Spóźniony marzec

Tak to jest jak codzienność pochłonie, i jak to jest tak absorbujące, że nie w głowie żadne większe przyjemności, mam wrażenie, że pozapominałam o wszystkim, co nie jest bardzo, bardzo ważne. Niemal całkowicie odcięta od społeczności, od tego, co aktualnie się dzieje w naszym kraju oczywiście też, raz na półtora tygodnia wybywając na szybkie zakupy...
Ostatnio pojechałam do Lidla, wchodzę do sklepu, za mną weszła pani (na oko po 50+) z nastoletnią córką podejrzewam, stanęłyśmy w tej samej alejce, ona odwrócona przebierała w owocach, a ja po przeciwnej stronie zastanawiałam się jakie orzechy wybrać, byłyśmy odwrócone plecami, każda zajęta swoimi sprawami. 
Tak mi się przynajmniej wydawało.
Nie wiem ile centymetrów nas dzieliło, w tym sklepie alejki nie są za szerokie. Wystarczy jedna korpulentna osoba by zająć ją w połowie, a ta pani miała dodatkowo dość daleko wysuniętą pupę, zaglądając zapamiętale w pudle.
To intuicja (?) podpowiedziała mi, że owa pani do mnie się zwraca. Odwróciłam się i zorientowałam, że faktycznie tak jest, mówiła do mnie. Miała jednak maseczkę na twarzy (żeby nie było ja też)  i nie za bardzo dobrze ją usłyszałam, więc poprosiłam o powtórzenie... a potem znowu... serio... chciałam jednak dowiedzieć się, co ta nie znana mi osoba, może ode mnie chcieć?
- Czy mogłaby pani zachować odstęp 1,5 metra?! - w końcu do mnie dotarło
Na moment mnie zamurowało, popatrzyłam na nią, zerknęłam jeszcze raz gdzie obie stoimy, prześledziłam moment, kiedy w tym samym czasie zajęłyśmy miejsce w tej samej alejce, odwrócone plecami... ale widać czekała na moją odpowiedź...więc mówię, że w takiej sytuacji, pani również powinna zachować odstęp ode mnie - i tylko w myślach "nie wierzę... że to... dzieje się... naprawdę!"
- Ja tu byłam pierwsza - usłyszałam nieco zezłoszczony ton
Córka stała obok, trochę zarumieniona...
Spojrzałam jeszcze raz, teraz już na wypiętą pupę i odwróciłam się z powrotem do tych nieszczęsnych orzechów...
Ta sytuacja w ogóle mnie nie wytrąciła z równowagi, czy wywołała jakieś inne nieprzyjemne emocje, miałam za to wrażenie, że to działo się jakby obok. Takie nierzeczywiste. I teraz, czy to ja jestem niemyśląca nie stosując się do wytycznych czy to niektórzy wpadają w obsesję?
Dzisiaj w radiu usłyszałam jak pewien ratownik medyczny, mówił, że odkąd jest ogłoszona pandemia, ludzie, a dokładnie sąsiedzi unikają go, albo gdy mają się mijać (gdy wybiera się do pracy lub z niej wraca), to machają do niego by się schował czy zmienił kierunek, bo nie chcą by ich zaraził... a jeszcze kilka tygodni temu, do jego domu przychodzili, i prosili o poradę, pomoc...
To jest akurat bardzo przykre.
Jest mi dobrze tak jak jest, nie zaglądam już na strony internetowe by pogłębiać swoją wiedzę na temat wirusa, staram się nie słuchać za często wiadomości w radiu, mam wrażenie, że gdyby nie media, większość z nas w ogóle by nie wiedziała, że co się u nas dzieje.
I nie to, że macham ręką na tę sprawę z lekceważeniem... ale inaczej się żyje, jak zajmuje się swoimi własnymi sprawami.


Zmiany jakie wprowadzone zostały na blogerze, są... hmm. a może to kwestia wprawy? Ciężko mi się połapać przy pisaniu tych słów, trochę też potrwało, zanim wprowadziłam powyższe zdjęcia... no ale nic to.
W marcu (i kwietniu), większość czasu - ale to naprawdę większość - spędzałam przy biurku, ilustrując książkę, droga do mojego miejsca pracy, była wyryta przez dwa cudowne osobniki. Przemek nieustannie coś chciał mi pokazać i często "bym tylko popatrzyła", ale ogólnie bytował przy biurku, nie odstępując mnie na krok.
Moje biurko to miejsce magnetyczne - choć na takie nie wygląda - ma ogromną siłę przyciągania :)


Martynie wystarczało abym słuchała :)...


...choć zdarzało się i też, że musiałam patrzeć


Marzec był miesiącem, kiedy po raz pierwszy w tym roku spadł śnieg... a raczej sezonie zimowym, bo w listopadzie i grudniu 2019 śniegu też nie było.
Patrzyliśmy na płaty śniegu zupełnie zaskoczeni...


To było tyle jeżeli chodzi o śnieg... kilka godzin później, to było już tylko wspomnienie...
No dobrze... co tam jeszcze mam do powiedzenia...
Aha! Moje odkrycie :) Biżuteria z Rostowa, rosyjska sztuka ludowa,finift, malowane kwiaty na porcelanie... udało mi się zdobyć srebrny komplet na eBay...od tego czasu, pierścionek i kolczyki mam na sobie cały czas i mam wrażenie, że jestem w ich posiadaniu od wielu długich lat, a teraz sobie uświadamiam, że dopiero od marca... wow


Kilka jeszcze migawek z marca... Przemek, który nie mógł doczekać się, aż babeczki ochłodną, sprawy wziął w swoje ręce, gra planszowa (którą polecam, dzieci powiedziały, że jest fajna) "Pan Twardowski", 


I jeszcze ostatnia sprawa, na koniec już (obiecuję :)
Ania z bloga na-nua doradziła mi kiedyś na Instagramie - kiedy opowiedziałam o mojej sfalowanej przez akwarelę pracy, że można ją wyprostować w następujący sposób. Spryskać z tyłu wodą, między dwie kartki ksero na przykład, do książki, i przygnieść dodatkowo czymś ciężkim. Sprawdziłam i działa oczywiście :) Za każdym razem, kiedy mam problem z falowaną ilustracją, to stosuję modły dziękczynne do Ani :)


Ufff... jak tu się nic nie zmieni, to będę musiała przemyśleć ilość zdjęć, myślałam, że zasnę, za każdym razem gdy pojedyncze zdjęcie wgrywało mi się w to miejsce, czy tylko ja mam takie problemy? Jak jest u Was? Poprzednia wersja była łatwiejsza w obsłudze, a na pewno zdjęcia migiem były ściągane, już nie wspomnę o ich edytowaniu... 
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Babsko z Lidla albo miało zły dzień, albo po prostu ma "na stałe" paskudny charakter. Najlepiej ignorować.
    Przed wstawieniem zdjęć na bloga zawsze zmniejszam ich rozmiar. Wtedy dość sprawnie się wczytują.
    Ubawiły mnie metody chłodzenia babeczek przez Przemka. Młody jest niesamowity!
    No i masz w domu "zbieracza" figurek zwierzątek. Mój trzeci w kolejności wnuk też ma takie hobby.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zmniejszam, nigdy nie miałam takich problemów, może znowu bloger wariuje, bo był czas - w sumie ostatnio - kiedy w ogóle nie mogłam wczytać zdjęć.
      Schleich, to jedna z nielicznych firm, która tworzy zwierzątka, tak jak wyglądają naprawdę. Pozdrawiam wnuki ;) Doroto proszę powiedz, czy Jesteś babcią samych chłopców?
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Nie rozumiem ludzi takich jak ta... ekhem, pani... którą spotkałaś w Lidlu... mam wrażenie, że pochodzą z jakiejś innej planety.
    Co do samej pandemii - zgadzam się z Tobą: gdyby nie media, nie wiedzielibyśmy co się dzieje. Ogólnie to moja teoria jest taka, że wirus pojawił się u nas już znacznie wcześniej niż w marcu. Wcześniej po prostu w naszym kraju nie było testów...
    Lubię Twoje zdjęcia :) są takie ciepłe, domowe :) dzieciaki obłędne! :)
    Co do bloggera - ja już przyzwyczaiłam się do tego czasu potrzebnego na załadowanie zdjęć... zwykle wgrywam je hurtowo; klikam 'prześlij' i idę zrobić herbatę :P a zdjęcia się wgrywają... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie wnikać w to, za dużo to energii zabiera... Pisząc o tej sytuacji, chciałam zwrócić uwagę, co się dzieje między ludźmi,z ludźmi w sytuacji kryzysowej. Oczywiście to mało znaczący przykład ale ze wspomnianym ratownikiem medycznym już nie.
      Bardzo dziękuję! Mnie się wydają takie zwykłe.
      Justyna, Ty masz starą wersję blogera? Bo moja nowoczesna, załadować mogę tylko jedno zdjęcie. Już nie mogę, tak jak wcześniej, załadować wszystkie jednocześnie. Wgrywałam np 30 zdjęć i to był moment

      Usuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger