JAK STWORZYĆ KOSZULKĘ według własnego projektu
Sądziłam, że nie ma już żadnych nadziei, by polubiła malowanie. No trudno pomyślałam sobie, dałam Jej wolną rękę. Jak miała ochotę coś porysować, pomalować to wyciągała i bazgrała... i to nie jest tak, że ja tam jej niewspierających słów nie prawiłam. Że w swoje dziecko nie wierzę... Pedagogiem jestem w końcu, wiele lat pracy z dziećmi mam za sobą... wiem, jak wspierać, jak zachęcać... ale widać było, że rysowanie fajne jest, ale są przyjemniejsze sposoby na spędzanie czasu...
Jeszcze do niedawna malowała tak jak jej Tata... a Tata maluje jak kura pazurem.
Od jakiegoś czasu (to świeża sprawa, nie więcej niż dwa miesiące ma), przesiaduje w swoim pokoju i coś tam rysuje... Niedawno odkryłam co to, przyszła mi pokazać... Kilka kartek zaledwie, ale co tam na nich było... ach!
Jestem zachwycona.
Te baletnice, dziewczynki w sukienkach, wampiry i inne postacie... a Ona mi mówi, że źle to robi, bo chciałaby tak pięknie jak ja....
Ależ nie jak ja! Nie. Martynko, tylko nie tak jak ja... maluj jak Ty. Jak Ty wyłącznie. To jest Twój styl i dąż do doskonałości w tym, o ile będzie Ci sprawiać przyjemność... rysuj, szkicuj, baw się tworząc, rysując to, co w Twojej wyobraźni powstaje... To właśnie indywidualny styl czyni pracę wyjątkową.. to co narysowałaś, to co ja tu widzę jest wspaniałe. I nie zniechęcaj się niepowodzeniem. Myślisz, że ja się urodziłam z umiejętnością malowania? Mam za sobą setki szkiców nieudanych, a widzisz nadal szkicuję prawda? Uczę się nadal, a przecież, jak to mówisz? Pięknie maluję... więc się nie poddawaj, tylko ćwicz, ćwicz i ćwicz... a to, co mi tu pokazałaś jest po prostu super!
Więc przebywa w każdym zakątku domu i tworzy. TWORZY.
Moja dziewczynka.
I tak pomyślałam sobie, że zrobię Jej niespodziankę, kiedy była w szkole malowałam, koszulka na nią czekała, kiedy dziś z niej wróciła. Starałam się za bardzo nie zmieniać (później doszły jeszcze rybki, chłopczyk, korony i trójząb) rysunku.
Kiedy zaczęłam przerysowywać jej projekt na koszulkę, pomyślałam, że zrobię z tego DIY, post na blog, Jak to się robi?
Ale też chciałabym zachęcić Was, do stworzenia własnego malowidła na koszulce. Nie jest to skomplikowany proces, ale na pewno jest twórczy i może przez to przynieść wiele radości.
Ręcznie malowana koszulka doskonale nadaje się jako prezent dla drugiej osoby, dla małego dziecka, dla męża, przyjaciela, przyjaciółki, dla szefa, dla babci dla dziadka... Może to też być okazja, do wspólnego rodzinnego malowania?
Malując własnoręcznie koszulkę możemy ją spersonalizować, powodując że nabierze ona szczególnego znaczenia. Stanie się niepowtarzalna.
Na ozdobienie zwykłej koszulki nie trzeba mieć wielkiego talentu, wystarczą chęci...
Specjalnie użyłam projektu 9 letniej dziewczynki aby Wam pokazać, że każdy może ;) Bo to też trafny pomysł przenieść rysunek naszego dziecka na coś innego niż papier.
Malowana koszulka
Potrzebujemy:- Koszulkę bawełnianą, kolor koszulki dowolny, choć na sam początek polecam białą
- Własny projekt wzoru do namalowania, nakreślenia
- Podkładkę, (karton) którą wkładamy do wnętrza koszulki, by zabezpieczyć przed zabrudzeniem
- Farby do tkanin
- Pędzelki o różnym włosiu, jeden z nich najlepiej aby był precyzyjny, do ewentualnych drobnych elementów
- Żelazko, pergamin lub papier śniadaniowy
Gdy już mamy obrysowany kształt bierzemy się za przyjemność - malowanie.
Cienką warstwą kładziemy farbę. To jest ważne. Rysunek z grubą warstwą (to dygresja do tych osób, które malują akrylami) niestety z czasem, nie wygląda tak efektywnie jak na początku. Pod wpływem prania (przy jakimś 10 praniu) drobinki farby łuszczą się...
Jak długo utrzymuje się malowidło na koszulce? Nie wiem :)
Pierwszą koszulkę namalowałam w 2015 roku, możecie ją zobaczyć Tutaj dla Przemka. Nosi ją do tej pory - kiedyś przydługa, teraz dopasowana, sądzę, że ostatni sezon ją ma - noszona niezliczoną ilość razy, prana jeszcze częściej, a renifery na niej nadal wyglądają tak, jak przy pierwszym pociągnięciu pędzla. Nic nie zblakło. Nic się nie złuszczyło (cienko malowane)....
Do ogonów syren użyłam srebrnej farby metalicznej, tak by pod wodą łuski lekko mieniły się w słońcu. Na rynku jest wiele rożnych farb, od zwykłych po brokatowe, można przy ich udziale wyczarować niezwykłe rysunki. Polecam jednak, zanim weźmiemy się za główne malowanie, wcześniej przetestować nowości, bo mogą niemile zaskoczyć.
Na tym etapie możemy jeszcze coś dorysować. Usunąć też coś możemy, choć nie polecam ;)
Do momentu utrwalenia rozgrzanym żelazkiem, nasz rysunek możemy modyfikować.
Gdy ilustracje mamy gotową, czekamy aż wyschnie porządnie. Ja zostawiam rysunek na 2 dni, potem prasuję przez papier śniadaniowy. Jeżeli na papierze nie został żaden ślad po farbie, to znaczy, że rysunek jest suchy i zabezpieczony. Dla pewności prasuję kilka razy.
Możemy prać (ręcznie zaleca producent, ja piorę w pralce w 30 stopniach i jest ok)... i nosić i prać. I nosić :)