się coraz częściej milczeć niż skomentować, kiedy ktoś wypowie coś co mi się nie podoba.
Zazwyczaj jestem świadoma siebie oraz tego, co mnie otacza (chyba, że nie)
Ciągle powtarzam sobie, że muszę o siebie bardziej dbać, ale wygląda na to, że mam inne priorytety.
Jestem fotogeniczna, ale w taki przewrotny sposób. Znaczy się, że niemal na każdym zdjęciu wyglądam inaczej.
Dostaję rumieńców jak oglądam zdjęcia pilotów F-16 podczas lotów (w masce i zaciągniętej osłonie hełmu, odkąd byłam dzieckiem, więc jest coś na rzeczy).
Jak widzę obraz średniowiecznego rycerza przyspiesza mi puls. Tak samo jak widzę zdjęcie mężczyzny napinającego łuk (tło i cała oprawa ma znaczenie :)
Jestem z tych, co nie stoją pod tylko wejdą na drzewo by zjeść czereśnie.
Umiem (umiałam) wysławiać się górnolotnie, w języku naukowym - był czas, kiedy na studiach prowadziłam dysputy z profesorami. Jakże ja to uwielbiałam! Język ten umarł (chyba) śmiercią naturalną odkąd Ktoś zaczął nazywać mnie Mamą.
Nie rozumiem werdyktu filmowego świata, który obdarował Oscarem film Moonlight.
Mam sylwetkę z tendencją do tycia. Oczywiście wariactwa nie ma, ale tu i tam ciągle mam za dużo. Po ciążach nie mogę wrócić do rozmiaru XS, co mnie bardzo dołuje, bo zanim zobaczyłam dwie kreski na teście, wymieniłam CAŁĄ swoją zawartość szafy, na wypaśne, szałowe ciuchy, których nie założyłam ani razu. Bo na drugi dzień, jak tylko dowiedziałam się, że będę Mamą zaczęło mnie przybywać.
Ciuchy (te wypaśne)nadal trzymam w szafie święcie wierząc, że jeszcze je założę.
Jestem naiwna.
Kocham słodkie;chałwę, batoniki, ciasteczka oblane czekoladą, makowce, wilgotne torciki.
Jestem niska i Podobno pyskata. Chaotyczna też jestem - ale z tą opinią się nie zgadzam :)
Zbieram ręczniki kuchenne, kubki, buty, papier toaletowy. Tego ostatniego mąż nie może zrozumieć najbardziej, uważa, że papier toaletowy służy tylko do jednego, a krzyk " Nie ruszaj tego papieru w śnieżynki!!! To na Boże Narodzenie! " uważa, za szaleństwo :)
Nie umiem jeździć wolno. Jak jadę wolno, czuję się dziwnie.
Nie umiem iść wolno, spokojnym miarowym krokiem, jak dama iść. Zazwyczaj szybciej nóżkami drepcę.
Jeżeli ktoś ma uderzyć w słup albo się przewrócić, bo się zapatrzył to na bank będę to ja.
Lubię sport; biegam, jeżdżę na rolkach, na łyżwach, na rowerze... chciałam napisać, ze jeżdżę konno, ale to nadal w sferze marzeń.
Zdarza się, że nie zauważę znajomej osoby, którą mijam.
Przeszkody mnie nie zatrzymują, jedynie spowalniają.
Lubię samotność gdy wiem, że w pobliżu są ludzie.
Lubię otaczać się pięknymi przedmiotami.
Lubię mieć uczucie spokojnego sumienia, lubię sobie myśleć, że nikt nie ma mi nic do zarzucenia.
Gryzę się bardzo, myśląc o moich wcześniejszych popełnionych błędach, zwłaszcza w stosunku do innych ludzi.
Nie umiem kłamać.
Jeżeli ktoś może się zmienić - ale tak totalnie - to ja jestem dobrym tego przykładem.
Kiedyś pewien adorator natychmiast przestał być moim adoratorem, jak wyznał mi, że kiedy wyjdę za niego za mąż, spali mi wszystkie książki, i do pola wyśle. Wyszłam za tego, który obiecał kupić mi ich więcej.
Mam pecha: wszystko to, co mi się bardzo bardzo podoba, kosztuje bardzo bardzo dużo. Mąż mówi, że pecha, w tym przypadku to ma On. Żartowniś...
Mam jedną wadę -już słyszę rubaszny śmiech Adama - no dobrze, mam ich trochę więcej. Ale umówmy się, że o wadach rozmawiać nie będziemy, chyba że potraktujemy je z przymrużeniem oka :)
Jestem w gorącej wodzie kąpana, choć we wrzątku to właściwsze określenie.
Mimo, że uważam siebie za osobę myślącą, to zdarza się być typową blondynką (ta z kawałów) i oczywiście sądzę, że tylko ja tak mam.
Bardzo dużo myślę, rozmyślam, analizuję, roztrząsam. W mojej głowie, nie pamiętam kiedy była cisza. Nawet teraz jak pisze, słyszę trzaski i rozładowywania. Uważam, że źle nie jest, bo lepiej myśleć niż nie myśleć. Choć u mnie to też tak... Dla przykładu, gdyby ktoś uznał moją wypowiedź za niezrozumiałą:
Jadę autem, w aucie tym nie ma nikogo, auto prowadzę sama. Prowadzę sama. I nagle patrzę przed siebie wystraszona, bo dotarł do mnie pewien fakt. Po plecach przechodzi dreszcz, robi mi się gorąco od stóp po koniuszki włosów, czuję w całym ciele przerażenie, które narasta z każdą sekundą, wypieki na twarzy coraz bardziej się pogłębiają: "O matko... matko jedyna.... Adam mnie zabije! Zgubiłam kluczyki od auta! Co ja teraz zrobię?! - ściskam roztrzęsiona mocniej kierownicę. Prawda dociera do mnie trochę później. A kluczyk w stacyjce jak neon świeci.
To odnośnie nie myślenia podczas myślenia.
Jestem Księżniczką, mieszkałam w Pałacu.
Cały czas mam wrażenie, że "Tylko ja tak mam" po czym okazuje się, że nie jestem jedyna.
Mam kilkanaście zabawnych historii, z moją osobą w roli głównej, które nadają się do opowiadania jako żart....
Kocham moje dzieci. I daję Im to, co sama nigdy nie miałam ani nie doświadczyłam.
Mam obniżone poczucie własnej wartości. Ciągle nie wierzę, że mi się uda.
Boję się otwartej przestrzeni, kiedy zbliża się burza.
Horrorów się boje, zwłaszcza tych na faktach.
Boję się jeździć windą. Wolę schody.
Unikam osób, które niczym się nie interesują - pozbawiają mnie energii i odcinają skrzydła. Sprawiają też, że chce mi się spać.
Marzę, cały czas marzę. Ciągnę sto srok za ogon. Uczę się nie wtrącać, nie odpowiadać nie pytana, nie wymądrzać się, nie narzekać. Chciałabym więcej milczeć, Wiecie... tak dostojnie. Jestem anty językowa, mój umysł jest totalnie nieprzystosowany do nauki języków, uczę się dwóch języków obcych już kilka lat a nadal nie osiągnęłam poziomu, z którego byłabym dumna.
Nie noszę długich paznokci, mam ciemną karnacje, która w zimie robi mi psikusa i rozjaśnia tylko twarz, latem wystarczy kilka minut bym znowu była brązowiutka, mam cienkie podatne włosy, gdy jest wilgoć w powietrzu kręcą mi się tak, że marzę, aby były proste jak drut. Mam zielone oczy, które gdy się wściekam robią się ciemniejsze, a gdy wpada w nie światło, żółcieją. I podobno wygląda to niesamowicie. Nie mam przebarwień skóry, wyprysków na twarzy, chyba, że przede mną ważne spotkanie to na 100% się pojawią.
Nie maluję się, rzadko korzystam z kosmetyków(choć pracuję nad tym, by to zmienić), u kosmetyczki byłam raz w życiu, ale marzy mi się by robić to częściej. Malować też bym się chciała, choć trochę.
Uwielbiam błyszczyki i różnego rodzaju bezbarwne pomadki do ust.
Noszę okulary (za dużo czytałam w ciemności), które skrzywiły mi nos.
Na nogi nie mam wytłumaczenia.
Na co dzień, podczas wykonywania wszelakich czynności, zajmuję się wymyślaniem przedziwnych historii, i rozwijam akcje, zwłaszcza miłosne, ponieważ mam zamiar kiedyś wydać książkę. Jest o czym pisać.
Mam Anioła Stróża.
Bardzo dużo mówię, choć jak na świecie pojawiła się moja Martyna i zaczęła mówić, pałeczkę przejęła po mnie.
Teraz rozumiem jak takie gadulstwo potrafi człowieka zamęczyć.
Jestem uparta jak osioł. I to nie jest tak, że rzucam słowo nieprzemyślane, nie nie. Jestem uparta jak osioł i mam kopyta, którymi się dość mocno zapieram.
Jak mówię do kogoś, że nie chcę, to znaczy, że nie chcę. Jak ktoś przekonuje mnie nadal, to tylko sprawia, że zapieram się bardziej.
Jak nie wiem, czy chcę, to mówię, że nie wiem.
Jak już coś robię, to muszę zrobić dobrze, inaczej sensu to nie ma.
Jestem dokładna w sprzątaniu, co jest zaletodwadą. I nie zasnę, kiedy będę świadoma, że ominęłam jakąś półkę. Muszę wstać i poprawić.
Jestem osobą, która nie wygląda na tyle ile ma lat. Jestem dzieckiem PRL-u ... nie Gimnazjum... Raz zdarzyło się, że koleżanka powiedziała, że to wszystko w moich oczach widać (wiek i wszystko inne). Ale chyba Jej się wydawało....
Nie wiem. Mam tylko jedno lustro w domu, w łazience. I zdarza mi się spojrzeć na siebie dopiero po kilku dniach
Kiedyś to, co mnie tak strasznie stresowało, doprowadzało do łez (nieadekwatny wygląd w stosunku do metryki) - bo pomimo, że kiedyś tam miałam zieloną książeczkę wnoszącą, że pełnoletnia jestem - to i tak musiałam ją pokazywać i udowadniać, że na tym zdjęciu ja to ja. Bo dochodził jeszcze wzrost, wszyscy myśleli, że jestem małą dziewczynką. Tak teraz przynosi mi to ogromną frajdę!
Jeżeli ludzie na sali powiedzą "Tak lub Nie", to prawdopodobieństwo, że powiem inaczej wynosi 99% i nie raz się na tym przejechałam.
Mimo wszystko, uczę się na popełnionych błędach.
Odkryłam na moim Instagramie, pewną zależność: kiedy pokazuję zdjęcie z moją osobą, spada oglądalność mojego profilu. Ludzie wolą oglądać zdjęcie garnuszka niż moją twarz.
Jestem blisko osiągnięcia sukcesu - zdarza mi się coraz częściej milczeć niż skomentować, kiedy ktoś wypowie coś co mi się nie podoba.
Zazwyczaj jestem świadoma siebie oraz tego, co mnie otacza (chyba, że nie)
Ciągle powtarzam sobie, że muszę o siebie bardziej dbać, ale wygląda na to, że mam inne priorytety.
Jestem fotogeniczna, ale w taki przewrotny sposób. Znaczy się, że niemal na każdym zdjęciu wyglądam inaczej.
Dostaję rumieńców jak oglądam zdjęcia pilotów F-16 podczas lotów (w masce i zaciągniętej osłonie hełmu, odkąd byłam dzieckiem, więc jest coś na rzeczy).
Jak widzę obraz średniowiecznego rycerza przyspiesza mi puls. Tak samo jak widzę zdjęcie mężczyzny napinającego łuk (tło i cała oprawa ma znaczenie :)
Jestem z tych, co nie stoją pod tylko wejdą na drzewo by zjeść czereśnie.
Umiem (umiałam) wysławiać się górnolotnie, w języku naukowym - był czas, kiedy na studiach prowadziłam dysputy z profesorami. Jakże ja to uwielbiałam! Język ten umarł (chyba) śmiercią naturalną odkąd Ktoś zaczął nazywać mnie Mamą.
Nie rozumiem werdyktu filmowego świata, który obdarował Oscarem film Moonlight.
Mam sylwetkę z tendencją do tycia. Oczywiście wariactwa nie ma, ale tu i tam ciągle mam za dużo. Po ciążach nie mogę wrócić do rozmiaru XS, co mnie bardzo dołuje, bo zanim zobaczyłam dwie kreski na teście, wymieniłam CAŁĄ swoją zawartość szafy, na wypaśne, szałowe ciuchy, których nie założyłam ani razu. Bo na drugi dzień, jak tylko dowiedziałam się, że będę Mamą zaczęło mnie przybywać.
Ciuchy (te wypaśne)nadal trzymam w szafie święcie wierząc, że jeszcze je założę.
Jestem naiwna.
Kocham słodkie;chałwę, batoniki, ciasteczka oblane czekoladą, makowce, wilgotne torciki.
Jestem niska i Podobno pyskata. Chaotyczna też jestem - ale z tą opinią się nie zgadzam :)
Zbieram ręczniki kuchenne, kubki, buty, papier toaletowy. Tego ostatniego mąż nie może zrozumieć najbardziej, uważa, że papier toaletowy służy tylko do jednego, a krzyk " Nie ruszaj tego papieru w śnieżynki!!! To na Boże Narodzenie! " uważa, za szaleństwo :)
Nie umiem jeździć wolno. Jak jadę wolno, czuję się dziwnie.
Nie umiem iść wolno, spokojnym miarowym krokiem, jak dama iść. Zazwyczaj szybciej nóżkami drepcę.
Jeżeli ktoś ma uderzyć w słup albo się przewrócić, bo się zapatrzył to na bank będę to ja.
Lubię sport; biegam, jeżdżę na rolkach, na łyżwach, na rowerze... chciałam napisać, ze jeżdżę konno, ale to nadal w sferze marzeń.
Zdarza się, że nie zauważę znajomej osoby, którą mijam.
Przeszkody mnie nie zatrzymują, jedynie spowalniają.
Lubię samotność gdy wiem, że w pobliżu są ludzie.
Lubię otaczać się pięknymi przedmiotami.
Lubię mieć uczucie spokojnego sumienia, lubię sobie myśleć, że nikt nie ma mi nic do zarzucenia.
Gryzę się bardzo, myśląc o moich wcześniejszych popełnionych błędach, zwłaszcza w stosunku do innych ludzi.
Nie umiem kłamać.
Jeżeli ktoś może się zmienić - ale tak totalnie - to ja jestem dobrym tego przykładem.
Kiedyś pewien adorator natychmiast przestał być moim adoratorem, jak wyznał mi, że kiedy wyjdę za niego za mąż, spali mi wszystkie książki, i do pola wyśle. Wyszłam za tego, który obiecał kupić mi ich więcej.
Mam pecha: wszystko to, co mi się bardzo bardzo podoba, kosztuje bardzo bardzo dużo. Mąż mówi, że pecha, w tym przypadku to ma On. Żartowniś...
Mam jedną wadę -już słyszę rubaszny śmiech Adama - no dobrze, mam ich trochę więcej. Ale umówmy się, że o wadach rozmawiać nie będziemy, chyba że potraktujemy je z przymrużeniem oka :)
Jestem w gorącej wodzie kąpana, choć we wrzątku to właściwsze określenie.
Mimo, że uważam siebie za osobę myślącą, to zdarza się być typową blondynką (ta z kawałów) i oczywiście sądzę, że tylko ja tak mam.
Bardzo dużo myślę, rozmyślam, analizuję, roztrząsam. W mojej głowie, nie pamiętam kiedy była cisza. Nawet teraz jak pisze, słyszę trzaski i rozładowywania. Uważam, że źle nie jest, bo lepiej myśleć niż nie myśleć. Choć u mnie to też tak... Dla przykładu, gdyby ktoś uznał moją wypowiedź za niezrozumiałą:
Jadę autem, w aucie tym nie ma nikogo, auto prowadzę sama. Prowadzę sama. I nagle patrzę przed siebie wystraszona, bo dotarł do mnie pewien fakt. Po plecach przechodzi dreszcz, robi mi się gorąco od stóp po koniuszki włosów, czuję w całym ciele przerażenie, które narasta z każdą sekundą, wypieki na twarzy coraz bardziej się pogłębiają: "O matko... matko jedyna.... Adam mnie zabije! Zgubiłam kluczyki od auta! Co ja teraz zrobię?! - ściskam roztrzęsiona mocniej kierownicę. Prawda dociera do mnie trochę później. A kluczyk w stacyjce jak neon świeci.
To odnośnie nie myślenia podczas myślenia.
Jestem Księżniczką, mieszkałam w Pałacu.
Cały czas mam wrażenie, że "Tylko ja tak mam" po czym okazuje się, że nie jestem jedyna.
Mam kilkanaście zabawnych historii, z moją osobą w roli głównej, które nadają się do opowiadania jako żart....
Kocham moje dzieci. I daję Im to, co sama nigdy nie miałam ani nie doświadczyłam.
Mam obniżone poczucie własnej wartości. Ciągle nie wierzę, że mi się uda.
Boję się otwartej przestrzeni, kiedy zbliża się burza.
Horrorów się boje, zwłaszcza tych na faktach.
Boję się jeździć windą. Wolę schody.
Unikam osób, które niczym się nie interesują - pozbawiają mnie energii i odcinają skrzydła. Sprawiają też, że chce mi się spać.
Marzę, cały czas marzę. Ciągnę sto srok za ogon. Uczę się nie wtrącać, nie odpowiadać nie pytana, nie wymądrzać się, nie narzekać. Chciałabym więcej milczeć, Wiecie... tak dostojnie. Jestem anty językowa, mój umysł jest totalnie nieprzystosowany do nauki języków, uczę się dwóch języków obcych już kilka lat a nadal nie osiągnęłam poziomu, z którego byłabym dumna.
Nie noszę długich paznokci, mam ciemną karnacje, która w zimie robi mi psikusa i rozjaśnia tylko twarz, latem wystarczy kilka minut bym znowu była brązowiutka, mam cienkie podatne włosy, gdy jest wilgoć w powietrzu kręcą mi się tak, że marzę, aby były proste jak drut. Mam zielone oczy, które gdy się wściekam robią się ciemniejsze, a gdy wpada w nie światło, żółcieją. I podobno wygląda to niesamowicie. Nie mam przebarwień skóry, wyprysków na twarzy, chyba, że przede mną ważne spotkanie to na 100% się pojawią.
Nie maluję się, rzadko korzystam z kosmetyków(choć pracuję nad tym, by to zmienić), u kosmetyczki byłam raz w życiu, ale marzy mi się by robić to częściej. Malować też bym się chciała, choć trochę.
Uwielbiam błyszczyki i różnego rodzaju bezbarwne pomadki do ust.
Noszę okulary (za dużo czytałam w ciemności), które skrzywiły mi nos.
Na nogi nie mam wytłumaczenia.
Na co dzień, podczas wykonywania wszelakich czynności, zajmuję się wymyślaniem przedziwnych historii, i rozwijam akcje, zwłaszcza miłosne, ponieważ mam zamiar kiedyś wydać książkę. Jest o czym pisać.
Mam Anioła Stróża.