POŚWIĄTECZNE MIGAWKI

To były Święta szybkie i intensywne, jak co roku. 
Pomijając fakt, że  Wigilię miałam wcześniej niż wszyscy ;) (post Tutaj) w miarę zdążyłam ze wszystkim.  A czego nie zdążyłam pominęłam milczeniem. 
Muszę jednak zweryfikować swoje czynności przedświąteczne, bo ta gonitwa nieźle miesza mi w życiu, najwyższa pora wyciągnąć wnioski.
Po raz kolejny łapię się na tym, że gdybym nie miała zainteresowań żadnych, gdybym nie tworzyła, miałabym czas na spokojne przygotowania do Świąt. Do tego dochodzi te okropne "muszę sama".
Ja tak co roku mówię, ale jak Bóg da, przygotowania do świątecznych ozdób, prezentów zwłaszcza, zacznę już w sierpniu.
Poniżej są zdjęcia z okresu, przed, w trakcie i po świętach, takie szybkie migawki, bo nie było też myśli aby aparat wyciągnąć, chwile pomykały jedna za drugą..
Pierwszy tegoroczny post piszę teraz... zdumiona uświadamiam sobie, że już prawie pierwsza połowa stycznia.
Mimo, że za oknem wiosenna pogoda niemal, i że śnieg był tylko przez pierwszy tydzień grudnia, pozostajemy w świątecznym klimacie, ozdoby do pudeł chowamy pod koniec stycznia, na siłę wprowadzam klimat zimowy, maluję pejzaże, przynajmniej w ten sposób popatrzę sobie na śnieg. 
A na blogu przez ten pierwszy miesiąc Nowego Roku, zostawiać będę zimowe posty. 
To znaczy, postaram się :)



Naturalnie czas na czytanie też był. W ubiegłym roku, przeczytałam baaaardzo dużo książek, czytanych w każdej wolnej chwili, najczęściej późno w nocy, kiedy za oknem w innych domach światła już pogaszone. Nie wszystkie jednak zachwyciły mnie na tyle, by chcieć je widzieć u siebie na stronie, czy też na Instagramie pokazać.
Te, które widzicie są na tyle dobre (w mojej ocenie), że znalazły się w tym zestawieniu.

Aleja Siódmego Anioła, Renata Kosin, wyd. Filia Od początku zaczęła się tajemniczo, smutno niemal. Przez całe czytanie, nie mogłam przestać zastanawiać się, co też takiego autorka przeżyła. Końcówka zaskoczyła i nie zaskoczyła jednocześnie. Nie do końca spodobał mi się sposób myślenia głównej bohaterki, doszłam do tego dopiero na końcu. No cóż... ja postąpiłabym inaczej...
Książka napisana jest w sposób, do jakiego nie jestem przyzwyczajona. Dużo przemyśleń, analizy uczuć bohaterki, mniej dialogów, więcej roztrząsań. Książka luźno nieluźna, ale na poziomie. Więc polecam.

Cuda i cudeńka, Agnieszka Olejnik, wyd. Filia  Książka typu: na zewnątrz zawierucha, deszcze czy śnieg głośno uderza o okna, tworząc miniaturowe zaspy na parapecie, blask z okien, przez które przenika światło, opada na zaśnieżony trawnik... a my sobie siedzimy w cieplutkim fotelu przy kominku, czytamy. Obok może być nawet gęsta, gorąca czekolada na stoliczku.
Nigdzie się nie ruszamy, gdyż czytamy lekką, nastrojową, dobrze napisaną powieść...
Potem się okazuje, że tę przyjemność przedłużyć, gdyż to zaledwie pierwsza część, druga zapowiadana jest na wiosnę.

Pomiędzy nami góry, Charles Marin, wyd. Edipresse Podobno ta książka budzi sprzeciw innych czytelników, gdyż umiejętności, zwłaszcza głównego bohatera, są ... nierealne.  Taki ala MacGyver przez komandos Navy Seals... ale gdy przestanie się o tym myśleć (da się), okazuje się, że to całkiem przyjemna lektura, z którą można przeżyć kilka godzin. Nawet znalazłam słowa, które nadają się do przemyśleń, na przykład: 
Kije i kamienie mogą połamać kości, ale jeżeli chce się kogoś zranić... tak naprawdę głęboko, używa się słów 
albo też... Nie mamy gwarancji, że nasze życie nagle się nie zakończy... Budzimy się każdego dnia, myśląc, że jutro obudzimy się także. A to niekoniecznie prawda

Gwiazdka z nieba, Katarzyna Michalak, wyd. Znak Jest z rodzaju tych, co można podjąć pod opis Cuda i Cudeńka. Dodatkowo, też okazuje się, że to pierwsza cześć, kontynuacja na wiosnę.
Ciepła, pogodna opowieść (mimo, że na początku wydarzyła się tragedia) przypomina mi filmy stworzone na podstawie powieści Nicholasa Sparksa. Taki klimat.




7 komentarzy:

  1. Święta są zawsze zwariowane, raczej ten okres przed. U mnie takie są co roku. Genialne zdjęcia. Są magiczne, rodzinne, cudowne.
    Pozdrawiam :)

    marysseprobuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może o logistykę tu się rozchodzi?
      Ja to muszę jeszcze raz dokładnie przemyśleć, bo już jestem zmęczona, że co roku to samo. Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. A ja w tym roku, jak nigdy dotąd, nie czułam żadnego zmęczenia w okresie tuż-przedświątecznym i świątecznym. I nie dlatego, że nic nie robiłam, wprost przeciwnie. Chyba logistyka była na dobrym poziomie.
    Podziwiam Twoje umiejętności fotograficzne. Zdjęcia są tak piękne, że mi dech zapiera. ZAZDROSZCZĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, ta logistyka, ja wiedziałam, że to źródło :)
      Bardzo Ci dziękuję za słowa na temat mojej fotografii, tym bardziej, gdyż ja sama surowo siebie osądzam. W konsekwencji zdjęcia te wydają mi się zwykłe, lecz znośne, na tyle by je pokazać.Jest kilka zdjęć na instagramie, z których na ten moment jestem dumna... Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Piekne zdjecia a te naczynia... wow! Zakochalam sie w filizance ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ u was pięknie! świąteczny klimat bije z każdego zdjęcia, tak ciepło i rodzinnie... ach!
    miłego tygodnia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, skąd ja znam to "muszę sama" :) pięknie je określiłaś - "okropne" ;)
    Bardzo nastrojowe fotki, przyjemnie się je ogląda :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 sylwiitwory , Blogger