CO NA KROMKĘ CHLEBA - zamiennik szynki i żółtego sera

Kiedyś, przebywając w szpitalu z Martyną, wdałam się w rozmowę z mamą dziewczynki, która dzieliła pokój z moją córką.
Wiecie jak to jest, kiedy spotkają się dwie osoby, które są spragnione rozmów (i zmuszone są przebywać cały dzień w ciasnym pomieszczeniu, a nie są mrukliwymi osobnikami;), wiele tematów między nami przewinęło, ale przy jednym zatrzymałyśmy się na dłużej. 
Opowiadałam jej o mojej drodze, ku lepszemu odżywianiu, dbaniu o własne zdrowie, te wszystkie przemiany jakie musiałam przejść, by być na tym etapie, na którym byłam. A Ona chłonęła jak gąbka moje słowa, bo już jej myśli rwały się w tym kierunku, już zmęczona była tymi sztucznymi mięsami, serami, cukierkami, soczkami, czipsami...
Pamiętam jak tak siedziała na brzegu łóżka szpitalnego, rozkładając ręce, z bezradnością w głosie zapytała... ale co ja mogę dać innego na chleb?
Wszystko! -odpowiedziałam. 
I tak sobie teraz wspominam tę chwilę, przypominam sobie też swoją własną bezradność, kiedy zdecydowałam się na ten chleb nie kłaść szynki i tego sera, na których naczytałam się samych zatrważających informacji. A co dać innego, to już była pustka.
Słowo "wszystko" na niewiele się zdaje, ono tak naprawdę nie mówi za wiele. Co to znaczy wszystko? Takie słowo blokada, po nim to tylko wzruszyć ramionami i ten ser żółty z szynką na chleb dawać... i myśleć, że powinno lepiej o siebie zadbać, następnym razem.
Więc teraz, po czasie, powiedziałabym inaczej. 
Teraz bym powiedziała, na chleb daj pomidor, rzodkiewkę, kukurydzę (nie z puszki!* nie modyfikowaną!), szczypiorek, może kiełki, pokrop oliwą nierafinowaną, a może z pestek dyni (pestki dyni są tak ważne dla naszego organizmu!) może kiełki dodaj, tak na początek... a jak nie masz, daj pomidor i szczypiorek, przy następnej wizycie w sklepie, kupisz resztę... 
Każdego dnia, co innego na tę kromkę; sałatę, paprykę, awokado, posyp przyprawami.... pobaw się ze strojeniem tych kromek, a jak siły nie masz w dany dzień, ochoty by się bawić, na chleb połóż samego pomidora... to znacznie lepiej przyjmie twój organizm niż szynkę i ser.
A z czasem zapragniesz zwykły chleb zamienić na zdrowszy, niepszenny, żytni, a z czasem zdecydujesz się sama taki chleb upiec, a może zdarzyć się, że śniadania będą odbywać się bez udziału chleba. Bo coś Ci powiem, kiedy zauważysz różnicę w funkcjonowaniu twojego organizmu, będziesz chcieć coraz inaczej, coraz zdrowiej, coraz bardziej będziesz myśleć, analizować, co do brzucha twojego trafia. A z czasem chwile słabości też przeminą... z czasem. Taki proces, Jestem o tym całkowicie przekonana.
Teraz tej Pani powiedziałabym więcej, bo więcej doświadczyłam.
Zdarza się, że upiekę chleb (bez mąki, z kaszy gryczanej) , zapewne kiedyś tylko taki będę serwować na stół, najczęściej jednak kupuję żytni. Zdarza się, że na śniadanie chleba nie jemy w ogóle. I da się żyć.
Mam taki przepis na pasztet, który sama sobie wymyśliłam, często go modyfikuję według potrzeb, niekiedy go zapiekam, a niekiedy (wtedy jest szybciej) wkładam po przyrządzeniu do lodówki, daję go na kromki chleba, albo daję jako samo danie. Ostatnio kawałki pasztetu jedliśmy popijając rosołem.

Pasztet gryczano - paprykowy


  • 2 szklanki kaszy gryczanej niepalonej
  • 500 g pieczarek (można dodać więcej pieczarek, im więcej tym lepiej)
  • 1 papryka czerwona
  • 2 cebule
  • 1 łyżka babki płesznik
  • 1 płaska łyżka oleju kokosowego nierafinowanego
  • 3 łyżki lubczyku
  • pół łyżeczki gałki muszkatołowej
  • sól do smaku (morska, himalajska, ja dałam z Wieliczki)
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
Gotuję krótko kaszę gryczaną, wyłączam ogień i pozostawiam na chwilę by kasza napęczniała, następnie cedzę. W tym czasie smażę cebulę (jak kto woli, nam pasuje jak cebula ma lekko brązowy kolor). Kaszę przesypuję do miski, dodaję cebulę. Kroję w kostkę paprykę i krótko smażę na patelni. Część przesypuję do miski, cześć odkładam na bok. Na tej samej patelni smażę pieczarki, kiedy zmiękną, dodaję do miski.  Blenduję to wszystko na gładką papkę, kiedy będzie gotowa do miski dodaję wszystkie przyprawy, odłożoną paprykę, olej kokosowy. Mieszam dokładnie. Przekładam do foremki wyłożonej papierem, wyrównuję, smaruję koncentratem. Zapiekam w piekarniku 20 minut (10 minut przy wyłączonym piekarniku) w 180 stopniach.
Taki pasztet nie trzeba zapiekać, ja to zrobiłam, gdyż miało to być danie na ciepło. To, co zostało było idealne na kromki chleba. Na taki pasztet można położyć warzywa, plasterki ogórka kiszonego, Wszystko ;)

Nawet nie sądziłam, że tyle się tych pobocznych postów narobiło:
* Dlaczego nie z puszki, informacja jest tutaj - Tutaj
Powstał też post o śniadaniu bez udziału chleba zapraszam - Tutaj
Krem na słodko zastępujący nam nutellę  - Tutaj


Mam w swojej kuchennej biblioteczce, bardzo ciekawą książkę Smarowidła, pasty i inne cuda,  znajdziecie w niej zaskakujące przepisy, na przykład:  "Pasta z koziego twarożku z burakiem" albo  "Pasta z zielonego groszku z miętą". Przyznaję, że nie jestem na tyle twórcza by wpaść na taki pomysł...
Powoli realizuję przepisy z tej książki. Pierwszy, jaki przygotowałam był z działu słodkiego. Myślę, że nic się nie stanie, jak się z Wami nim podzielę (że Pani Maria, nie będzie mnie ścigać).

Krem z białej czekolady i orzechów makadamia


  • 100 g białej czekolady
  • 60 ml śmietanki 30%
  • 60g orzechów makadamia
  • 3 łyżki syropu klonowego
Zamieniłam orzechy makadamia na nerkowca, zrezygnowałam z syropu klonowego. W mojej ocenie, byłoby za słodko.
Orzechy moczymy na noc w wodzie. Rano odcedzamy i przepłukujemy.
Śmietankę podgrzewamy, ale pilnujemy, by nie doprowadzić do wrzenia. Zdejmujemy z ognia, dodajemy pokruszoną białą czekoladę i mieszamy, aż się rozpuści. Studzimy, a następnie chłodzimy w lodówce przez 1 godzinę. Ostudzony krem miksujemy aż masa stanie się lekka i puszysta.
Orzechy drobno siekamy, przekładamy na suchą patelnię (ja ten etap pominęłam), dodajemy syrop klonowy i podgrzewamy aż się skarmelizują. Studzimy.
Ostudzone orzechy dodajemy do ubitego kremu z czekolady i mieszamy.
Krem najlepiej smakuje z rogalikami.



14 komentarzy:

  1. fajny ten przepis musze ten pasztecik zrobić nie mam coprawda oleju i babki ,ale nic straconego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musi być olej kokosowy, możesz dodać innego oleju, może też być dobra oliwa, kiedy nie Masz w planach zapiekać. Masz nasiona chia? Jeżeli tak, to polecam. Albo siemię lniane? A jak nie, to nie. Cieszę się, że go przetestujesz :)

      Usuń
  2. My robimy swoje "wędliny"...wędzone albo pieczone. Ale mało tego u nas schodzi. Zdecydowanie bardziej pasują nam inne dodatki na pieczywo (które notabene też staram się piec) Dzieciaki najbardziej lubią pasztet z kaszy jaglanej i czerwonej soczewicy. W ogóle odkąd po urodzeniu Zosi odkryłam kaszę jaglaną, której nie pamiętam z mojego rodzinnego domu stała się ona podstawą do wielu dań...kotlety mielone pieczone(mięso, ugotowana kasza jaglana, starta marchew i cukinia, lubczyk, przyprawy do smaku) świetnie smakują na obiad prosto z piekarnika, ale i na zimno do kanapki, albo czekoladowy krem jaglany(kasza jaglana, gorzka czekolada i ewentualnie namoczone daktyle)...pasta z cieciorki, czy awokado (to z kolei moja ulubiona!) no i ajvar domowy...mnóstwo małych słoiczków robię jesienią...mnóstwo zamienników jest :) i to jakich dobrych!! ps. Przepis na pasztet oczywiście porywam...ostatnio zastanawiałam się do czego użyć niepalonej kaszy gryczanej (bo zdecydowanie wolę ciemną...mocna, zadziorna w smaku) przy okazji poproszę też o przepis na ten chleb z kaszy gryczanej :) (tym razem to z kolei przypomniałaś mi o pysznym cieście czekoladowym na bazie kaszy gryczanej i mięty...chyba czas "zgrzeszyć" z tym przepisem ponownie)
    POZDRAWIAM ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę, że zdecydowałam się taki post napisać, bo tak to o wielu przepisach bym nie usłyszała!
      U mnie w domu rodzinnym też nie było kaszy jaglanej (jęczmienna tylko).
      Dziękuję bardzo za te kotlety mielone (zrobię w tym tygodniu koniecznie). Czekoladowy krem jaglany, kurcze no, nie wiedziałam!
      A co dodajesz do cieciorki? (akurat mam)
      ... Słuchaj, a Masz na swoim blogu przepisy na te dania, co wymieniłaś? Bo szukam i nie widzę...

      Usuń
    2. Cieciorkę robię a'la humus...chociaż nie miałam nigdy oleju sezamowego czy coś ;) cieciorka, ząbek czosnku, oliwa, parę łyżek sezamu, sól do smaku, wszystko zblendować :)
      Jeśli masz cieciorkę z puszki to koniecznie z wody zrób czekoladowy mus albo majonez ;) (przepis na stronie Jadłonomii) Mam kilka przepisów na blogu, ale u mnie taki misz-masz, że poszukam Ci i maila wyślę. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję ❤

      Usuń
  3. aaaaa...i jeszcze jedno...uwielbiam styl Twoich zdjęć...to przeładowanie szczegółami-pięknie zawsze skomponowane! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie, że w pewnym momencie próbowałam zmienić robienie tych zdjęć na bardziej skromne, gdzie jedna, dwie rzeczy ale nie dało się! Ciapanie jest jednak mocno wryte ;) Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Fajny temat:) Nie stronię od żółtego sera, zamiast kupnych wędlin zamierzam piec mięso z przyprawami (chociaż tych drugich jemy w sumie śladowe ilości). Pasty do chleba to bardzo fajna rzecz, my uwielbiamy pastę z jaj, z sera i makreli, "smalec" z fasoli, guacamole, przymierzam się do pasztetów warzywnych :) Robiłam kiedyś hummus, ale strasznie się umęczyłam z mieleniem cieciorki :D a mam niezły blender (mieliłam w przystawce, nie ręcznym). Jajecznicę też jadam (przez męża) na chlebie. A chleb z masłem i pomidorem posypany szczypiorkiem w moim dzieciństwie to był najwyższy śniadaniowy przysmak :D Albo z masłem i rzodkiewką albo z ogórkiem :) Aaach, smaki dzieciństwa! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeju! Coś mi wcięło komentarz..Ja już wiele razy piekłam mięso jako wędline, robiłam pyszne pasty z awokado, z suszonych pomidorów, z zielonego groszku a moje chłopaki duże i małe pogardziły :-( Pasztet muszę koniecznie wypróbować, wygląda apetycznie! Ja za to razem z mężem i nawet dzieci się skuszą - uwielbiamy zwykłą kromkę chleba z masłem i posiekanym szczypiorkiem - najlepszy rarytas świata! :-) Z dzieciństwa pamiętam jeszcze kiszony ogórek na chlebku - mniam mniam. Za to moim sukcesem jest ostatnio co innego. A mianowicie gdy dzieci oglądają bajki to ciągle proszą mnie o coś słodkiego albo o jabłko, lubią coś podjadać. A ponieważ mało warzyw jedzą to zaczęłam im szykować wielki obiadowy talerz pełen pokrojonego ogórka, pokrojonych rzodkiewek i papryki i jedzą aż im się uszy trzęsą ;-D Kiedyś nie lubili rzodkiewek ale jak widzą, że ja je ciągle podjadam to sami też zaczęli jeść ;-) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Niekiedy rozkładam ręce, sama nie wiedząc co kupić. Pieczywo dawno przestał przypominać zdrowy chleb, ser do sera nie podobny...jak żyć?
    Wkurza mnie to okrutnie że kupowanie zdrowych półproduktów przypomina obecnie polowanie w wielkim mieście. Wędlin praktycznie nie kupuje a jeśli , to tylko ze sprawdzonej małej masarni(jeśli nie zamówisz -nie dostaniesz) Warzywa-ryneczek, targi ziemi...ale to wszystko wymaga czasu. I nie ukrywam-przez pośpiech, pocieszam się bylejakością, co niestety odbija się na mojej figurze i zdrowiu. Ach...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam i ja tę fajną książkę :) pasta z kaszy z pieczarkami, suszone pomidory, cebulką i czosnkiem, wszystkim smakuje :) i chętnie wypróbuje inne przepisy, Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger